I

47 2 9
                                    

Był to koniec mojej trasy koncertowej. Stałam w pięknej, szarej, pokrytej diamentami sukience na środku sceny. Wiedziałam, że po trasie będę miała w końcu wolne. Wymarzony urlop na Majorce. A może we Francji?

Albo w Dubaju? Albo we wszystkich wymienionych miejscach. Kiedy schodziłam ze sceny, nagle przed oczami zaświeciło mi bardzo mocne światło i słyszałam ciągle:

"Wstawaj, wstawaj. 10 minut i jesteśmy na miejscu. Wstawaj, wstawaj. "

Obudziłam się nagle w samochodzie jadącym do hotelu w Dubaju należącego, do trenera FC Sułtani.

— witaj słoneczko. Wstajemy. — powiedział mój przyjaciel i menadżer James.

Z Jamesem jesteśmy bardzo blisko. Od najmłodszych lat spędziliśmy ze sobą czas. Jest dla mnie jak przyszywany brat. Łączy nas wiele aspektów, ale jeden zbliżył nas najbardziej. Oboje jesteśmy prawie sierotami.

Czemu prawie? Matka Jamesa zostawiła go od razu po urodzeniu, a jego ojciec nie żyje. U mnie sprawa jest taka sama tylko na odwrót. Mnie zostawił ojciec, a mama nie żyje. O jeszcze. James posiadał jeszcze brata z drugiego małżeństwa jego ojca.

James był 25-letnim mężczyzną pochodzącym z Rumuni. Miał ciemne włosy oraz oczy. Sylwetkę posiadał bardzo umięśnioną. Była to zasługa bardzo częstych treningów. Mądrzejszego człowieka jak on nie łatwo spotkać. Głowę do interesów, marketingu i księgowości miał idealną.

— a miałam taki piękny sen — powiedziałam, ocierając oczy.

— o urlopie zapewne... Ahhh... Też mi się marzy. — oznajmił ciemnowłosy, kierując samochód. - ten koncert i jedziemy do Rumuni. Tam będzie spokój i cisza. Piękne widoki, zamek i pełno strucli.

— wtedy nie będę musiała być na diecie i będę mogła, wpierdalać ile wlezie. Ta trasa światowa mnie już wykańcza — oznajmiłam, składając kocyk, którym byłam przykryta.

Trasa przeciągała się miesiącami. Koncerty kończyły się późno, a po nich od razu jechaliśmy w kolejne miejsce, w którym miało odbyć się widowisko. Często było one od siebie oddalone o 700 - 1000 kilometrów.

Spanie w samochodzie było normą, dlatego narobiłam sobie bardzo częstym bólem pleców i karku.

Ostatnim miejscem na liście miał być Dubaj. Z Sheikh'em zostało ustalone, że koncert miał być rozpoczęciem sezonu super ligi. Sama nie przepadałam za piłką nożną. Jak byłam mała sporo w nią grałam jednak nic po za tym.

Kiedy byliśmy w Sydney, dowiedziałam się o wszystkich szczegółach ostatniego występu. Byłam wściekła kiedy poinformowano mnie, że grać będą FC Sułtana przeciwko Supa Strikas.

Co pierwsi mnie w ogóle nie wnerwiali wręcz przeciwnie to strona przeciwna wręcz aż za bardzo. Miałam ogromna styczność z zespołami jak i samymi zawodnikami super ligi. Byłam częstym gościem na galach, na których śpiewałam w przerwach bądź ogłaszam wyniki.

Jednak z wszystkich zespołów najbardziej aroganckich i zaostrzonych w siebie zawodników można znaleźć w Supa Strikas. Najgorszy był El Matador.

Wielka gwiazda od siedmiu boleści. Wieczny adorator wszystkich makijażystek i fryzjerek. Jedna z nich, oczywiście przez niego, prawie spaliła mi włosy.

Nie lepszy był Klaus, który zawsze musiał ubrudzić moją sukienkę czymś słodkim. Shaker, który zawsze musiał na mnie wpaść. Mogłabym dalej wymieniać bądź opowiadać jednak nie mam ochoty.

Próbowałam być dla nich miła, jednak kiedy znowu Klaus zniszczył moją sukienkę przed najważniejszym wyjściem, wybuchłam. Uznawana byłam osobę opanowaną, miła i pomocna jednak wybuchłam.

Przynajmniej paparazzi się o tym nie dowiedzieli, a sprawa została zamieciona pod dywan.

— już jesteśmy — poinformował James, parkując przed hotelem.

Wyszliśmy z samochodu. James oddał kluczyki od pojazdu dwóm mężczyzna, którzy mieli zaparkować auto oraz je wypakować i wnieść rzeczy do pokoju hotelowego.

Wchodząc, do hotelu zachwycił nas każdy aspekt. Ściany w jasnych kolorach, pełno akcentów złota i diamentów. Wszędzie było pełno roślin, które dawały wrażenie atmosfery przyjaznej dla wszystkich. W holu znajdował się wielki żyrandol zrobiony z małych kamieni.

— Witam w hotelu Sheikh'a Ali Zaman. W czym mogę pomoc? —  spytała dość niskiego wzrostu blondynka.

— Witam serdecznie. Jesteśmy gośćmi specjalnymi pana Sheikh'a. Nazywam się James Rusu. Jestem menadżerem Panny Georgie Ledige. —  przedstawił się brunet, podając rękę recepcjonistce.

— To państwo. Miło państwa poznać. Pokój 360, piętro 60, winda 3. Tutaj mają państwo rozpiskę co na jakim piętrze się znajduje oraz mapę całej galeria, która jest połączona z hotelem. — kobieta położyła na blat dwie ulotki. Wzięłam je i schowałam do torby —  pokoju znajdują się złote karty, które nie mają limitu pieniędzy. Są to już państwa własność. W razie potrzeby proszę do mnie dzwonić. Życzę miłego pobytu.

—  Dziękujemy bardzo —  uśmiechnęłam się i po mału kierowaliśmy się do windy.

— musimy wykorzystać tutaj czas. Jest sporo atrakcji. Możemy po koncercie tutaj zostać kilka dni. —  poinformował mężczyzna, klikając guzik.

Chcąc się odezwać, nagle poczułam ogromny ból na lewej stronie twarzy. Upadłam na ziemię, łapiąc się dłonią za lewa część twarzy.

— Panno Ledige. Nic Pani nie jest? Wezwać doktora? — nagle podbiegła recepcjonista. —  A Panowie nie umieją czytać regulaminu? Jest wyraźnie napisane "zakaz uprawiania sportu na terenie do tego nieprzeznaczonym". Zgłoszę tę sytuację do Pana Sheikh'a!

— Nic ci się nie stało? Nie chcieliśmy. To nie było specjalnie.

"Supa strikas" - pomyślałam w pierwszej chwili kiedy usłyszałam ten głos.

— Georgia co jest? — spytał James, kucając przy mnie.

— nie widzę na lewe oko — poinformowałam.

Chłopak zabrał moje dłonie od twarzy i spojrzał.

— Pękła ci żyłka i masz całe oko czerwone. Wzrok powinien za chwilę wrócić. — powiedział, lekko dotykając mojego łuku brwiowego, na co syknęłam. —  Proszę o wezwanie okulisty. Cena nie gra roli.

Recepcjonista przytaknęła i odeszła do swojego stanowiska, z którego zadzwoniła.

— a ty wstawaj. Pomogę ci. Pójdziemy do pokoju i tam usiądziesz.

Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Wzrok zaczęłam po mału odzyskiwać będąc już blisko pokoju.

„Love song"~ Luźny JoeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz