Minęło kilka dni odkąd Kaveh wyjechał, a tajemniczy plan Alhaithama ruszył swoim życiem. Jednak.. coś się wydarzyło, że Kaveh wrócił wcześniej niż to planował. Dostał list do miejsca gdzie się zatrzymał na te kilka dni i to on spowodował jego powrót.
Wszedł pospiesznie do budynku akademiyi już praktycznie na bezdechu i zaczął się rozglądać za swoim współlokatorem. Wiedział, że raczej znajdzie go w domu Daeny, czyli w bibliotece należącej do akademiyi.
Gdy tam wszedł to zauważył go praktycznie na samym wejściu. Od razu do niego poszedł szybszym krokiem i miał jedynie ochotę mu przywalić. Jednak wiedział, że to niezbyt dobre powitanie będzie.
– Alhaitham! – Odezwał się dość głośno Kaveh do Alhaithama, który jakby nigdy nic czytał kolejną książkę. Każda wyglądała tak samo tak naprawdę. – Odłóż to na chwilę.
Alhaitham spojrzał na niego i z westchnieniem odłożył książkę.
– Tak? – Odezwał się jakby nigdy nic, a to jedynie wkurzyło blondyna bardziej. – Poza tym co tu robisz? Miałeś być na pustyni do przyszłego tygodnia.
– Poważnie teraz mówisz? – Zapytał jakby niedowierzał, bo tak w zasadzie było. – Wysyłają mi list, że coś się z tobą dzieje. Że jest malutki kryzys w akademiyi, bo czterech naszych mędrców właśnie nimi już nie jest i szukają przez to nowych, a ty mnie pytasz co tu robię?!
Uniósł się o wiele bardziej niż zamierzał i pewnie zwrócił na nich uwagę wielu osób będących w tym miejscu. Pomimo tego, że było one ogromne.
Zakłopotany lekko Alhaitham przysunął po prostu krzesło by Kaveh usiadł. Na początku chwilę o to się przegadywali, ale ostatecznie Kaveh usiadł na miejscu i słuchał co miał Alhaitham do powiedzenia.
Ich szczera rozmowa nie obyła się bez wcinek Kaveha czy uderzeń lekkich Alhaithama, gdy blondyn dowiadywał się co oni wyprawiali w akademiyi. Koniec końców jednak wiedział, że to co zrobili było bardzo słuszne i poniekąd był wdzięczny za taki finał tej sprawy.
– Teraz już wiesz czemu nic wcześniej Ci nie chciałem mówić? – Zapytał Alhaitham po opowiedzeniu całej tej historii, która sięgała jeszcze zanim Kaveh w ogóle wyjechał na pustynię.
Kavehowi zrobił się nie ukrywając trochę głupio. Naskoczył na niego jakby nie wiadomo co zrobił, chociaż faktycznie nabroił, a zrobił to dla całego Sumeru.
– Tak.. wybacz, że aż tak naskoczyłem. – Mruknął z opuszczoną głową, jednak po chwili znów podniósł spojrzenie na niego. – Jednak nie rozumiem czemu odrzuciłeś okazję bycia wielkim mędrcem.
– Nie lubię być liderem. – Wzruszył ramionami i wziął znowu w rękę książkę, którą wcześniej czytał. Następnie odrobinę ją uniósł, by zwrócić uwagę blondyna. – Wolę to. Bycie skrybą mi odpowiada.
Kaveh zaśmiał się cicho i skinął głową. To był typowy Alhaitham, którego zna już od wielu lat. Siedział już książkach odkąd tylko go pierwszy raz zobaczył w budynku akademiyi.
Blondyn przysunął krzesło jeszcze bliżej do srebrnowłosego i go szczerze przytulił. Nie przyzwyczajony Alhaitham jak zwykle w pierwszej chwili zareagował otępieniem, dopiero po chwili odwzajemnił gest.
– Cieszę się, że nic Ci nie jest. Nie odwalaj już takich akcji.
– Nie obiecuje, ale się postaram. Przynajmniej dotrzymałem obietnicy.
Kaveh delikatnie się uśmiechnął. Pomimo tego, że Alhaitham nie miał jak tego zobaczyć to wyczuł na swojej skórze. Sam lekko uniósł kącik ust.

CZYTASZ
Sun and Moon || Kavetham (PRZENIESIONE)
Fiksi PenggemarKaveh nigdy nie sądził, że jego droga z Alhaithamem skrzyżuje się w momencie, w którym postanowi sprzedać swój rodzinny dom. Od tego momentu zostali współlokatorami i.. może wkrótce będą dla siebie kimś więcej? 12.07.23 - 4 w #genshin 22.07.23 - 5 w...