Rozdział III

53 7 8
                                    

Było skurwysyńsko ciepło oraz niesamowicie ciasno. Czułam jak moje ciało przykleja się do munduru, który miałam aktualnie na sobie.

Spoglądając na bok widziałam osoby, które podobnie do mnie, przekraczały temperaturę słońca, a z naszych twarzy ciekły hektolitry potu.

Tak dokładnie to siedzieliśmy w jelczu.

- Zaraz chyba się odwodnię - wymamrotała jedna z dziewczyn wachlując się swoją małą dłonią.

- Zamknij się - warknęła oschle inna, która wycierała pot ze swojego czoła. - Przez twoje narzekanie tracimy tlen.

I takim sposobem jej ostatnie zdanie rozpętało zaciekłą wojnę w całym pojeździe.

Mam już kurwa dość.

~🚬~

Po kilkunastu minutach, lecz dla mnie godzinach, nasz pojazd się zatrzymał, a my zostaliśmy wypuszczeni ze środka. Przed moimi oczami ukazał się całkiem spory las oraz jakieś niczym niewyróżniające się pole. Czując ten chłodny wiatr muskający moją zapoconą twarz, westchnęłam z ulgą.

- Japierdole, ale tu jebie, - Powiedział, co ciekawe, mój ulubiony i najbardziej znienawidzony szeregowy na świecie. - Czemu nikt nie odsłonił wam tej... płachty?

Tord stojąc obok, który, jak na niego przystało, pomagał każdej kobiecie wyjść za środka. Oczywiście, nie pomógł mi, bo jego zdaniem byłam już wystarczająco „duża". Zajrzał on do środka, po czym wbił swój wzrok w medyka, który się nami zajmował.

- Ja nic nie czułem. - Odpowiedział mężczyzna i delikatnie wzruszył ramionami.

Nic dziwnego, że nic nie czuł. Ten fajfus siedział z przodu z kierowcą.

Ich słodka wymiana zdań nie trwała zbyt długo. gdyż zaczęły zjeżdżać się te inne, piekielne jelcze. Cały nasz wyjazd sprowadzał się wyłącznie do jednej rzeczy - taktyki.

~🚬~

Czułam jak moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, a gardło paliło mnie tak mocno, że nie wytrzymywałam. Moje płuca nigdy tak bardzo nie prosiły mnie o powietrze, jak teraz. Serce waliło mi jak szalone w klatkę, chcąc z niej wręcz wyskoczyć. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam taka zmęczona, a to nawet nie jest połowa dzisiejszego dnia. Po co ja tutaj się zapisałam?

- Dawaj __! Wohoo! - Krzyczał Tord, który właśnie z oddali przyglądał się mi jak czołgałam się po ziemi z trzydziestokilową skrzynką na plecach. - Go __! Go __!

Cicho prychnęłam pod nosem na jego okrzyki, które roznosiły się echem po całym punkcie nauczania. Najchętniej zapadłabym się właśnie pod ziemię, albo schowała się do tej skrzynki. Albo oba.

Kiedy zakończyłam tą żałosną czynność, podniosłam się powoli z trawy i ściągnęłam tę okropną skrzynię z pleców. Nie minęła nawet sekunda, kiedy została mi ona wyrwana chamsko z rąk.

- No c'mon, może jakieś 'mogę'? - zapytałam zirytowana i podniosłam swój wzrok, by zobaczyć kto był na tyle odważny, by to zrobić.

To był on. Ta brązowowłosa roszpunka, która paliła papierosa w toalecie.

- Nie. - odpowiedział prosto, szczerze, z poważnym wyrazem twarzy. Bez bicia przyznam, że z bliska był przystojniejszy, trochę bardziej niż przeciętno-przeciętny.

Po tych słowach, po prostu odszedł na 'start', by zacząć robić to, co ja przed chwilą. Nawet nie zdążyłam nic więcej powiedzieć!

To, że jesteśmy w jednej sekcji, było niezłym zbiegiem okoliczności. Mogłam trafić na każdego w całej kompanii, a ja trafiłam na niego. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy raczej płakać z tego powodu.

W trakcie kiedy rozmyślałam o naszej krótkiej wymianie zdań, łapiąc przy okazji oddech, który straciłam przez czołganie się, podszedł mój ukochany przyjaciel.

- I jak? Fajnie? - zapytał Larssin, a ja spojrzałam na niego kątem oka, nawet mu nie odpowiadając. - Ahh, wiedziałem. Mówiłem ci, że jest tu fajnie.

Cicho westchnęłam na jego słowa, a swój wzrok ponownie skupiłam na tym tajemniczym chłopaku.

- Powiem ci, __, że to jest mój żywioł, - mówił podekscytowany. - Ten brud, pot i łzy są dla mnie, uhh, chęcią do działania! Do bycia legendą, do posiadania władzy! Kumasz to, __?

Odpalił się jak zawsze, kiedy mowa była o wysiłku, wojsku albo planach na przyszłość. Na jego słowa jedynie przytaknęłam, nadal obserwując kiedy brązowowłosy założył skrzynkę na plecy.

- Ta siła w innych, we mnie, jest niesamowita! Widząc tę determinację w oczach, nawet w twoich, żeby skończyć ten punkt nauczania i przejść do następnego jest taka, kurwa, cudowna! - dalej mówił, a ja tylko przytakiwałam. - Ohh, czuję się tu jak w domu.

- Masz spierdoloną wizję słowa 'dom'. - odpowiedziałam, a ten tylko machnął ręką.

- A ty jak zwykle jesteś taka negatywna, ughh - narzekał kręcąc swoją głową, sprawiając, że kosmyki jego karmelowych włosów wpadały mu w oczy. - Powinnaś znaleźć tu siłę do działania. Przecież jak założę własną armię, to nie zatrudnię cię w niej z takim, hmm, sposobem myślenia.

Ta, bo czekam tylko na to, by wstąpić do jakiejś armii.

- Ciężko jest tutaj znaleźć jakąkolwiek siłę do działania, kiedy skupiam się wyłącznie na ciężarze skrzynki na plecach - odpowiedziałam na jego słowa, mrużąc przy tym oczy, kiedy skupiłam się jak brązowowłosy zaczął się czołgać.

- A ja uważam, że chyba znalazłaś tu inną siłę - zauważył Tord, uśmiechając się w ten irytujący sposób.

Warknęłam pod nosem na jego słowa, wiedząc, że zauważył mój skupiony wzrok. Chociaż, nie ma tu się czego dziwić, ja dosłownie wpatrywałam się w tego chłopaka jak w obrazek.

- To Paul, dokładniej Vord - oznajmił Larssin i również skupił swoje szare oczy na czołgającym się mężczyźnie. - Nie jest jakoś super inteligentny, w porównaniu do mojego geniuszu, ale jest spoko. Taki wiesz, przyjemny na swój sposób. Najważniejsze jest to, że jest oddany... no i silny, jak widać.

Nawet nie musiałam go prosić, a ten dosłownie opisał mi to, co o nim wie. W takich momentach, byłam wdzięczna, że mam z nim kontakt i nie przestał się ze mną zadawać, kiedy dałam mu kosza.

- Paul Vord - mruknęłam pod nosem, testując jak jego imię brzmi wypowiedziane z moich ust, a Tord przytaknął.

Musiałam przyznać, iż wzmianka o jego sile, była trafiona. Paul bezproblemowo pokonał ten odcinek, a na jego czole nie było ani jednej kropli potu. To było całkiem śmieszne, biorąc pod uwagę, że ja prawie zesrałam się w trakcie tego... czegoś.

Vord skończywszy, wstał spokojnie z trawy, delikatnie otrzepując swój mundur z resztek ziemi. Ściągnął on skrzynkę z pleców, a kiedy podszedł do mnie oraz Torda, po prostu wepchnął mi ją w dłonie.

- Twoja kolej - powiedział krótko Paul, a następnie odszedł kilka kroków dalej, by spojrzeć na inne osoby z naszej sekcji, która robiła to samo co my.

Mój ulubiony szeregowy, który stał nadal obok mnie, sucho się zaśmiał i poklepał mnie po ramieniu.

- Go __, go __ - powtórzył sarkastycznie te same słowa otuchy, jakimi poczęstował mnie wcześniej.

Głęboko westchnęłam na jego prześmiewcze słowa i po raz ostatni spojrzałam w stronę brązowowłosego.

Paul pierdolony Vord.

~~~~

guess whos back from jail
wiem, wiem, zapal do pisania mam niesamowity, nie ukrywam tego. przycupne sobie, rozpisze i cos ogarne. postanowilam w swoim krotkim zyciu, ze napisze fanfik z kazda postacia i zamierzam to zrobic. pozdrawiam cieplutko i widzimy sie (miejmy nadzieje) niedlugo!
a jak ktos jest ciekawy co tam u mnie, to w opisie mam podanego tik toka oraz linktree z socjalami :D

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Od początku /Eddsworld|PaulxReader\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz