Intensywnie zielone tęczówki wpatrywały sie w bezdenne fale, które z każdą minutą wracały, by zabierać kolejne grudki piasku z plaży, pochałaniając je, oraz zostawiając na swoim dnie. Tak właśnie czuł się piegowaty. Jakby ktoś kawałek po kawałku, grudka po grudce, cząstka po cząstce, zabierał oraz podkradał jego serce, zostawiając na dnie, oraz deptając małe oraz kruche kawałeczki. Czuł jak się rozpada, nie mógł poradzić sobie z wewnętrzną tęsknotą. Za kim tak tęsknił, o to jest pytanie. Jest ono dość proste, aczkolwiek bardziej skomplikowane niż by się wydawało. Bo przecież jak można opisać intensywne, rozpalające, oraz rozrywające uczucie miłości, do osoby, która mogła tak naprawdę nie istnieć? Co jeśli to wszystko było tylko urojeniem, a malarza po prostu widział w artykułach, co przełożyło się na zbyt wybujałą wyobraźnię piegowatego. Tego nie może stwierdzić nawet sam zainteresowany, no bo co może powiedzieć, że poczuł tak silne uczucie to wymyślonej postaci? A może że naprawdę widział przystojnego blondyna, który po na malowaniu go po prostu zniknął, zostawiając po sobie jedynie obraz, sygnet, pustkę w sercu oraz ciepło na jego wargach. Trzymał się biedak, zapłakany, za koszule w okolicach miedzy płucami a sercem, czując palący ból. W końcu zaczął kaszleć, głośno, okropnie szorsto, oraz boleśnie. Wypluł płatki. Płatki białych róż, umazanych we krwi. Zalał się kolejną falą łez, wiedząc że w tym momencie jest skazany na jedno. Na śmierć.
***
CZYTASZ
Płatki białych róż ~ Bakudeku
FanfictionCzy to prolog do wyczekiwanego One-Shota o tytule "Malarz z 1845 roku"? Sam autor tego nie wie. Zapraszam do czytania <3 Zaczęte - 25.06.2023r. Zakończone - ¿?