Cały ślub i wesele mam wrażenie, że Majce chwilami udaje się zapomnieć o tym, co zrobiłem w październiku. Tak, zdecydowanie uroczystości są skąpane w jej radości i pogodzie ducha, która udziela się również mnie. Nawet informacja o spalonym domie mnie nie rusza, gdy czuję jej ciało blisko podczas tańca, gdy kładzie dłoń na policzku, lub gdy poddaje się pocałunkom.
Czar pryska dopiero w domu!
Przenoszę Majkę przez próg i kopniakiem domykam drzwi domu. Zabawnym jest, jak żona chichocze na ten gest, lecz gdy jej głowa opada na moje ramię, przechodzą mnie pieprzone dreszcze podniecenia od góry do dołu i smagają ostrym biczem. Jakie to kurwa przyjemne!
– Leć się przebrać, Iskierko – proponuję, stawiając ją na nogach. – Tylko daj, pomogę. – Nachylam się i kładę dłonie na jej kostce zadzierając nieco suknię, a Majka cichutko zasysa powietrze.
Nie mogę się powstrzymać, nie panuję nad tym, jak żona łapie się stojaka na kurtki, a ja z nachylenia, przechodzę do pozycji klęczącej, ściągam jej szpilkę i zaczynam masaż stopy czasami przejeżdżając dłonią po łydce. Dochodzi mnie ciche sapniecie, więc unoszę wzrok. Majka ma przymknięte oczy, otwartą buzię i pięknie zaróżowione policzki. Nawet trzymając ją za kostkę u stopy czuję, że jej puls znacznie przyspieszył, dlatego unoszę ją wyżej i składam pocałunek.
– Kris – wzdycha słodko, więc ponownie unoszę wzrok i cieszę się na widok pożądania w jej oczach. Puszczam jej stopę, bo z ledwością nad sobą panuję.
– Unieś drugą stopę, Iskierko – polecam drżącym głosem od emocji, a iskry między nami, przysięgam, elektryzują niczym nieokiełznane przeładowania. Jednak tym razem w obawie, że ją zaraz porwę do łóżka, kończę pieszczotę krótkim masażem stopy i zostaję nagrodzony pociągłym westchnienie, ulgi. – Leć do łazienki, ten dzień był bardzo długi dla was dwojga.
Rusza mrugając dwa razy, jakby była zaskoczona, że nie próbowałem kontynuować. Tymczasem sam przebieram się na szybkiego w dresowe spodenki i t–shirt, siadam na kanapie, biorę w końcu telefon do ręki pozostawiony ponad czternaście godzin temu w domu i przeglądam listę połączeń. Ignaś. Tylko on! A wiedzieli wszyscy o podpaleniu, bo przecież Ignacy po nieudanej próbie połączenia ze mną, obdzwonił całą Nową Wieliczkę. Zaglądam do skrzynki odbiorczej. Czy będę przewidywalny mówiąc, że też Ignaś? Czytam.
Ignacy: „Kris, Twój dom płonie. Podgórska, cała spedycja, co robić?"
Dumam! Co robić, pytasz? Może rozbierz się i ciuchów pilnuj? Idiota! Zostawiam więc telefon i idę pod łazienkę, gdzie żona rozpoczęła okupację pomieszczenia przeszło dziesięć minut temu, a szumu wody nadal nie słychać. Robię lekkie puknięcia, a po zaproszeniu do środka, wchodzę. Majka stoi nadal w sukience, zauważam zaróżowione policzki i szklistość w oczach. Czy tylko mnie się wydaje, że jest podniecona?
– Przyszedłem ci pomóc – uśmiecham się zaczepnie wskazując głową na sukienkę.
– A konkretnie, w czym?
– Może w pozbyciu się tej iskrzącej sukienki? Już czas się z nią pożegnać. – Wtedy zauważam nutę zaskoczenia i paniki w jej spojrzeniu. – Nie w tym sensie – dorzucam szybko. – Na pewno do wygodnych nie należy, a sama raczej z niej nie wyskoczysz – zagaduję luzując wiązanie gorsetu. Jej bliskość mnie obezwładnia, a zapach skóry nęci, by jej skosztować. Kurwa, czy to przez brak seksu mam takie odloty? – Czy z resztą sobie poradzisz, czy pomóc ci wyjść z tej – zawieszam się – bezy?
– Sam jesteś beza – mamrocze i z ledwością opanowuję salwę śmiechu.
– Mogłaś mi nie wypominać – szepczę niby urażony.
CZYTASZ
7. KRÓLESTWO Z PIASKU - Filar
RomantikSiódma część cyklu "Z wyboru". Wieliczka. Drogi czytelniku! Witam Cię po raz kolejny i zapraszam do poznania dalszych losów spokojnej Majki Lechnio i Krisa Szymańskiego, chłopaka, który się pogubił. Z opowieści Gaju i Zoi, wiesz, że Maja Lechnio w...