Mama popatrzyła na mnie z zastanowieniem.
-Wiesz, że lubię syreny i podobne tematy.
Mama ignorowała, że "Syrena" to przezwisko, które dał mi Ryan.
-Nie jest źle. Trzymaj, zjedz to i możesz zejść kiedy chcesz.
-Mamo, przepraszam. Wyszłam się przejść i zapomniałam.
-Wiem. Musisz zacząć być bardziej odpowiedzialna. Jak dojechaliśmy, ciężarówka miała właśnie odjeżdżać.
Nie odpowiedziałam.
-Dobra, pokaż jak masz ciuchy.
-Nie!- krzyknęłam. Zaraz mnie nakryje. Czyżby nigdy ich nie zadowolę?
-Co jest?
-Nie miałam się uczyć odpowiedzialności? Jeśli teraz zaczniesz układać mi ubrania, które mam nieułożone, to nigdy się nie nauczę.
Niech to uwierzy.
-Niech ci będzie. Wydajesz się dziwna. Na pewno wszystko w porządku?
-Jak najbardziej.
-Okej. Tak w ogóle, przyszli sąsiedzi, ci obok. Umówiliśmy się z nimi po południu na spacer. Mają syna w twoim wieku. Może się polubicie.
-Może, kto wie.
Mama wyszła, a ja podbiegłam by zamknąć drzwi.
-Już możesz wyjść.
Drzwi od szafy się otworzyły, natomiast Enzo trzymał coś w rękach.
-Czyli to są stringi?
-Enzo, zostaw to!- wyrwałam mu bieliznę z dłoni.
-Ładne ubrania.
-Nie powinieneś mi grzebać w szafie.
- W sumie tak, jeżeli jesteś w niej zamknięty.
Schowałam majtki do szuflady.
Enzo wychylił się za okno.
-Widzisz te schody prowadzące na dach?
-Co? -zajrzałam na zewnątrz i popatrzyłam na wskazane. Rzeczywiście, były tam schody kierujące na dach. Enzo wyciągnął swoje ciało za okno i chwycił się krawędzi schodów.
-Co myślisz o wycieczce?
-Zejdź stamtąd. Nie wiemy czy one wytrzymają.
- W moim domu też takie są. Chodź, będzie zabawnie.
Mogło być fajnie. Zaczęłam się wspinać. Będąc już na górze, Enzo podał mi rękę, pomagając mi tak wejść. Dach był brudny i pokryty liśćmi. Delikatnie przeszliśmy do przedniej części domu. Enzo usiadł, a ja obok niego.
-Zawsze mnie zadziwiasz.
-Spędzam wiele czasu na dachu mojego domu, patrząc w horyzont.
Enzo był niesamowity.
-Mam nadzieje że się nie potknę i spadnę. Tak w ogóle, nasi rodzice się umówili na spacer.
-Typowe. Cieszę się że przyjechałaś do Wirginii.
Czułam jego rękę blisko mnie. Czułam jego palce na mojej nodze.
- Zacząłem to widzieć inaczej.
-Też się cieszę że są tu ludzie tacy jak ty.
Odwróciłam głowę i znalazłam się z jego zielonymi oczami. Czułam że mnie pożądają. Czułam że odległość między nami się skracała. Wiatr poruszył jego włosami. Jego ręce się podniosły i jego delikatne palce weszły w kontakt ze skórą na mojej twarzy, przyciągając mnie delikatnie w jego stronę. Pochyliłam się trochę, poddając się pożądaniu.
Poczułam dotyk jego pełnych ust, gdy zaczęliśmy się całować. Czułam twardość dachówek na dachu, tam, gdzie byliśmy więcej niż przyjaciółmi.
Odskoczyłam na bok i obróciłam Enza w taki sposób, że położył się na dachu, a ja byłam na nim. Wciąż całowaliśmy się namiętnie. Jego dłonie głaskały cały moje ciało.
Przejechałam rękoma po jego klatce. Był taki szczupły. Całowaliśmy się dalej. Nagle odsunął usta i wykrztusił:
-Alma, muszę odetchnąć.
Popatrzyłam na niego i czułam że umieram. Enzo był pode mną, z koszulką do połowy podniesioną, pokazując jego blady brzuch.
Moje palce były wplątane w jego włosy, a jego dłonie, na moich biodrach.
Popatrzyłam na niego zdumiona. Jakim cudem do tego doszło? Przecież... Nie mogłam w to uwierzyć, niech ktoś mi powie że nie przelizałam się właśnie z Enzem, na dachu mojego domu. Ponownie na niego popatrzyłam, potwierdzając że nic nie zostało z mojej fantazji myśląc o Ryanie. Przelizałam się z Enzem, myśląc o Ryanie!
Odsunęłam się w pośpiechu poprawiając bluzkę. Czemu jestem taka tępa. Zrobiłam tylko głupie nadzieje Enzowi, który wcale mi się nie podobał. Pieprzony Ryan!
-Stało się coś?- Zapytał zbliżając się do mnie, przez co przeszedł mnie dreszcz.
-Nie ,nic, Enzo. Wybacz. To był błąd.
-Błąd? Można wiedzieć o co ci chodzi?
Wstałam i się odwróciłam. Przeszłam delikatnie po dachu.
Poszedł za mną.
- Wybacz jeśli poszedłem za daleko- złapał mnie za ramię i znienawidziłam się za to co zrobiłam.
-Nie, to nie przez to. Po prostu lubię cię bardziej jako kolegę, szanuje cię i nie chcę cię mieć jako chłopaka. Jesteś kimś więcej niż to.
Pomimo że się uśmiechnął, wiem że go zraniłam. Nachylił się, całując mnie w policzek.
-Lepiej już zejdźmy.
Gdy byliśmy na pewnym gruncie odwróciłam się by znów na niego spojrzeć. Enzo stał na drzewie, którym tu wszedł.
-Przepraszam, Enzo. To jest bardzo skomplikowane.
-Nic się nie stało. Do później.
Uśmiechnęłam się, zamykając okno.
Położyłam się na łóżko, zakrywając twarz poduszką.
To nie ładnie, bawić się tak ludzkimi uczuciami- znów odezwało się moje sumienie.
To ostatni raz kiedy o tobie myślę, Ryanie Wilson.
Przejechałam palcami po ustach. Wciąż czułam dotyk delikatnej, trzydniowej brody Enza na mojej skórze.
Najgorsze, że dziś znów go zobaczę. Podniosłam się i podeszłam do szafy.
Otwierając ją coś spadło na podłogę. Podniosłam to.
Była to paczka tabletek, była prawie pusta, zostały dwie tabletki.
Co to oznaczało?
------------------------------5. Tam, gdzie byliśmy więcej niż przyjaciółmi---------------------------------------
CZYTASZ
Alma?
RomanceMając życie prawie ułożone, plany rodziców wywróciły jej życie do góry nogami.