Minęły trzy dni od wybudzenia Willa. Chłopak całe dnie spał i budził się tylko wtedy, kiedy przychodzili lekarze, albo rechablitanci. Wszyscy byli zaskoczeni tym jak jest sprawny po takim czasie śpiączki. Willowi najbardziej przeszkadzała cukrzyca. Wszyscy wiedzieli, że panicznie boi się igieł, a więc odmawiał jedzenia, byleby nie brać zastrzyku z insuliną. Tata obiecał mu, że niebawem dostanie pompę w której kłuje się raz na kilka dni, ale Will i tak płakał z tego powodu. James promieniał. Siedział w szpitalu i rozwiązywał zadania z matematyki. Całkiem podobało mu się to nauczanie domowe. Rozwiązywał zadania, kiedy czegoś nie rozumiał połączał się z nauczycielami przez połączenie elektroniczne i tłumaczyli mu na osobności. Często dzwonił też do dziewczyn, ale nie za często. Częściej z nimi pisał.
- James...- wyszeptał nagle Will.
- Co jest?- zapytał, odkładając arkusz.
- Zawołaj tatę.- powiedział.Will zaczynał powoli mówić. Nie wiele, ale się odzywał. Z tego co wiedzieli chłopak Ethana jest na dwa tygodnie w szpitalu, dlatego miał odwiedzić Willa. Ethan mówił, że pomoże mu zaakceptować niepełnosprawność.
Will miał ledwie siłę sam wstać. Nie mógł nawet wstać z łóżka co go wykańczało. Wiedział, że przez jakiś czas będzie jeździł na wózku. Bał się, że tak zostanie.
- Co się dzieje?- zapytał przrstraszony James, wstając z fotela.
- Tatę.- powiedział Will.To, że Will nie mówił czasem było uciążliwe. Nikt nie wiedział czemu płacze, albo krzyczy. Wydawał z siebie pojedyncze słowa. Rozumieli, że czasem autyzm zamyka go w bańce i uniemożliwia mu mowę. W takich przypadkach był dla niego wręcz niebezpieczny.
James wybiegł z sali bardzo szybko. Poleciał do ojca, który musiał być w gabinecie lekarskim. Pewnie wypełniał dokumentację swoich pacjętów, a czasem przrprowadzał w tam wstępne diagnozy. James zapukał do drzwi.
- Proszę!- usłyszał.
- Tato, Will Cię woła.- powiedział zdyszany. Nie kryjąc, przebiegł pół szpitala.Ojciec od razu pobiegł na oddział. Wszyscy wiedzieli, że Will nie odezwie się do nikogo oprócz braci. Absolutnie nikogo. Nie powie pielęgniarkom co go boli. Będzie krzyczał i płakał. Tak więc w szpitalu musiał być ciągle i nieprzerwanie ktoś z rodziny.
- Williamku, co jest?- zapytał ojciec.
Słabo mi.
Pokazał na kartce. Obok jego łóżka znajdowała się całą tablica z emocjami, częściami ciała, dolegliwościami, słowami...- Zaraz coś zaradzimy...- powiedział, patrząc na jakieś parametry i zaczynając grzebać w szafkach. Will wiedział co to oznacza.
- Nie...- prosił, patrząc na ojca. Tak bał się igieł, szpitali. Wszystko było w tym miejsc niekomfortowe i złe.
- Will, spokojnie. Nie poczujesz.- powiedział, odsłaniając jego koszulkę.Jamesowi było szkoda brata. Tak szkoda... Gdyby mógł, przejąłby te choroby na siebie. Will nie zasługiwał na takie coś.
W porze obiadu Will ponownie odmawiał jedzenia. Nie chciał mieć znowu podawanego leku.
- Will...Niebawem dostaniesz pompę. Na prawdę. Teraz musisz się przemęczyć. No dalej. Wcinaj.- powiedział, podsuwając mu pod nos łyżkę kolejnej, obrzydliwej zupy
Will pokazał mu na kartce, że jest nie dobra. Ojcu opadły ręce.
- Will, no proszę. Niedługo nauczymy panią swiete tak gotować. Teraz musisz się zadowolić tym, co jest. Wiem, że obleśne.
- Czemu nie mogę jeść jak zawsze?- zapytał, dąsając się lekko
- Bo musisz trzymać dietę po przeszczepie, to raz. Dwa, jeszcze nie nauczyłeś się kontrolować cukrzycy. Na początku nauczymy Cię ważyć rzeczy, ile sobie podawać, kiedy coś zjeść. Rozumiesz Will? Najpierw musisz się kontrolować cukrzycę. Potem będziesz jadł co będziesz chciał. Nawet lody, słodycze, wszystko.
- Kiedy?
- Zależy kiedy się tego nauczysz i kiedy załapiesz. Będziemy Ci pomagać. Spokojnie. Trzeba powoli.
- Chodzić?
- A chodzić jeszcze się nauczysz.
- Kiedy?
- Zobaczysz. Na święta będziesz jeszcze chodził.
CZYTASZ
SIÓDMY SYN- Odkryć Siebie
Fiksi RemajaJames zaczyna proces tranzycji. Wszystko wydaje się iść po jego myśli, ale wiadomo, że w życiu czekają na nas przykre niespodzianki. Jedzenie ponownie staje się straszne, a także rodzinę Verumes dopadają ogromne problemy...Jak James sobie z tym wszy...