Wieczorny powiew wiatru przyjemnie muskał policzki Aether'a. Wczoraj wrócili z wycieczki.
Chłopak stał na balkonie, opierając się łokciami o barierkę, dając rękom swobodnie zwisać z kubkiem upitej herbaty w ręce. Obserwował rozświetlone miasto, po którym jeszcze wiele ludzi spacerowało. Ale co im się dziwić? Ciepły powiew, wakacje i noc dawały niesamowity klimat.
Nie drgnął, gdy otworzyły się drzwi balkonu. Uśmiechnął się głupio, gdy kątem oka zauważył Lumine, która oparła się bokiem o barierkę.
— Co tam? — zapytał. Lumine zerknęła na niego wymownie i z powrotem spojrzała na bagietkę czosnkową, którą trzymała w ręce.
— Wiesz... — zaczęła, a Aether spiął się lekko. — Pewnie nikt ci tego nie mówił, ale możesz odpuścić i.. uh.. — wymamrotała, spoglądając w oczy blondyna.
Widziała, jak patrzyli na siebie, gdy na wycieczce cała grupa śpiewała. Ona to zauważyła.
Lumine westchnęła i zamachnęła się bagietką, powodując tym świst i skrzyżowała ręce na piersi. Przesunęła wzrok na niebo, które stawało się powoli ciemniejsze.
— ...Uwolnić się — dokończyła.
Aether zamrugał kilkakrotnie i przekrzywił lekko głowę. Nieco zakłopotany uśmiechnął się.
— Nie rozumiem? — zaśmiał się nerwowo.
Lumine zerknęła na szalik.
— Eh, nie jestem dobra w takich rozmowach — jęknęła cierpiętniczo. — Co chcę powiedzieć, to to, że możesz dać spokój. Możesz wszystko porzucić i gdybyś chciał, zacząć nowe życie. Albo po prostu... No wiesz, być wolnym — starała się wytłumaczyć.— No rel, beznadziejna jesteś — przyznał Aether, nawiązując do pierwszego stwierdzenia bliźniaczki. Zaczął jeździć opuszkami palców po kubku, zestresowany. — Nie wiem o co ci chodzi — westchnął.
— Chodzi mi o Xiao.
Aether podniósł brwi i gwałtownie obrócił głowę, żeby popatrzeć na blondynkę.
— Co? — zmarszczył nosek.
— Nie denerwuj się od razu — fuknęła, dosyć łagodnie. — Nie mówię, że jest zły, ani, że jest dla ciebie niewłaściwy. Po prostu, wiesz.. Może to niewłaściwy czas?
Pomiędzy rodzeństwem zapadła cisza. Lumine obserwowała chłopaka, który spoglądał pusto przed siebie ze zmartwieniem i czułością w oczach.
Nie będzie rozkazywać Aether'owi co ma robić. Jednak nie potrafi po prostu patrzeć, jak kilka lat po nagłym zniknięciu, Xiao wraca i znowu robi blondynowi nadzieję. Blondynowi, który już i tak trzymał się niewielkiej nici obłudy, nosząc na sobie szalik.
Po co wrócił, jeśli jedyne co daje Aether'owi to nadzieja?
Po co próbuje, jeśli nie chce tego osiągnąć?
Według niej serca studentów należą do siebie nawzajem. I zawsze będą; nawet jeśli to wszystko wygaśnie, gdzieś w głębi płomyk będzie jeszcze świecił. Może nie mocno, ale będzie.
Ale czemu nie dadzą temu wygasnąć już teraz? Nie umie tego ująć w słowa, lecz mimo pałającej wzajemnej miłości, niczego nie mówią. Jedynie ich oczy krzyczą, za wszelką cenę próbując wydostać na zewnątrz uczucia, które nigdy nie zostaną wypowiedziane.Obojga są tak blisko, by wypowiedzieć proste słowa, a zarazem tak daleko.
— Ale ja go kocham... — wyszeptał Aether, a jego oczy zaszkliły się lekko. — Wiem, że brzmię jak główna bohaterka beznadziejnego romansu, ale ja go kocham. Nie jestem zakochany, ani zauroczony... Ja po prostu... — wydusił wściekle. Chował za kurtyną złości smutek i zranienie.
CZYTASZ
"Golden Flowers." (Genshin Impact, Xiaether ━ modern au.)
أدب الهواة❝ - Aether - zaczął, jednak blondwłosy nie podniósł na niego wzroku. Stłumił westchnięcie i zsunął cienki szalik ze swojej szyi. Jak na październik było dosyć zimno, więc mama Xiao zmusiła go do założenia uszytego przez nią szalika. - Proszę. ❞ ━━━━...