Spokojny oddech, stabilna dłoń,
Ciągnę ten cholerny spust.
Pocisk trafia prosto w skroń,
Na ścianie widać czerwony chlust.Odciągam zamek, kolejny nabój,
Jestem gotowy to powtórzyć.
Trafiłem go całkiem na zabój,
Nie dadzą rady tego już umyć.Poszła fama, ktoś mnie widzi,
Zaczynam uciekać, upadam.
Ten głupi los ze mnue szydzi,
Pomóż mi teraz, błagam.Adrenalina pcha się do głowy,
Tak szybko nigdy nie pędziłem.
Przyda się cały organizm nowy,
Pod drzewami się szybko skryłem.Słyszę już ich kroki, mam nadzieję,
Podkurczam nogi, broń przyciągam.
Żołnierz mnie widzi i się śmieje,
Nie daję rady, lufa między zęby, i za spust pociągam.Żegnam się z ziemią, żegnam ukochanych,
Mnie już tu nie ma, będę was pilnował duchem
Lepsze to, niż łapy tych zwierzaków zdemoralizowanych
Wspomnijcie młodego chłopaka nad grobem suchem