Co mogłam zrobić? Poddałam się. Wybrałam życie. Głód był znacznie bardziej nie do zniesienia, niż można by to sobie wyobrazić, a złamane palce zaczęły niemiłosiernie boleć. Nie wspomnę nawet o uciążliwym pragnieniu.
Był szósty października. Cały dzień lało, a i moją piwnicę zaczęło zalewać. Wstępnie stałam, ale po kilku godzinach nie byłam już w stanie. Klęknęłam, mocząc nogawki niemal do połowy uda. Wieczorem w drzwiach stanął Berlin.
- Wstawaj. - powiedział krótko.
Wsparta o ściany podniosłam się z wody.
Mężczyzna wszedł do celi, chlupiąc oficerkami w wodzie i szarpnięciem ramienia pociągnął mnie za sobą. Moje osłabłe ciało ledwie trzymało się na nogach, więc w zasadzie nie wiem kto kogo trzymał - on mnie, czy ja jego.
Wyciągnął mnie na drugie piętro (liczyłam klatki) i wprowadził do biura.
- Twoje wojska już skapitulowały. Przeciągając to, tylko sprawisz cierpienie swoim miastom. - powiedziała Erika od samego wejścia.
Mur.
- Jeszcze jestem wolna, prawda? Dopóki nie podpiszę. - uniosłam zmęczony wzrok na trójkę.
- W pewnym sensie - tak. - przyznała Niemka.
Chwyciłam się biurka i wstałam. Nogi pode mną drżały, ale stałam. Spojrzałam jej prosto w oczy, niemalże widząc duszę.
- Przegracie i zginiecie pierwsi. Zatańczę na waszych grobach.
"Zarzekam bogom najwyższym. - powiedziałam w myśli."
Zaczęli się śmiać.
- Podpisuj to, bo szalejesz w tej samotni. - powiedziała rozbawiona Trzecia Rzesza. Podsunęła mi długopis.
Za oknem strzelił piorun, a podążający za nim grzmot zatrząsł budynkiem.
"Obym tego nie żałowała..."
Złożyłam krótki i okrągły podpis u dołu kartki, unosząc wzrok. Jeszcze kilka chwil i nogi się pode mną załamią.
- Stuttgart! - krzyknęła Niemka.
Mężczyzna stanął w drzwiach, stukając obcasami.
- Szósty pokój.
- Tak jest! - chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
Nie wytrzymałam. Upadłam na ziemię z głuchym hukiem. Zaśmiali się w rozbawieniu. Niech się śmieją. Przynajmniej nie jestem Niemką, czy Rosjanką. Miasto pociągnęło mnie za sobą, zmuszając do gwałtownego wstania. Zaraz poprowadzono mnie do piwnic do pokoju oznaczonego numerem sześć. Wepchnął mnie do celi i zamknął drzwi.
Pozbierałam się powoli, rozglądając się wokół - drewniana kojka, toaleta, umywalka i nic więcej, choć nie mogę powiedzieć, że to mało. Usiadłam na kojce i po raz pierwszy od kilku dni nie mogłam narzekać na przeszywający chłód betonu. Zaczęłam się zastanawiać, czy woda w umywalce nadaje się do picia, ale jak na razie nie miałam siły, żeby wstać.
Ktoś zastukał gwałtownie w drzwi. Spojrzałam na otwierającego się judasza.
- Posiłek. - w środku znalazła się parująca menażka, a zapach zupy otumanił moje zmysły.
Wstałam z trudem, chwytając ciepły garnek w dłonie.
- Naczynie do zatrzymania. - poinformował Niemiec z drugiej strony.
"Miło..."
Bardzo szybko wypiłam zupę. Nie była może górnych lotów, ale na chwilowe zatrzymanie pragnienia i głodu wystarczy. Puste naczynie przystawiłam do kranu, choć wylizałam je niemal całkowicie i włączyłam wodę. Rury zaskwierczały, zasyczały, aż wreszcie puściły strumień zielonawej wody. Skrzywiłam się.
CZYTASZ
Grad
Fanfiction"Śmierć nie potrafi liczyć, jest analfabetką, jest ślepa i głucha. Ona po prostu przychodzi." Czarny całun Śmierci nakrył całą ziemię, a w ciemności błyszczy jedynie krew i żar. Wielu nie zobaczy słońca już nigdy więcej. Czy to na początku, czy już...