Rozdział 5

1K 21 18
                                    

— Nie proszę, nie dotykaj mnie. - załkałam błagając.

— Teraz nie? Mogłaś przestać kusić. Dobrze o tym wiesz. - powiedział śmiejąc mi się prosto w twarz.

Płakałam i błagałam go aby przestał, ale on nigdy nie brał moich słów na poważnie. Przecież jestem jego dziewczyną i zawsze mam tego chcieć.

Obudziłam się i natychmiast podniosłam do siadu. Łzy lały się ze mnie litrami. Wiedziałam, że sny z nim powrócą.

Nic nigdy nie trwa wiecznie.

Wiem, że już nie zdołam usnąć, więc patrze na zegarek. Jest godzina piąta nad ranem. Dziś mam na dziewiątą lekcje.

Zebrałam się powoli z łóżka i poszłam do łazienki.
Ubrałam się w sportowy strój i szybko zeszłam na dół. Ubrałam New Balance i wyszłam przed dom.

Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam poranny trening.

Biegłam tyle, ile sił w nogach, aby pozbyć się z go z głowy. Ból fizyczny przynosi ukojenie, chociaż na chwilę można przestać myśleć o tym psychicznym.

Nagle wpadłam na kogoś.

— Kurwa mać uważaj jak łazisz. - wydarłam się. Dziś moje hormony szaleją, tak dostałam okres.

— Znowu się spotykamy. Wiem, że na mnie lecisz - spojrzałam w górę i zobaczyłam tego osła.

— Jak widać to ty na mnie lecisz i zejdź mi z drogi. - burknęłam zła.

On jednak nie posłuchał, czułam jak wypalał w moim mózgu dziurę. Jakby chciał wiedzieć o czym teraz myśle?

— Chce biegać? - powiedziałam i wyminęłam go.

Biegłam jeszcze szybciej niż przed tem.

W końcu po godzinie dotarłam do domu zupełnie zmęczona i cała przepocona.

Skierowałam się do kuchni, aby napić się wody.
Całą szklankę wypiłam za jednym haustem.

Następnie ruszyłam do łazienki i tam wykonałam codzienne czynności.

Dziś założyłam czarne jeansy, krótki biały T-shirt, na to białą zapinaną bluzę. Dodałam naszyjnik od babci i związałam włosy w wysoki kucyk. Na twarz nałożyłam więcej korektora niż zazwyczaj. Musiałam zakryć ciemne kręgi pod oczami. Dodałam bronzer, róż, wypełniłam brwi i ułożyłam, nałożyłam tusz i przezroczysty błyszczyk z konturówką.

Podeszłam do lustra i stwierdziłam, że nie wyglądam najgorzej.

Zeszłam na dół i zaparzyłam sobie czarną kawę i postawiłam dziś znowu na sałatkę.

Powoli dodawałam przygotowane produkty;
sałatę, pomidora, ogórka, fetę i na końcu kurczaka, na koniec wszystko polałam odrobiną oliwy.

Zajęłam miejsce na krześle przy wyspie kuchennej i zajadałam się sałatką, popijać przy tym kawę. Takiej kawy było mi trzeba i niestety czuję, że będę miała niezłe zakwasy.

Słyszę kroki z góry, a to oznacza, że rodzice wstali.

— Dzień dobry. - witam się z rodzicami.

— Dzień dobry Sarah. - odpowiadają, niemal równocześnie.

Uśmiechnęłam się do nich kończąc posiłek.
Zanim włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Zamierzałam zapytać o coś tatę.

— Tato.. mogłabym pojechać dziś twoim motocyklem do szkoły?- zrobiłam oczka niczym kot w butach i ułożyłam ręce jak do modlitwy. William popatrzył na mnie i zmrużył oczy, po czym kiwnął głową.

soul of ashesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz