Rozdział 23. -Gelze, Hatteria. Same problemy-

22 3 3
                                    

W trójkę przemierzałyśmy salę Domu Mgły. Ja, Nerenei i Evelyn. Zira wróciła do Pustki.
Sala była długa. Ciemna podłoga wyłożona jest wzdłuż eleganckim, granatowym dywanem, a na ścianach wiszą obrazy. Spory hol prowadzi do sporego pomieszczenia z biblioteczką po prawej. Na przeciwko nas rozciągały się schody na górę. Przed nimi na dywanie z czarnego futra umieszczone były trzy fotele i stolik.
Przy jednym siedziała jakaś osoba.

Tymczasem starałyśmy się pozostać poważne. Nerenei nie miała z tym problemów, choć widać po niej było skrytą zrazę i niechęć do tego miejsca.
Szła spokojnie, a czarny płacz po kostki odrobinę ciągnął się za nią.
Ja dzisiejszego dnia przywdziałam ubiór, który nie zwraca tak wielkiej uwagi. Niegdyś łatwiej rozpoznać było, że na pewno jestem nowa, do tego śmiertelna, urwana z świata ludzi. Teraz szłam cała ubrana na czarno, w szatach z Pustki, a z jednego ramienia zwisała pół-peleryna. Moje bojówki były dzisiaj czarne i szerokie, a łańcuch i przewiązany mały sztylet nadawał im funkcjonalności.

Zbliżyłyśmy się na wysokość drugiego pomieszczenia. Stanęłyśmy w progu z powagą.
Postać która zaledwie kilka stóp przed nami siedziała w fotelu tyłem do nas, odłożyła książkę na stolik. Z krzywym uśmieszkiem usiadła bokiem, pokazując się. Ściągnęła okulary do czytania.
Była jedyną osobą w tym pokoju.
Zauważyłam jej farbowane, ciemne, granatowe włosy. Były krótkie, sięgające trochę za uszy. Kilka pasem opadało dookoła, a grzywka prawie sięgała po oczy. To także właśnie oczy przyciągnęły mą uwagę. Tęczówki miały kolor intensywnej zieleni, a barwa dookoła przechodziła od granatu aż po czerń. Żrenice ostro wbijały się w nas.
Była ubrana w luźną poniżej pasa, ale elegancką suknię z długim rękawem w wyblakłej zieleni, która prawie idealnie przylegała w miejscu talii i piersi. Skóra tej osoby była szara, jak większości demonów Pustki. Wyblakła, nienaturalna, miejscami z ciemnymi znamionami lub bliznami.
Nie ukrywam, że była piękna. Wyglądała tajemniczo. Uwagę zwracały też ostre i widoczne kości policzkowe, lub liczne pierścienie na palcach.

-Gelze...-chciała zacząć Nerenei.
-Nerenei.-rzekła demonica, z potępieniem. Jej głos odbił się echem po sali.
-Dlaczego tu jesteś? Kim są te osoby? Evelyn i...?
-Nathara. Jestem Nathara.-odparłam szybko. Nie utrzymałam silnego, ostrego wzroku przywódczyni.
-Milcz.-wycedziła przez zęby.
-Chcę usłyszeć od Nerenei, po co zjawiła się tutaj. Do tego w tych czasach...
-Przybywamy w celu poproszenia cię o umożliwienie poruszenia szczegółowego śledztwa w imieniu Pustki. Śledztwo dotyczy zbrodni Revenanta i szykującej się wojny pomiędzy Pustką a fałszywym fragmentem. Nathara to wysłanniczka Orędowniczki Pożogi, na poleceniu Achoulusa. Dziś wczesnym porankiem przekroczyła bramy Greyhollow.-Nerenei wyjaśniła wszystko. Gelze była zaskoczona, lecz nie ukazywała w sposób silny szczególnego szoku.
-To interesujące...-uznała.
-Mów dalej. Jeśli tak bardzo ci zależy, przekonaj mnie do tego.
Nerenei westchnęła, po czym zaczęła mówić dalej.
-Można jej ufać. Achoulus z nią obcował. On wie, co robi. Tak się składa, że Eryarus też miał okazje mi o niej mówić... był zaniepokojony, gdy do mnie przyszedł. Ostrzegał mnie, bym uważała. Jednak ja jestem świadoma swoich działań. Jestem w stanie poprowadzić śledztwo. Mamy już grupę, która mi pomoże. Evelyn, Nathara i Zira mogą mi pomóc. Szczególnie Nathara i Evelyn, na chwilę obecną. Warto pamiętać, że możliwe jest to, że znajdziemy kogoś jeszcze. Nie pozwolimy na upadek Greyhollow. Musimy działać szybciej niż sam Dom Mgły. Gelze, proszę cię. Pomysł logicznie. Znasz mnie.-Nerenei nalegała. Tymczasem ja stałam spokojnie, uważnie słuchając jej każdego słowa.
Gelze wydawała się myśleć nad swoją decyzją. Zmarszczyła brwi, a jej oczy powędrowały ku podłodze, zagubiona w myślach.
-Niech ci będzie. Dam wam uprawnienia, ale liczcie się z tym, że będę miała was na oku.-w końcu oświadczyła.
Nerenei spełniona, odetchnęła z wielką ulgą.
-Postaram się jeszcze dziś zawiadomić pozostałych z Domu Mgły oraz straże miasta. Jednak nie mogę zapewnić, że nie będą podejrzliwi. Nie każde miejsce kontrolujemy. Jednym z nich jest Muzeum Greyhollow. Jeśli szukacie poszlak, polecam najpierw udać się właśnie tam.-Gelze poleciła. Muzeum Greyhollow może być dobrym punktem.
-Nadal nie jest w waszym zasięgu kontroli? Myślałam, że odkąd odeszłam, coś się zmieniło.-zdziwiła się Nerenei.
-Niestety, nie możemy tego zmienić. Apiryn jest ważnym arystokratą, a jego część dobytku z prawami do tego miejsca była częścią umowy. Zasłużył na nią, gdyż mieliśmy u niego dług. Dostał muzeum, które nie jest w obrębie naszej władzy.-odparła z westchnieniem. Już czułam, że coś się szykuje.
-To będzie ciężkie zadanie, gdyż będziecie dla niego jak włamywacze. Jego słudzy pilnujący posesji na jej terenie mogą was nawet zaatakować.
-Czy mamy jakiś inny wybór?-odważyłam zapytać.
-Nie wydaje mi się. To właśnie w Muzeum Greyhollow powinny być ważne poszlaki. Wiem coś o tym, wiem też gdzie szukać. Do pewnego momentu mogę wam pomagać, ale nie wiem, co będzie dalej.-Gelze uznała, gdy do jej stolika podszedł sługa, w celu dolania szkarłatnego wina do kieliszka.
-Mam rozumieć, że mamy się włamać do strzeżonej posiadłości, i wykraść poszlaki?-ledwo wierzyłam w to, co słyszę.
-Zabrzmiało drastycznie, lecz taka prawda. Musicie.
Gelze napiła się wina z kieliszka, a Nerenei obserwowała każdy jej ruch.
-I kiedy według ciebie powinnyśmy wyruszać...?
-Najlepiej jeszcze w tym tygodniu. Dam wam dwa lub trzy dni, maksymalnie cztery czasu na przygotowanie. Jak tak bardzo chcecie działać, działajcie. Jestem do dyspozycji.-rzekła przywódczyni, z brzdękiem szkła stawiając kieliszek na stoliku.

...

Powróciłyśmy do posiadłości Nerenei. Po mimo to, że się udało, byłam nie do końca spokojna. Nie potrafiłam przyzwyczaić się do samej Nerenei.
Siedziałam przy stole na parterze, gapiąc się w ogień kominka. Miałam lekkie poczucie winy, że teraz nic nie robię, a Nerenei z Evelyn sama przygotowywała jakieś składniki alchemicze na trzy potrzebne nam mikstury.
-Szukać tego szpiku i piołunu do Wzmacniacza?-usłyszałam jak Evelyn mówi do demonicy.
-Tak, ale to tyle. Chciałabym nauczyć Natharę jak zrobić Wzmacniacz.-odrzekła głośno.
Podniosłam się z krzesła, przeczuwając, że zaraz zostanę przywołana. Weszłam na górę i ostrożnie pokierowałam się do stołu alchemicznego, przy którym stała Nerenei.
-W czym mogę pomóc?-zapytałam.
-Właśnie miałam cię wołać.-uśmiechnęła się lekko.
-Evelyn znajdzie te dwa składniki w szklarni, później przejrzy kilka zwojów które dała nam Gelze. Podobno mogą się przydać. Ty nie masz co robić, więc przydasz mi się.
Z zaciekawieniem podeszłam bliżej, i stanęłam obok niej, by móc zobaczyć co robi. No stoliku ułożone miała kilka run, a po środku stało naczynie. W środku była już woda i zioła.
-Tu powstaje Wzmacniacz. Powoduje on, że po wybiciu robi ci się cieplej, ciało szybciej się regeneruje, a umiejętności magiczne w razie osłabienia również zdrowieją. Do tego stajesz się na jakiś czas nawet odporniejsza niż zwykle.-Nerenei wytłumaczyła. Skinęłam głową, bezgłośnie dając znak, że rozumiem.
Evelyn po chwili wróciła z jakąś mętną cieczą w innym szklanym naczyniu oraz kilkoma liśćmi piołunu.
-To chyba to, jeśli mnie oczy nie pomyliły.-rzekła.
Nerenei rzuciła okiem na to, co białowłosa trzyma w dłoniach.
-To jest to, doskonale.-stwierdziła powstrzymując chichot.
-Gdybyście tylko wiedziały, jak dziwnie jest mi teraz mieć towarzystwo. Wiele miesięcy spędziłam w kompletnej samotności, czając się gdzieś w mieście i po cichu szpiegując siły Revenanta. A tu nagle powróciła Evelyn, i mam również na oku młodą duszyczkę pierwszy raz od tak dawna...-westchnęła. Popatrzyłam na nią ze zrozumieniem, wcale nie dziwiąc się, jak dziwnie się musi czuć. Zmiany po długim czasie dają we znaki.

Po chwili Nerenei uczyła mnie już, co z czym zmieszać.
Siedziałam w Pustce i Greyhollow od wielu godzin, a w ludzkim świecie minęło tylko kilkanaście sekund, może pare minut. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Hatteria w tym momencie poważnie rozmawia z Lorettą.

...

Hatteria leżała na łóżku, a przy uchu trzymała swój telefon.
-Martwi mnie stan Nathary.-stwierdziła.
-Mnie w sumie też martwi, ostatnio coraz to dziwniej się zachowuje. Jest taka... niespokojna, czujna.-odpowiedziała z przejęciem Loretta po drugiej stronie słuchawki.
-Wiesz, Nathara jest świetna. Bardzo się z nią dogaduję, ale mam wrażenie że ten Achoulus strasznie miesza jej w głowie.-Hatteria zauważyła.
-Widzę właśnie. Niezłe pranie mózgu jej robi. Rozumiem, misja, plany, ważne sprawy... ale to chyba już zaczyna wymykać się z pod jej kontroli. Nawet przy nas staje się podejrzliwa!-Loretta tylko potwierdziła jej zdanie.
-Masz rację, jesteśmy jej najbliższymi przyjaciółkami. Przyjaźnimy się prawie... nie wiem? Sześć lat. Tak być nie powinno.-rzekła rudowłosa.
-Myślę, że powinnyśmy z nią szczerze porozmawiać. Wydaje mi się, że jest jakaś szansa iż Nathara po prostu jest spięta, potrzebuje naszego wsparcia, a nie potrafi o nie poprosić.
-Z jednej strony to możliwe... ale... znasz ją. To trochę nie w jej stylu. Wiem, ona zawsze była taka zamknięta, poważna, czujna i czasami podejrzliwa, ale teraz to tylko się nasila!-zaznaczyła Hatteria. Rzeczywiście, stan dziewczyny zaczynał dawać trochę do myślenia...
-Coś wymyślimy, zobaczysz.-Loretta zapewniła.
-Spotkajmy się jutro, dobrze?-zaproponowała Hatteria.
-Spoko, w sumie chętnie. Możemy u ciebie kontynuować rozmowę.-zgodziła się czarnowłosa.

Decade, część pierwsza Trylogii NatharyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz