Rozdział 8

113 10 25
                                        

Następnego poranka przez chwilę myślałam, że odwiedziny Vanessy to był tylko sen, ale okno wciąż było lekko uchylone, po tym jak nie domknęłam go po jej wyjściu. W piersi poczułam jakieś ciepło i trzepot motylków, których nie potrafiłam zinterpretować, więc postanowiłam o nich nie myśleć.

A mimo to, że nie chciałam o tym myśleć, kiedy brałam rano prysznic, te myśli wracały do mnie jak bumerang. Czasem tak jest, że im bardziej próbujesz o czymś nie myśleć, tym więcej twój mózg poświęca temu uwagi. Woda spływała mi po plecach, a do mnie napływały wspomnienia tego jak Vanessa dotknęła moich ust z czekolady. Po prostu chciała je wytrzeć, prawda? To nic nie znaczyło, co nie? I dlaczego ciągle o tym myślałam?

Nigdy wcześniej nie poświęcałam tyle uwagi relacjom z innymi dziewczynami. Zawsze patrzyłam na nie jako na zwykłe przyjaźnie, nigdy nie były dla mnie niczym więcej, przecież to z facetem szukałam związku. To dlaczego teraz już nie byłam tego taka pewna?

Zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica, zakańczając ten tok myślenia.

Pod szkołą jak zawsze czekała na mnie Amelia, Ethana jak na razie nie było widać na horyzoncie i miałam mały plan unikać go przez jakiś czas, choć to raczej nie zniechęci matki przed swataniem nas, niestety.

- Słyszałam, że również wybierasz się na imprezę charytatywną do Greenów - powiedziała moja przyjaciółka w drodze do klasy.

- Tak, niby pod pozorem ratowanie wizerunku, ale podejrzewam, że to chytry plan mojej mamy na próbę wyswatanie mnie z Ethanem - westchnęłam ciężko.

- Przynajmniej ja tez tam będę - powiedziała pocieszająco.

- I chyba tylko to pomoże mi przetrwać tą imprezę.

- Widziałam nagłówki w prasie o fabryce czekolady. Słabo wyszło, ale nie pierwszy raz- Amelia miała rację, takie skandale były dość codzienne, parsa lubiła wszystko rozdmuchiwać.

- Rodzice zabronili mi zadawać się z Vanessą twierdząc, że sprowadza mnie na złą drogę i nie należy do naszego świata.

- A ty co na to? Według gazet była wściekła.

- Dalej utrzymuję z nią kontakt... - wyznałam.

- Ryzykownie. Wiesz, że twoja matka się wkurzy jak się o tym dowie? Bardzo się wkurzy znając twoją matkę. Ale będę cię wspierać we wszystkich twoich ryzykownych posunięciach.

- Dzięki Amelio - byłam wdzięczna za jej wsparcie, bo czułam, że naprawdę go potrzebuję w sytuacji w której się znalazłam.

Czy to dobrze, że przeciwstawiłam się rodzicom? Czy to było dobre? Może powinnam ich słuchać, może wiedzieli co dla mnie lepsze i chcieli mnie chronić? Przecież ile razy ktoś zakumplował się z bogatymi dzieciakami dla ich kasy. Jednak nie potrafiłam uwierzyć by Vanessa taka była.

Ten dzień w szkole był dla mnie równie męczący jak każdy inny. Ciągłe potrzeba zdobywania jak najlepszych ocena wymagała ciągłego skupienia na każdej lekcji i pilnego uważania. To wszystko sprawiało, że mój mózg czasem, na przykład tego dnia, się przegrzewał i miałam wrażenie, że dochodziło w nim do spięcia. Czasami zastanawiałam się czy warto, ale przypomniałam sobie mamę, która pokłada dużą wiarę w moją naukę i przyszłość, która mnie czeka dzięki dobrej nauce.

W dniu imprezy charytatywnej państwa Greenów, byłam wykończona po szkole. Tego dnia mieliśmy dwa sprawdziany i projekt na zaliczenie, więc miałam wrażenie, że głowa lada moment mi pęknie. Nie wiedziałam jak przetrwam ten wieczór. Jeszcze w ciągu dnia Ethan mnie zaczepił, przypominając o imprezie, jakby potrafiła o niej zapomnieć podczas gdy matka uświadomiała mnie o niej trzy razy dziennie.

Fallen CinderellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz