O incydencie sprzed dwóch dni zdążyłam już zapomnieć. Chłopak, którego tamtej nocy było dane mi poznać, jeżeli można tak to nazwać nie stanął mi na drodze przez ten czas. Przez cały weekend nie myślałam o niczym, niż nadchodzący test z historii, który miał odbyć się na koniec tygodnia. Nienawidziłam tego przedmiotu tak samo jak pizzy hawajskiej. Ktoś kto kochał te dwie rzeczy na raz był pieprznięty. Na dodatek nauczycielka od historii, pani Thompson nie darzyła mnie sympatią. Od samego początku uczęszczania do tej cholernej placówki obrała sobie mnie za cel. Nie ważne czy potrafiłam dany temat czy też nie, zawsze znalazła jakieś ale. Jakby jeszcze tego było mało daty historyczne z trudem potrafiłam zapamiętać. Przez weekend zdążyłam nauczyć się niecałe dwa tematy z całego działu. Krótko mówiąc byłam w dupie.
- Nicolas, Elizabeth zabierze się dzisiaj z tobą do szkoły - nakładając nam porcję naleśników pani Johnson skierowała swoje spojrzenie na syna.
- Nie może przejechać się autobusem? Jest za jakieś dziesięć minut kochanie - drugie zdanie było skierowane do mnie. Na jego paskudnej twarzy pojawił się ten irytujący uśmiech, a ja przewróciłam oczami.
- Kochaniem to możesz nazywać swoje panienki w nocy - powiedziałam na tyle cicho, aby tylko on mógł to usłyszeć. Jego matka nie wiedziała, że jej idealny synek pieprzy się z pierwszą lepszą laską po imprezie w ich domu. Wiedziałam, że gdyby dowiedziała się tego ode mnie zginęłabym z rąk Nicolasa.
- Nicolas jak matka coś mówi masz to zrobić - w przedpokoju stał pan Johnson kierując się w moją stronę. Poczochrał mi idealnie ułożone włosy i podszedł do swojej żony. Nicolas przewrócił tylko oczami i zabrał się za jedzenie swojej porcji naleśników.
Czasami miałam wrażenie, że Nicolas zachowywał się jak dupek w stosunku do mnie, bo był zazdrosny, że jego rodzice nie poświęcają całej uwagi jemu. A dzielą ją na nas dwóch. Nie mogłam mu mieć tego za złe, gdyż wychowywał się jako jedynak przez dziewięć lat, a ja niespodziewanie wkroczyłam do jego życia burząc jego mur zwany ,,dostanę wszystko co chce". Próbowałam nawiązać z nim pokojowe kontakty, lecz z tym człowiekiem było to po prostu nie możliwe.
- Uczesz te swoje kudły, bo wygląda jakby cię piorun pierdolnął - chłopak wstał z miejsca, wrzucając talerz do zlewu - czekam w aucie masz pięć minut! - na moje usta wpłynął mały uśmiech. Może i nienawidziłam tego człowieka, lecz czasami potrafił okazać czułość wobec mnie.
Zeskoczyłam ze stołka, odkładając talerz w to samo miejsce co Nicolas przed chwilą. Do pierwszych zajęć miałam jeszcze godzinę, lecz czekanie na szkolnym korytarzu było lepsze, niż jazda autobusem.
- Słońce, bądź proszę wcześniej w domu. Na kolację będziemy mieli gości. Nie chciałabym, żebyście oboje z bratem zaprezentowali się źle - pokiwałam głową twierdząco zmierzając w stronę wyjścia. No tak, znowu trzeba będzie odegrać teatrzyk idealnej rodzinki. Coraz bardziej męczyły mnie sekrety w tej rodzinie. Moja maska pomału zamieniała się w kurz.
***
Przez całą drogę do szkoły w samochodzie panowała głucha cisza pomiędzy nami. Oboje nie byliśmy typem osób, które rozmawia o wszystkim. Tym bardziej nie w swoim towarzystwie. Wychodząc z czarnego mustanga chłopaka poinformowałam go o dzisiejszej kolacji. Nie interesowała mnie jego odpowiedź, ani czy to usłyszał. Trzasnęłam drzwiami, wiedząc, że pewnie chłopak patrzy się na mnie wzrokiem, który mógłby zabijać. Skierowałam się za budynek szkoły wyciągając z plecaka zapalniczkę. Prywatna szkoła miała to do siebie, że była strzeżona z każdej strony. Nikt tutaj nie wejdzie i nie wyjdzie bez identyfikatora szkoły. Była niczym forteca nie do przejścia. Przez trzy lata przebywania w tej placówce, zdążyła nauczyć się pod jakim kontem i gdzie są zamieszczone kamery. W taki oto sposób mogłam palić niezauważona na terenie szkoły.
CZYTASZ
Love is a monster
Fiksi RemajaElizabeth była zwykłym dzieckiem, z problemami rodzinnymi, z którymi jakoś sobie radziła. Jej dziecięce życie legło w gruzach, kiedy wbrew jej woli zabrano ją od matki, z którą do dziś nie wie co się stało. Kiedy Elizabeth dorasta i staje się nastol...