Aslan
- Zakończenie terapii w szpitalu nie pozwala na wystawienie świadectwa sukcesu.
Słowa lekarza rozbrzmiewały mi w głowie. Od wizyty minęło zaledwie pół godziny, jednak ja dalej tkwiłem w tym samym miejscu na parkingu. Nie byłbym w stanie włożyć kluczyka do stacyjki i odjechać.
Wszystko to co się tu wydarzyło, stałoby się dla mnie nierealne. Dopóki stałem w tym miejscu i obserwowałem przepływ ludzi w drzwiach wierzyłem, że to nie był sen.
Pożegnałem matkę, która dzielnie przesiedziała ze mną całą wizytę. Zadawała pytania i upewniała się co do słuszności kolejnych kroków. Byłem pod wrażeniem.
Nie wiem, dlaczego spodziewałem się po niej czegoś zupełnie innego. W końcu była moją matką. Osobą, która wydała mnie na świat. Rzekomo z miłością.
Jednak moje postrzeganie jej jako dobrego rodzica uleciało już dawno.
Odjechała taksówką niedługo po wyjściu z budynku, kiedy wyjawiłem jej, że potrzebuję chwili w samotności.
- Pewność zyskamy dopiero po kilku, może nawet kilkunastu latach. Do tego potrzebny jest długi czas obserwacji i wiele wizyt kontrolnych. Rozpiszę je Państwu już teraz. Właśnie ta obserwacja jest istotna w procesie leczenia. Niemniej, Panie Sorin, na obecną chwilę możemy się pożegnać. Chemioterapia się powiodła.
Szczególnie ostatnie zdanie utkwiło mi w pamięci. Chciałem krzyczeć. Ze szczęścia. Czułem, jak całe ciało trzęsło się od środka. Radość rozsadzała każdą komórkę.
Miałem za sobą trudną drogę i kolejną, podobną jeszcze przed sobą, ale liczyło się tylko to, że wyzdrowiałem. Zwalczyłem cholernego raka. Jeszcze tego dnia poznałem lekarza, który miał prowadzić moją obserwację po chemioterapii. Było to niezbędne, aby obserwować, czy problem nie powraca.
Pragnąłem ogłosić to światu. Wyartykułować to każdej osobie, która mijała moje auto. Wszyscy musieli się dowiedzieć.
Było to dla nich nic w porównaniu do problemów z jakimi sami mogli się mierzyć. Mimo to wierzyłem, że dziś cały świat cieszy się razem ze mną.
W pierwszej kolejności jednak musiałem poinformować tą jedną, konkretną osobę. Serce podpowiadało mi, że tego dnia oboje będziemy skakać ze szczęścia.
Bo przecież, skoro los uśmiechnął się do mnie, musiał zrobić to także do niej.
***
- Szlag, Nora. Który to twój pokój? - mruknąłem pod nosem.
Krążyłem wokół niedużego białego domu. Nie pamiętałem drogi tutaj, ale wiedziałem, że jestem pod odpowiednim budynkiem. Trzymałem czarne pudełko w dłoni starając się nie wywrócić całej jego zawartości.
Dopiero na miejscu zorientowałem się, że nigdy nie byłem w domu dziewczyny. Odwoziłem ją, to fakt. Nigdy jednak nie miałem okazji poznać rozkładu pomieszczeń, co okazało się moim problemem właśnie w tej chwili.
Pani z domu naprzeciwko już od dłuższego czasu zamiatała ganek rzucając mi przeszywające spojrzenie. Byłem pewien, że jeśli pokręcę się tutaj jeszcze dłużej, zamiast Nory spotkam funkcjonariusza policji, który upomni mnie o podejrzane zachowanie.
Pech chciał, że wścibska kobieta miała idealny widok nawet na bok domu, czyli miejsce, do którego udałem się zamiast zapukać do drzwi. Nie przeskoczyłem przez płotek, a jedynie sam otworzyłem sobie furtkę.
CZYTASZ
No more hope
RomanceŻycie siedemnastoletniej Nory Evander traci barwy, gdy ta dowiaduje się o swojej chorobie. Na rzecz leczenia musi zrezygnować z dawnego stylu życia, przez co nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Do tego dochodzi utrata przyjaciółki i proble...