Hirma

3 0 0
                                    

Hirmunia (wspomnienie pisane w pierwszej osobie bo inaczej nie lubię 🥰🥰)

*Siedzi pod tymi drzwiami i gapi się na swoją gitarę po chwili przejeżdża palcami po wzorach i zamyka oczy gubiąc się głęboko w swoich myślach*

Miałam wtedy około 12 lat. Każde lato spędzałam z babcią i dziadkiem daleko od jakiej kolwiek cywilizacji, tylko ja, oni i zwierzęta które posiadali.

Moi rodzice uważali, że moja obecność tam chociaż na te dwa miesiące jest wymagana bo para ludzi na emeryturze nie jest już najsilniejsza i potrzebuje pomocy w pracy fizycznej.

Nigdy się nie upierałam by zostawać w głośnym i tłocznym miejscu, inaczej zwanym stolicą, a wyjazd na ciche łąki bardzo mi pomagał. Kilka dni po pobycie tam dziadek zaproponował, żebyśmy wybrali się do sklepu w miasteczku kilka kilometrów od ich domu na odludziu.

Jego argumentem było dokupienie włóczek babci i nowych grabi, ale gdy babcia spuściła go z oczu w tajemnicy powiedział mi że po prostu chce sobie pochodzić w innym miejscu niż to.

Uśmiechnęłam się na te słowa i zaledwie 10 minut później szliśmy bokiem ulicy rozmawiając, a raczej narzekając na technologię i zanieczyszczenia nowoczesnych miast.

Miasteczko składało się z rynku gdzie były chyba sklepy ze wszystkim co się dało, kilku gospodarstw, i jednego jeziora, które swoją drogą było jedną z najładniejszych rzeczy jakie widziałam!

Gdy w jednej ręce miałam siatkę z ziemniakami, a w drugiej z nowymi szydełkami dla babci i materiałem do jej hobby dziadek powiedział bym zaczekała na niego chwilę przy fontannie bo zostawił portfel w jednym z sklepów.

Pokiwałam tylko głową i zaczęłam błądzić oczami po oknach w których były jedne z najlepszych produktów danego sklepu. Po chwili zwykłego i nudnego oglądania badziewi moim oczom ukazała się gitara z jasnego drewna i czarnymi wykończeniami.

Szczerze nie mogłam oderwać wzroku do takiego stopnia, że nie zauważyłam kiedy wrócił mój dziadek. Ten zauważył na co patrzę, ale zachował to w tajemnicy i po prostu zawołał mnie wyrywając z zastanowienia.

Nie prosiłam o nią chociaż bardzo ją chciałam, wolałam nie naciągać wydatków rodziców mojej mamy dla moich głupich zachcianek. Przez całą drogę powrotną gitara jakby specjalnie grała w mojej głowie wydając dźwięki, którym było mi się okropnie trudno oprzeć by po prostu nie wrócić biegiem do tamtego sklepu i kupić gitary.

Dziadek po prostu uśmiechał się planując swój plan działania na zajęciu mnie czymś innym niż tą gitarą i wpadł na fantastyczny pomysł.

Gdy weszliśmy do domku i rozłożyliśmy zakupy babcia powiedziała, że obiad nawet nie jest skończony i, że chyba czegoś zapomnieliśmy skoro tak szybko wróciliśmy.

Wszyscy przez ten żart się zasmialismy i dziadek powiedział że wie jak poprawić mi nastrój, który tak czy siak był fantastyczny.

Zaprowadził mnie do swojego warsztatu do którego wchodziłam tylko po to by wyjąć różne narzędzia i jedzenie dla zwierzat, ale on wyjął kilka desek i zapytał, - Wiesz może co z nich zrobimy?- uśmiechając się od ucha do ucha, a ja po prostu zaraziłam się jego humorem i potrząsnęłam głową na "nie". - Gitarę!- zaśmiał się i położył rękę na jednej z nich.

Moje oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu i opadła szczęka. Przez następne kilka godzin dziadek wyjaśniał mi co robić i szczerze mówiąc to najwięcej roboty wykonałam ja, ale bez instrukcji dziadka nic by się nie udało.

Jedyną przerwą był obiad, który zjedliśmy tak szybko, że zatkało mi przełyk ziemniakami, ale przemilczałam to bo chciałam jak najszybciej skończyć.

Po sklejeniu wszystkich kawałków i przygotowaniu strun mężczyzna, który pomógł mi niewyobrażalnie mocno w budowaniu konstrukcji oznajmił że dopiero jutro będziemy mogli kontynuować.

Przytuliłam go w podziękowaniu najmocniej jak mogłam i pobiegłam nakarmić zwierzęta. Tamtej nocy nie mogłam spać z podekscytowania i zasnęłam dopiero o 3 pomimo moich niezłomnych prób.

Następnego ranka, czyli o 6, obudziło mnie pianie koguta, który z resztą zaczynał już tracić głos z starości. Szybko przebrałam się z piżamy w ubrania dzienne, i równie szybko zbieglam do salonu na śniadanie.

Czas dłużył mi się jedynie, a podekscytowanie rosło przygniatając mnie swoim ciężarem. Położyłam głowę na blacie i ponownie się zdrzemnęłam by zostać obudzona przez zapach smażonych tostów francuskich.

Podniosłam leniwie głowę i spojrzałam w stronę kuchni gdzie stała jak zwykle moja babcia i z tą samą wprawą przygotowywała śniadanie. Gdy wszystko było gotowe zawołała resztę domowników do zjedzenia jej dzieła.

Jeśli coś było robione przez nią musiało być pyszne, i to śniadanie zdecydowanie do takich się zaliczało. Tym razem trochę wolniej niż wczorajszy obiad ale ciągle szybciej niż powinnam zjadłam śniadanie i podeszłam do warsztatu by tam poczekać na dziadka.

Okazało się że dzisiaj po prostu będziemy malować drewno i je polerować. Gdy byłam już gotowa powiedzieć dziadkowi, że skończyłam do pokoju wbiła babcia z książką o różnych wzorach i usiadła obok mnie.

- Dobra gitara to taka która będzie wyglądać na zrobioną ręką domowej roboty!- oznajmiła i podała mi książkę.

Po chwili przewracania stron i poważnych dla mnie rozmyślań wybrałam dwa wzory. Podniosłam ołówek i zaczęłam szkicować nagłówki na dole i bokach gitary.

Gdy skończyłam szkic wzięłam pędzelek i coraz to maczając go w czarnym atramencie poprawiłam wzory. Gdy skończyłam spojrzałam na gotowe dzieło rozkoszując się zapachem drewna i unikałam wzrok na dziadka.

- Gotowe- uśmiechnęłam się jeszcze mocniej zaskakując siebie samą, że to w ogóle możliwe i po nakarmieniu kolejny raz zwierząt zaczęłam polerowanie drewna dziękując babci w duchu, że wtrąciła się do tego co się tu działo.

Kolejny raz przerwą był obiad i nakarmienie zwierząt, a dzięki ciężkiej pracy dziadka, mojej i cierpliwości babci miałam gotową gitarę.

Jak się wieczorem okazało babcia pamiętała jeszcze co nie co z jej młodości i przez resztę pobytu uczyłam się grać na zrobionym domową ręką instrumencie.

* Otwiera oczy i kilka łez ucieka z jej oczu* tęsknię za wami... *Wyszeptała po estońsku wiedząc, że para zawsze przy niej będzie nawet jeśli ich ciała spoczywają w grobie*

Zajebane z rp więc akapity wielkości Rosji xD
- Masza z Syberii (kto wie ten wie)

(MASZA NIE WRACA JUŻ NA SYBERIĘ)

Masza nie wróciła na Syberię 💪💪

Shitty Stories And My Big Sketcher With Spoilers!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz