7.Ktoś, komu można zaufać

2 0 0
                                    

Podeszłam do niego zdenerwowana. Nagle wszystko stało się dla mnie jasne.

-Ty właśnie wymuszałeś wymioty?

-To nie tak, jak myślisz- powiedział Enzo, zdesperowany.

-To nie tak, jak myślę? Widziałam jak wkładasz sobie palce.

- Dobra, prowokowałem sobie wymioty, no i?- skomentował wstając.

-Jak to " no i" ? Myślisz że to normalne?

Wyszedł do pokoju, a ja za nim.

-Chciało mi się wymiotować.

-Wymiotowanie nie jest złe, ale prowokowanie tego, tak.

Usiadł na łóżku i na mnie popatrzył.

-Wszystko w porządku.

-Nie, nie jest w porządku. Wczoraj się wywróciłeś, nieprzytomny!- przypomniałam sobie o tabletkach.- a co z tabletkami? Na co są?

-Nie twój interes.

-To mój interes. Jest nim odkąd zabrałeś mnie to "twojego miejsca na ziemi". Jest nim odkąd zabrałeś mnie na dach i mnie pocałowałeś. Jest nim odkąd wszedłeś do mojego życia. 

Złapał mnie za rękę, próbując mnie uspokoić. 

- Przysięgam że nic mi nie jest. To co stało się wczoraj było dziwne. A tabletki są na ból głowy. Wczoraj bardzo mnie bolała. 

Usiadłam obok niego- Enzo, możesz mi zaufać, jesteśmy przyjaciółmi. 

-Jesteśmy kimś więcej. Jesteśmy sąsiadami.

Zaśmiałam się. on wstał i stanął przed lustrem, podniósł koszulkę i wzdychał. 

-Wygląda na to że tego lata trochę mi się przytyło.

-Ty chyba żartujesz. Wyglądasz jak szkielet.

Zaśmiał.

-Chciałbym. Nawet nie mam mięśni. Musze zgubić ten brzuch jak najszybciej.

-Z kości na ości, chyba.

Poprawił koszulkę. Położył się na łóżko i pocałował mnie w czoło, ja wstałam i oglądałam jego zdjęcia.

-Dobrze na tym wyszedłeś- wskazałam na jedno, wiszące na tablicy.

-Możesz je sobie wziąć.

-Dziękuje!

Schowałam zdjęcie w kieszeni i położyłam się obok niego.

-Jutro zaczynają się lekcje.

-Nie chce iść. Opowiedz mi o ludziach ze szkoły.

-Jest po trochę wszystkiego, popularni, normalni, samotnicy, dziwaki..

- W Nowym Jorku należałam do popularnych. 

-Serio? Byłaś jak te wszystkie blondynki barbie, krytykujące wszystkich wokół, nie uważałem cię za taką osobę.

Cały czas się śmiałam.

- W żadnym wypadku. Byłam z tych normalnych. Ale też były takie barbie, uwierz.

- W naszym liceum, jest jedna, musisz na nią uważać : Montana Davis.

- Montana? To imię niczym z telenoweli. Jaka jest?

- Jej rodzice są najbogatsi w okolicy. Z wyglądu: Blondynka, farbowana, oczywiście i bardzo ładna. Za wysoko się ceni, na pewno się z tobą skontaktuje. 

Alma?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz