Ronja

991 20 10
                                    

- kto ma taki kaszel?- Usłyszałam głos Vince.

- Tola.- powiedział Tony. Już nic nie usłyszałam bo byli w kuchni a ja u siebie. Oddychałam powoli, aż znowu mi się zaczął atak kaszlu. Ktoś mnie dotknął w ramię i trzymał za nie. Był to Will, i wpatrywał się we mnie. Zaczął lekko klepać moje plecy.

- Wszystko dobrze Malutka?- powiedział Will, przestając bo skończył mi się kaszel.

- Nie- powiedziałam i oddychałam.

- Powiem Vincentowi.- powiedział Will.

- Ja wszystko wiem.- powiedział Vince, akurat wchodząc do mojego pokoju.- powiedz mi Tola, czemu nikomu nie mówiłaś że się źle czujesz?

-nie wiem.- powiedziałam.

- Jutro przyjdzie do ciebie lekarz i cię zbada, a teraz się połóż.- powiedział Vincent.

- Chodź malutka.- powiedział Will i mnie złapał za rękę. Usiadłam na łóżku, a Will mnie przykrył kołdrą.-było mówić, że się źle czujesz.

- przepraszam.- powiedziałam.

-idę zrobić ci herbatę.- powiedział i wyszedł. Zamknęłam oczy na chwilkę. Usłyszałam otwieranie moich drzwi. Była to święta trójca.

- Co wy robicie?- powiedziałam powoli.

- Usłyszeliśmy że chora jesteś. Mówiłem Ci żebyś nie wychodziła z domu! A ty co?!- powiedział Tony.

- Tony ma rację.- powiedział Shane.

- dobra sorry.- powiedziałam z z irytacją.

- Nie dobra sorry tylko tak nie możesz robić. Czego ty nie rozumiesz!?!- powiedział Tony a mi do oczu napłynęły łzy. Nie lubiłam jeśli ktoś używaj podniesionego głosu na mnie. Czy on naprawdę tego nie rozumie? Przypominały mi się przez to wspomnienia. Nie lubiłam tego w nim..- nie płacz tylko rozmawiaj, bo to śmieszne jest.

- śmieszny jesteś ty, takim zachowaniem. Powiedzcie Willowi żeby przyszedł do biblioteki.-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Przekroczyłam tylko mój pokój a już się rozpłakałam. Poszłam do biblioteki, Jedyne miejsce w którym jest cicho i spokojnie. Położyłam się na kanapie i przykryłam się puchatym kocem, i tak zasnęłam. Obudziłam się chyba po 30 minutach. Ktoś mnie dotknął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Tony'ego oraz Willa. Usiadłam ze smutkiem.- co chcesz..?

- przeprosić. Wiem że boisz się że ktoś na ciebie krzyczy ale zrobiłem to po prostu z emocji. Przepraszam.- powiedział Tony.

-Trudno jak się stało to tak się stało.- powiedziałam.

- Malutka chodź do pokoju. Lekarz ma za niedługo przyjść.- powiedział i dostałam kolejny raz ataku kaszlu.- Tony otwórz okna szybko!

- Nie.. niee, już dobrze.- powiedziałam łapiąc się za klatkę piersiową.

- Chodź malutka.- powiedział i złapał mnie za rękę. Położyłam się na łóżku a Will podał mi herbatę.- lepiej trochę chociaż?

- Trochę.- powiedziałam.-przepraszam za wszystko.

- Coś ty nie przepraszaj. Jakby ciebie nie było to byśmy mieli nudne życiee.- powiedział Shane.

- Shane ma rację.- powiedział Dylan.

- możecie?- powiedział Will.

- No ale my tylko stwierdzamy fakty.-powiedział Dylan.

- to nie stwierdzajcie, koniec.- powiedział Will, właśnie wchodził do mojego pokoju lekarz.

-Dzień dobry, droga Tola.- powiedziała Lekarka. Przedstawiła mi się i mnie zbadała. Miała na imię Ronja. Tak po 20-sce chyba była. Powiedziała mi że będzie moim lekarzem teraz na stałe.- Prosiłabym za drzwi.- powiedziała do Vincenta i wyszli, a po chwili wrócił sam Vince.

- Masz zapalenie płuc. Mogłabyś mi to jakoś wytłumaczyć? Albo inaczej, wiesz jak to się stało?- powiedział a ja się zastanawiałam.

- Nie wiem. Przepraszam nie chciałam..- powiedziałam, wyrzutem do siebie.

- Dobrze nic się nie stało. Szkoda że nie wiesz jak do tego doszło. Wypisała Ci leki. Za tydzień dopiero pójdziesz do szkoły.- powiedział.

- Po co ja w ogóle do niej chodzę Vince? I tak do niej w ogóle nie uczestniczę, a później się na mnie krzywo patrzą..- powiedziałam.

- Musisz chodzić. Może jak skończysz 16-snastke to nie będziesz musiała ale już nie wracam do tego tematu.- powiedział i wyszedł.

~~~~~~
Słowa : 5 6 5 <333

Rodzina Monet| Moje marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz