Nigdy nie bywałam na Farland. A to stamtąd wywodziły się wszystkie legendy. Mówiono tam o syrenach i innych potworach morskich, o wróżkach i elfach zamieszkujących niegdyś Stare Lądy. Podobno to na Farland widywano mityczne stwory, o których opowiadają historie. Ongiś jeden rybak wykopał szczątki węża morskiego na pobliskiej Czarnej Plaży, niedaleko miasta. Gdy zabrali kości i zbezcześcili jego pochówek, kilka dni później wypływając w morze, natknęli się na bestię czyhającą na nich głęboko pod wodą. Wąż zatopił statek w ramach zemsty, a rybak razem z załogą przepadli na dnie morza.
Wiele z tych opowiastek uważano za kompletne bzdury, i że to tylko szaleni mieszkańcy zmyślali te historie, by móc zyskać więcej turystów. Mieli bzika na punkcie legend, dlatego też tak głęboko w nie brnęli, że aż potracili rozumy.
A my właśnie tam płyniemy.
Z moim nowym towarzyszem podróż trwała znośnie, choć momentami miałam ochotę wyrzucić go za burtę przez te jego beznadziejne dowcipy. Nie denerwował mnie, gdy spał. Wtedy mogłam odpocząć od jego dziwnych zagwozdek i anegdot.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - zapytał, gdy trzymałam za ster. Powolnym krokiem, jeszcze ospały wszedł na mostek, zapinając guziki swojej koszuli. Jego szelki swobodnie zwisały po bokach spodni.
- Przyjemniej jest prowadzić statek bez ględzenia o złym sterowaniu - parsknęłam, a on przeczesał palcami swoje mokre włosy. Zapewne był świeżo po kąpieli.
- Idź odpocząć, Lisico - powiedział, podchodząc do mnie bliżej i kładąc rękę na sterze.
- Jeśli nie pamiętasz mojego imienia, mogę ci to napisać na ręce - warknęłam, ale odstąpiłam mu miejsce i skierowałam się do schodów.
Z tyłu usłyszałam cichy śmiech, na który przewróciłam oczami. Nie chciało mi się spać, jednak miałam ochotę na ciepłą kąpiel.
W kajucie wszystko było naszykowane. Wanna z wodą, ręczniki oraz płyny do kąpieli, a także parawan. Pokręciłam głową z uśmiechem. Jednak w środku tego dupka kryje się choć cień kurtuazji.
Spędziłam w wodzie dłuższą chwilę, napawając się zapachem płynu z dzikiej róży i przyjemnym ciepłem, przechodzącym przez moje ciało. Stopy oparłam o krawędź wanny i zanurzyłam głowę w wodzie.
- Lisico, ziemia na horyzoncie! - Killian wpadł do kajuty, a ja dziękowałam w duchu, że postawiłam ten parawan. Przeklęty grajek.
- Wyjdź stąd! - krzyknęłam, a potem usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wychyliłam lekko głowę, na szczęście chłopaka nie było w kajucie. Odetchnęłam z ulgą i wyszłam z wanny, okrywając się ręcznikiem.
Ubrałam się w białą koszulę i gorset oraz długą, brązową spódnicę, a na stopy założyłam skórzane i wiązane buty za kostki.
Wyszłam z pomieszczenia, czując chłodny wiatr, który owiewał moje mokre włosy. Stanęłam na forkasztelu i ujrzałam maleńki kawał wysepki daleko na horyzoncie. Następnie ruszyłam do Killiana.
- Masz szczęście, że był rozstawiony parawan, inaczej byłabym skłonna wydłubać ci oczy - rzuciłam w jego stronę. - A jakbym spała i byś mnie obudził, również stałaby ci się krzywda.
- Brak snu ci chyba nie służy - odparł z nonszalancją.
Postanowiłam nie wdawać się z nim w dyskusję, tylko udać się na spoczynek. Miałam nadzieję, że już więcej nie będzie mi tam wparowywał bez ostrzeżenia.
***
Dopłynęliśmy na wyspę parę dni później. Gdy zatrzymaliśmy się w porcie na wybrzeżu wiało pustkami. Ani śladu żywej duszy, a był środek dnia. Zmrużyłam oczy od rażącego słońca i rozejrzałam się dookoła. Domy ustawione w rzędzie były koloru szarawego, a drzwi i okna zastawione dechami, przebitymi gwoźdźmi.

CZYTASZ
Złoty Enigmat
FantasyI część trylogii: Wyspy Mysterium Marina, córka słynnego pirata i złodzieja, odkrywa pewne zapiski dotyczące jej matki i ogromnego skarbu na jednej z pradawnych Wysp Mysterium, na których zło czai się w każdym zakamarku. Tajemnicze lądy i niebezpie...