Rozdział 8

913 15 8
                                    

***

Następnego dnia postanowiłam pójść na domową siłownie. Mniej rozmyślam nad wczorajszym dniem i przez to czuje.— Właśnie nic, nie czuje, w tym problem. Dlatego dziś postanowiłam poobijać worek bokserski, aby poczuć chociaż ból fizyczny. Wymierzałam mocne ciosy, nie tylko pięściami, ale i  nogami.

Waliłam w ten worek mając przed sobą tą noc, kiedy wypiłam tego drinka. Na samą myśl uderzyłam z całej siły nogą, sprawiając, że staje się jeszcze bardziej czerwona.

Gdy już nie miałam siły na więcej, padłam odrazu na matę, łapiąc łapczywe oddechy. Ostatkiem sił sięgnęłam po butelkę wody, którą odrazu opróżniłam  do połowy.
Gdy ochłonęłam po treningu, poczułam pulsujący ból w prawej dłoni. Zjęłam bandaże i spojrzałam, na mocno zaczerwienione knykcie.

Ledwo udało mi się stanąć na obolałe nogi , powolnym krokiem wyszłam z siłowni i ruszyłam do kuchni, po tabletki przeciwbólowe. Gdy połknęłam tabletkę, postanowiłam wziąć długi zimny prysznic.

Dokładnie szorowałam swoje ciało, czując piekący ból skóry.
Gdy wyszłam z prysznica, spojrzałam na swoje odbicie. Moje długie ciemne włosy, wyglądały teraz na czarne. Moje zielone oczy, z których kiedyś bił ten blask, dziś biją pustką i chłodem. Większe umięśnione pośladki, wąska talia, płaski brzuch i długie zgrabne nogi. Mi nigdy się nie podobała moja sylwetka. Nie miałam figury jak te wszystkie modelki, którym zawsze zazdrościłam. Na mojej szyji po prawej stronie miałam bliznę.
Jest obrzydliwa, szorstka, cienka i długa, ciągnęła się pod kątem 45 stopni od ucha do 3/4 długości szyi.

Nabalsamowałam ciało i ubrałam na siebie czyste ubrania — dresy i bluzę. Umyłam szybko zęby i popsikałam się perfumami. Nałożyłam szybki makijaż na szyję i twarz starając ukryć się ciemne kręgi pod oczami i bladą jak trup skórę.

Z telefonem w ręce zeszłam na dół, skąd dobiegało kilka głosów naraz. Szybko zeszłam schodami na dół, gdzie natknęłam się na rodziców.

— Dzień dobry. - powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie jak tylko mogłam.

— Elizo, poznaj moją córkę Sarah.- zwróciła się do niskiej brunetki. — Sarah poznaj Elizę Parker, nasza sąsiadka. Mieszka na drugiej ulicy. - dokończyła swoją wypowiedź, a mi odrazu zrzedła mina.

— Dzień dobry. - przywitałam się z Elizą, z jak najbardziej wymuszonym uśmiechem.

Popatrzałam przelotnie na mamę i odeszłam w głąb kuchni. Zdecydowałam, że nie czuje się na siłach, aby zjeść i wyciągnęłam szklankę. Napełniłam ją wodą z cytryną i dodałam świeżej mięty.

Wyszłam na taras z tyłu domu, prowadzącym na ogród z basenem. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu w cieniu. Dziś panuje, na dworze zaduch, a ja ubrałam dresy.
Postanowiłam iść na górę do pokoju Clary. Szybko ruszyłam w stronę schodów, ale zanim postawiłam nogę na stopniu, zatrzymał mnie głos mamy.

— Sarah, jutro Eliza z Thomasem i swoimi synami, przychodzą na kolacje, o osiemnastej. Przekaż również Clarze. - powiedziała z uśmiechem, a ja zastygłam.

Szybko wbiegłam po schodach i prawie wyważyłam drzwi od pokoju przyjaciółki. Zastałam ją na łóżku, szybko wskoczyłam obok niej.

— Clara jutro przychodzą Parkerowie na kolacje. - powiedziałam na jednym wdechu. Zanim otworzyła usta dodałam. — Ubieraj się w strój, bo wskoczymy do basenu. - oznajmiłam bez możliwości wzniesienia sprzeciwu.

Clara uniosła pytająco brew, a ja odrazu zrozumiałam, że nie wie, kto to Parkerowie.

— Parkerowie to sąsiedzi z tyłu. I ten chłopak, który ci się podobał przed szkołą. - powiedziałam z grymasem na twarzy. Jej oczy błysły, jak to zobaczyłam przewróciłam oczami.

soul of ashesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz