Rozdział trzydziesty

26 4 0
                                    

Pewnym siebie krokiem weszłam w las, z jedną myślą...

Że nie pozwolę umrzeć kolejnej osobie, na której mi zależy.

I choć nie byłam pewna, czy niespodziewany gość jest Wygnańcem, przygotowałam się na walkę – zwłaszcza, że czułam przechodzące przeze mnie nieprzyjemne dreszcze, a instynkt działał na pełnych obrotach.

Dzięki temu moja czujność była zwiększona. Rozglądałam się we wszystkie strony, czekając tylko na niespodziewany atak. Jednocześnie zastanawiałam się, czy na pewno sobie poradzę. Udało mi się powstrzymać Wygnańca, który rzucił się na Fabiana w Chaviennie... Ale nie uratowałam Magdy.

Czy to był dobry pomysł, aby iść tutaj samotnie? Już nie raz udowodniłam, że być może nie zasługuję na miano Wybrańca i na dar z tym związany.

Ale nagle przypomniałam sobie słowa Lucyfera. Dar wybrał mnie z bardzo dobrego powodu. Bo pokazałam nie raz, że pomimo zadanych ran, które dla innych są niewidzialne, podniosłam się. Miałam w sobie niezwykłe pokłady determinacji, by żyć dalej.

I w tej chwili poczułam to samo. Byłam gotowa zmierzyć się z niebezpieczeństwem, zwłaszcza, że Connor i James niewiele mogli zdziałać.

Liczyłam tylko na to, że cokolwiek nas obserwowało, nie wpadnie na pomysł wdarcia się do domu, by zająć się moim przyjacielem i synem.

Przełknęłam głośno ślinę. Choć niepewność z początku zatrzymała mnie w miejscu, ruszyłam dalej, przypominając sobie, raz za razem, że jestem Wybrańcem, że na to zasługuję. I że muszę pokazać, kolejny raz, że nie jestem słaba.

Mam rodzinę. Wszyscy mnie wspierają. Są moją siłą.

Wzięłam głęboki wdech i nie pozwalając sobie na jakiekolwiek negatywne myśli, ruszyłam dalej, lecz nagle...

Odwróciłam głowę, gdy usłyszałam trzask, a następnie głośny śmiech. Napięłam mięśnie, ponieważ był to jeden z najgorszych dźwięków, który zmroził krew w żyłach. Z trudem powstrzymałam dreszcz obrzydzenia.

- Wywołałam wilka z lasu. Przyszedł do mnie, jak na rzeź. Nie wie, co go czeka. Powiem: pewna śmierć.

Nasze oczy się spotkały. Z ogromnym uśmiechem na ustach i pewnością siebie, zza drzewa wyłoniła się naprawdę piękna kobieta. A przynajmniej byłaby piękna, gdyby nie to, że na całym ciele była ubrudzona z czegoś, co bardzo przypominało błoto, a na odsłoniętym brzuchu nie widniała czarna błyskawica.

- Żyła sobie w pięknym domu – nieznajoma zaczęła kierować się w moją stronę. – Nie przeszkadzając nikomu. Ale w końcu ktoś się znalazł. Wygnańcy pozbędą się jej... Od zaraz.

- Piękne słowa. Szkoda tylko, że się nie spełnią. – rzekłam przerywając to krótkie przedstawienie, gdy nagle zrozumiałam, że ktoś jest za mną. Dziewczyna zaśmiała się głośno i bardzo sztucznie, gdy drugi wampir warknął cicho.

- Pan nas przyjmie z powrotem, gdy cię do niego przyprowadzimy. A potem zdobędziemy zaszczyt zabicia cię, gdy dar cię opuści i staniesz się niczym, jak pustą skorupą.

- Wasz pan? – spytałam marszcząc czoło i delikatnie odwracając głowę ku drugiemu wampirowi. Okazał się być mężczyzną, tak samo brudnym, jak jego znajoma.

- Wybraniec nic nie wie.

- Sam Lucyfer gówno wie – dodała kobieta. – Już nie mogę się doczekać, aż pan nas przyjmie.

- Zdajecie sobie sprawę, że dar jest tylko jeden? A was...

- Tysiące Wygnańców, czekających na dar. Odbiorą go szybko... Ale będzie żar!

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz