A.D. 1368
KrakówBała się. Bardzo się bała. Nadszedł dla niej czas próby, której tak bardzo się obawiała, a która miała przesądzić o całej jej przyszłości. Choć tak naprawdę to już się stało. Czuła na karku katowski miecz, odkąd na świat przyszła jej pierworodna córka, Anna. Upragniony i tak długo wyczekiwany przez męża syn okazał się kolejną królewną, kolejnym rozczarowaniem. Prawie czterdzieści lat rządów, które miały okazać się jałowe dla krakowskiego tronu. Wszyscy już tracili nadzieję na uratowanie potężnej dynastii. Nawet sam król przestał wierzyć w swoje siły. Ale nie ona. Czwarta żona wielkiego króla, nadzieja całej Korony, światło w ciemnościach, płomień. Płomień, który wszyscy uporczywie starali się zgasić, a który ona usilnie podtrzymywała. Kolejne modlitwy, kolejne ofiary, puste zapewnienia, które zdawały się nawet nie trafiać do uszu króla, a odbijać się od ścian, rozbijać na milion kawałków. Wierzyła. Naiwnie wierzyła, że tym razem podoła zadaniu i da mu syna.
Z tą mieszanką strachu i równoczesnej determinacji parła ile sił, byleby poznać odpowiedź. W komnacie panowała duchota, powietrze, mimo chłodu na zewnątrz, było ciężkie, jakby zwiastowało gwałtowną burzę. Krople potu spływały jej po skroniach, ciałem wstrząsały drgawki, serce dudniło w piersi, oddech był płytki. Służba i dwórki biegały wokół niej, byleby ulżyć swojej pan i w cierpieniu, ale jedyną ulgę przyniosłaby wieść, że oto przyszedł na świat upragniony chłopiec. Nadzieja całej Korony. A jeśli nie podoła? Jej samej było ciężko nosić to brzemię, ale co z nim? Strach zawładnął jej umysłem. Popatrzyła z przerażeniem na czuwającą przy niej Juttę. Dwórka musiała dostrzec jak oczy jej pani zaszły mgłą.
- Pani? Wszystko w porządku?
- On nie może... - wysapała ciężko.
- Kto, pani? O kim mówisz, czego nie może?
Dwórka wystraszyła się stanem królowej. Wyglądała jak opętana. Twarz jeszcze bardziej jej pobladła, warga drżała. Zdawała się w ogóle nie przejmować porodem, który trwał już którąś godzinę. Jutta rozejrzała się po komnacie w poszukiwaniu medyka, ale tego nie było. Wszystko do tej pory przebiegało prawidłowo, więc nie był potrzebny. Ucisk na nadgarstku wyrwał ją z zamyślenia i spojrzała na królową.
- On nie może... - powtórzyła, ale w ostatnim momencie urwała.
Poczuła silny ból. Głosy, które do tej pory słyszała jak przez mgłę, wróciły ze zdwojoną siłą. Akuszerka mówiła z ożywieniem, że już widać główkę. Prosiła królową o jeszcze jeden, ostatni raz. A więc za chwilę jej synek miał przyjść na świat. Postawić całą Koronę na głowie. Dać jej uznanie w oczach ludu, możnych. W oczach króla... Po komnacie rozległ się płacz niemowlęcia. Królowa odetchnęła i opadła na poduchy, łapiąc głębszy wdech. Jutta osuszyła wilgotne czoło. Służki prędko zajęły się dziecięciem. Na moment zapanował względny spokój, wszyscy uradowali się, że dziecko w końcu przyszło na świat. Królowa, mimo wiotkich mięśni, podciągnęła się na rękach i usiadła wygodniej. Wbiła wyczekujący wzrok w akuszerkę, która zdawała się unikać jej spojrzenia. To wystarczyło jej za odpowiedź. Mimo wszystko to słowo musiało paść i odbiło się dudniącym echem od ścian, wpadając wprost do jej uszu.
- Dziewczynka - oznajmiła kobieta.
***
W katedrze panowała przejmująca cisza, mimo chóru, który odśpiewywał uroczystą pieśń po łacinie. Nawet biskup, Florian Mokrski, który przed rokiem objął urząd biskupa krakowskiego, nie zdołał załagodzić napięcia, które panowało między małżonkami. Starał się złowić spojrzenie przynajmniej jednego z nich, ale oboje uporczywie patrzyli w dwóch różnych kierunkach, unikając siebie i biskupa. I dziecka, które trzymała jego matka chrzestna - księżna wdowa Agnieszka Habsburżanka. Król, poprzez wysłanników, poprosił ją na matkę chrzestną jego córki, by mogła choć na moment zapomnieć o śmierci swojego męża, a jego siostrzeńca, księcia Bolka, ale i z szacunku do samego zmarłego. Chyba ona jedyna zdawała się czerpać radość z nowonarodzonej królewny. Kołysała ją, szeptała coś do niej, zabawiała, gdy mała otwierała oczka. I to ona jedna była promykiem radości w zimnych murach katedry. Wszyscy dookoła zdawali się nawet nie mrugać, żeby przypadkiem nie zagniewać króla bardziej, niż jest.
Gdy tylko dowiedział się, że urodziła mu się kolejna córka, nawet nie przyszedł jej zobaczyć. Nie odwiedził żony. Nie posłał nikogo, żeby zapytał jak się miewa. Zignorował ją całkowicie, nawet wówczas, gdy nadano małej królewnie imię po jej babce, a jego matce - świętej pamięci królowej Jadwidze kaliskiej. Stał się oschły, choć doskonale wiedział, że Bóg nie da mu już syna. Zbyt wiele w życiu zgrzeszył, by te wszystkie kościoły, fundacje, nadania i akty dobroci zdołały je przysłonić. Być może, gdyby był młodszy, cieszyłby się bardziej. Zawsze mógł wydać je korzystnie za mąż, ale zbyt pewne było to, że nawet nie zobaczy jak dorastają. Nawet nie usłyszy jej pierwszego słowa. Nie był nawet świadkiem jak mała Anna zrobiła pierwszy krok. Córki stały się mu dalekie, choć w sercu się ich nie wyrzekł. Wolał pozwolić żonie się nimi nacieszyć i zająć. Nie dla niego były zabawy i piastowanie. On musiał zająć się sprawami Korony, skoro jego żona nie zdołała tego zrobić.
Obrzęd chrztu wyznaczono na po mszy w intencji nowego dziecka Bożego. Ojciec chrzestny królewny, pnący się po szczeblach kariery, Dymitr z Goraja, trzymał w dłoniach świecę, której malutki płomienek stopniowo już dogasał. Nie był przesądny, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie wróży on małej królewnie przyszłość. Niezbyt obiecującą. Trochę trzęsły mu się ręce, jak zwykle, gdy się denerwował. Już kiedy król zwrócił się do niego z prośbą, plątał mu się język. Ale zgodził się. Wiedział od innych, że królewna już od samych narodzin jest przez ojca odsuwana, toteż zapragnął jej go chociaż w minimalnym stopniu zastąpić. A jego ojciec na pewno byłby z niego dumny, gdyby żył.
Rodzice chrzestni zbliżyli się do chrzcielnicy, a za nimi para królewska. Z daleka było widać dystans, z jakim się od siebie trzymali. Biskup czekał już na nich ze złotym dzbanuszkiem. Odmówił modlitwę, po czym spytał rodziców chrzestnych, czy są gotowi do pełnienia roli przewodników duchowych obecnej tutaj Jadwigi. Ci potwierdzili. Na twarzy duchownego zamajaczył krótki uśmiech, który zaraz zakrył maską powagi. Napełnił naczynie i ostrożnie polał główkę królewny, wypowiadając słowa:
- Jadwigo, ja ciebie chrzczę w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Dziewczynka poruszyła się, jej mała twarzyczka wykrzywiła się w grymasie, który zwiastował płacz. Nikt nie rozczulił się nad nieświadomym niczego dziecięciem. Wszyscy tylko przerzucali spojrzenia między małą i ich rodziców. Mimo to umknęło im jak król zerknął szybko na córkę. Agnieszka zaraz zaczęła kołysać Jadwigę i szeptać, żeby ją uspokoić. biskup odebrał od swojego pomocnika święty olej, którym namaścił czoło małej, czyniąc na nim znak krzyża. Królewna ani trochę się nie uspokoiła. Księżna próbowała uśpić Jadwigę, ale nie dawała rady.
- Jeszcze chwilka, maleńka - szepnęła do niej - Zaraz wszystko się skończy i będziesz mogła spać dalej.
W tym czasie królowa zbliżyła się do duchownego, by odebrać od niego białą szatkę. Posłał jej uśmiech, ale nawet nie zwróciła na niego uwagi. Przykryła i tak już ukrytą pod licznymi warstwami królewnę materiałem i wróciła na swoje miejsce. Niechcący nawiązała kontakt wzrokowy z królem. Trwał krótko, ale zdołał obudzić w niej nieprzyjemne wspomnienia z narodzin ich pierwszej córki. Wzdrygnęła się. Nikt tego nie zauważył. Modliła się w duchu, by to wszystko się już skończyło i będzie mogła wrócić do swoich komnat. Wszyscy tego chcieli. Napięta atmosfera stała się nie do zniesienia i z ulgą opuścili mury świątyni. Wszyscy, oprócz Dymitra i biskupa.
- Nie będzie miała łatwo na tym świecie - odezwał się mężczyzna.
- Może odziedziczy siłę po swoich piastowskich przodkach. Dostała imię po swojej babce, wielkiej królowej - stwierdził duchowny.
- Tylko czy wytrzyma? Już w niemowlęctwie ojciec ją od siebie odsunął. Matka też zdaje się tracić nią zainteresowanie.
- Podobno król też płakał na swoim chrzcie. I zobacz, gdzie dotarł.
- Wierzysz, że i ona czegoś dokona? - zapytał, patrząc na biskupa.
- Nie ma wyboru.
CZYTASZ
Jej przeszłość... Ich przyszłość
Fanfiction👑 Królowie są Bożymi pomazańcami, ale też popełniają ludzkie błędy... 💔 Zaufanie skrzywdzonej kobiety jest cenniejsze, niż najdroższe złoto... ✨ Nie masz patrzeć na świat tak, by widzieć tylko ją. Musisz patrzeć dalej. A najlepiej, gdybyście pat...