Rozdział 1

1.7K 27 25
                                    

Tydzień temu, dowiedziałam się o przeprowadzce z San Diego na Florydę. Mój ojciec otwiera nową firmę na drugim końcu Stanów.
Czy tego chce? Nie, ale nie mam nic do gadania.

Czuje to w kościach, że ta przeprowadzka zmieni wszystko co dotychczas miałam i co budowałam.
Albo bardziej zmieni się moje życie przez osoby, które poznam.
Dzisiejszy dzień zamierzam spędzić z Clara — moją najlepszą przyjaciółką. Chce spędzić z nią resztę dni, przed wyjazdem. Od małego jesteśmy nierozłączne.

Boże dopomóż.

***

Właśnie opuściliśmy lotnisko, a na skórze poczułam gęsią skórkę, przez chłodniejszy wiatr, który zawitał na dworze. Lot minął dobrze nie wliczając ryczącego dzieciaka, który działał mi na nerwy. Siedział przede mną, a jego twarz co chwilę zerkała na mnie. Niestety nie umiałam się pohamować i zrobiłam do niego straszną minę.
Przez resztę drogi już na mnie nie spojrzał tylko ryczał do matki jeszcze głośniej.

Znajdujemy się na Florydzie w mniejszym miasteczku Melbourne, muszę przyznać, kiedy przyglądałam się widokom z samolotu, jest tu piękniej niż na zdjęciach. Czuje, że to miasto ma coś w sobie.

Albo kogoś.

Powolnym krokiem ruszyłam z rodzicami w stronę taksówki, zamówionej wcześniej . Wyjęłam z kieszenie telefon i po kilku godzinnym locie wyłączam tryb samolotowy. Na mój telefon odrazu wpłynęło pełno powiadomień z social mediów, ignorując powiadomienia weszłam w konwersacje zamierzając odpisać tylko Clarze.

Od: Diablica
Suko i jak jesteś już na Florydzie?

Zaśmiałam się, cała ona.

Do: Diablica
Clara musisz mnie odwiedzić tu jest lepiej niż na zdjęciach!!

Nie minęło 5 minut, a czuje jak mój telefon wydaje z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Diablica
Tęsknie już, bez ciebie będzie nudno. Mam nadzieje, że poznasz jakiegoś romeo kochaniutka.

Uśmiechnęłam się czytając tę wiadomość, będzie mi jej bardzo brakować, muszę iść do jakiegoś baru w tym tygodniu poimprezować. Za tydzień zaczynam ostatnią klasę w nowym liceum, a co za tym idzie?
Świętowanie ostatnimi dni wolności! 

***

Po 30 minutach jazdy w korkach, zbliżamy się do nowego domu, czuję się z tym dziwnie, mam wewnętrze uczucie pustki, byłam przywiązana do rodzinnego miasta. Chociaż nie wydarzyło się tam wiele dobrych rzeczy.
Pierwszym powodem przeprowadzki była nowa firma ojca, a drugim niestety to co się tam wydarzyło.

Kierowca poinformował nas, że za 5 minut będziemy na miejscu i już co mogę dostrzec jest,  że mieszkamy 100 metrów od plaży.
Może to głupie, ale to było moje mini marzenie od dziecka, wcześniej mieszkałam w samym środku miasta i to w mieszkaniu.
Po zapłaceniu kierowcy, wyszliśmy z pojazdu.
Skierowałam się do bagażnika auta, gdzie stoi już William, który wyciąga bagaże, reszta ma dojść, na tygodniu w tym moje ukochane auto.

Obracam się z walizką i widzę przed sobą dużą posiadłość. Bardzo nowoczesny dom przypominający luxury black hause, odrazu wpada w mój gust, ma dużo okien, w ogrodzie z tyłu widzę basen z ledami, które świecą się na czerwono. Zmierzam w stronę drzwi wejściowych, odrazu rzuca mi się w oczy piękny salon połączony z kuchnią. Wszystko jest czarne, ale jakie piękne zdecydowanie podoba mi się tu.
Na przeciwko nas jest bardzo podobny dom, lecz biały, ciekawe kto tam mieszka..

To nie tak, że wcześniej żyłam w złych warunkach, wręcz przeciwnie nasze mieszkanie było bardzo przestronne i nowoczesne. Miałam nawet kota, ale wyskoczył przez balkon. Pamiętam mój płacz, gdy dowiedziałam się od rodziców, że Sidney nie żyje.

soul of ashesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz