Rozdział 8

29 6 0
                                    

W drzwiach stała Abby z...... Vanessą. Jaka ona ją znalazła. Nie mogłem znieść myśli że mi uciekła.
- Vanessa - mówiąc podeszłem bliżej i przytuliłem ją.
- Abby dziękuje . Może zostaniesz na noc?
- Nie musisz mi dziękować, to był mój obowiązek.
- Zostamiesz?
- Proszę zostań! Prose, prose, prosee - mówiłem to razem z Van
- Dobrze zostane.
- Hura , będę mogła Cię umalować?!
- Vanesso...
- Oj tatooo
- To nic , zezwalam na upiększenie.
- Dobrze ,ale musisz pierw odrobić lekcje królewno.
Van pognała do sypialni po plecak. Zostawiając mnie samego z Abby.
- Może chciałabyś pójść jutro z nami do Zoo, wiesz Van je kocha.
- Chętnie z resztą i tak mam urlop więc mogę tu z wami siedzieć wieki.
- Tato gdzie mój plecak?
- A w jadalni patrzyłaś?
- Nieee
- To zobacz.
- Chodź trzeba jej pomóc.
- Już idę .
Teraz razem siedzimy przy stole pomagając Vannesie odrobić lekcje. Robi matematyke, znaczy my robimy matematyke.
- No ile to jest 3+4?
Odpowiedziało mi milczenie.
- Zobacz - mówię pokazując 3 palce- ile tu jest palcy?
- Trzy.
- Dobrze a teraz? - do 3 dodaje 6.
- Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć ,siedem.
- I masz wynnik.
Vanessa szuka kolejnego zadania pod czas gdy ja odbieram telefon.
- Holo?
- Dobry wieczór. Czy rozmawiam z Igorem Wilowskim?
- Tak o co chodzi?
- Co do śmierci pańskiego brata musi pan przyjechać do Polski z Vanessą Wilowską. Pan Robert zostwił testament.
Zdziwiłem się , on nie mógł wiedzieć że zginie.
- Dobrze, kiedy?
- Jak najszybciej.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia.
Siadam przy stole dziewczyny skończyły lekcje beze mnie.
- Skończyłyśmy !!
- To super, idziemy do kina?
- Taaaak, a mogę wziąć misia?!
- Możesz, biegnij po niego.
Van pobiegła do sypialni przy tym śpiewając jakąś piosenke.
- Igor...
- Tak Abby.
- Co się stało?
- Nic.
- Nie kłam przecież widze!
- Abby nie teraz.
- Juuuuuż.
- No to jedziemy.
Wyszliśmy z apartamentu i zeszliśmy na parking. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kina. Wybraliśmy animacje - DOM. Małej bardzo się podobało. W drodze powrotnej zajechaliśmy do MDonald. Gdy najedzeni wracaliśmy do domu, Van zaseła na kolanach Abby.
- Powiesz mi co się stało.
- Mój brat, Robert nie żyje.
- O jejku. Przykro mi.
- Ja jakoś przerzyje gorzej z Mała.
- Nie rozumiem.
- No jak nie ro... a no tak nie mówiłem Ci. Van jest moją bratanicą.
- Biedna Vanessa.
- Masz racje, dowiedziałem się kilka dni temu, ale oswoiłem się z tą myślą że mój brat umarł.
- Skoro nie to Cię zmartwiło to co?
- Dzwonili z Polski, muszę tam jechać z Vanessą. Brat zostawił testament.
- No tak ale to nic.
- Nie rozumiesz. Pokochałem Vanesse jak własną córke. Boje się że coś jej się stanie, gdy jest smutna chcę ją pocieszyć.
- Rozumiem. Może pojade z wami?
- Naprawde chcesz ?
- No tak. Nie będziecie sami , a tym bardziej nigdy nie byłam w Polsce.
- To ciut dziwne . Wyjeżdzamy jutro o 15.
- Dobra będę kilka godzin wcześniej.
Dojechaliśmy do domu. Wzięłem Van na ręce i wniosłem do domu. Przebrałem ją w piżamke i położyłem w sypialni i poszłem do Abby która siedziała w salonie.
- Już jestem.
- Dobra to co robimy.
- A co chcesz?
Mówiąc to uśmiechnęłem się zachęcająco, a ona zaczeła się śmiać. Tak się śmiała że aż spadła z kanapy.
- Co się śmiejesz?!
- Ha ha... zabawny jesteś.
- Ja ...oż Ty.
Podeszłem do niej i zaczełem ją łaskotać. Ten słaby punkty dziewczyna (:P). Próbowała się wyrywać ale siadłem na niej okrakiem by nie mogła się ruszyć.
- Przestań!!
- A przeprosisz?
- Nie.
- To nie przestane.
- Przepraszam.... ha ha przepraszam za... ha ha
- Za ?
- Za....ha ha to że Cię ... ha ha...wyśmiałam.
- Nie wierze.
- Przestań!
- A co dostanę w zamian.
- Sarysfakcje że...haa ha... nie zagilgotałeś kobiety na śmierć.
- Taa... to nie jest tego warte.
- Zrobie wszystko tylko przestań.
- Wszystko ?
- Tak.
- Dobra.
Zeszłem z niej i siadłem na kanapie. Ona wstała i też siadła na kanapie.
- Będzies spać w pokoju gościmnym.
- Nnie trzeba prześpie się na kanapie.
- Nawet opcji nie ma.
- Jest!
- Nie .
- Tak.
- Nie.
Wymieniałiśmy się tymi słowami z 10 minut. Ale ostatecznie wygrałem! Zwyciestwo! Potem zaprowadziłem ją do pokoju. I poszłem do łazienki się ogranać. Gdy wruciłem Abby siedziała na łóżku tyłem do mnie. Podeszłem i usiadłem onok niej.
- Dziękuję.
- Za co?
- Że mnie wspierasz.
- Nie musisz.
- Muszę.
W tym momencie pocałowałem ją na początku była lekko dziwiona ale potem oddała pocałunek. Nastepnie zaczelismy się rozbierać i zaczeliśmy się kochać. Z uczuciami - miłością.

VanessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz