1

8 0 0
                                    

<Pov Engelhard>
Ze względu na intensywne opady śniegu trwające już dobrych kilka dni wiele dróg prowadzących do miasteczka zostało wykluczonych z ruchu. Byłem w kropce. Choć na co dzień staram się nie odbiegać od wyznaczonych przez siebie ideałów i w każdej sytuacji zachowywać zimną krew, tak teraz czułem, że powoli tracę rozum. Zacząłem w myślach tworzyć najczarniejsze scenariusze i z góry obarczać się winą za nieuwagę, która może rzutować na dalsze powodzenie misji. Mój błąd pozwoli przeciwnikowi zaoszczędzić czas, którego mi i całej komendzie Bawarskiej policji brakuje. Przeklnąłem cicho pod nosem. Gdybym tylko schwytał szczura wtedy na dworcu w Sztokholmie zamiast jak kretyn czekać na posiłki, które w godzinach szczytu nie miały szans przedrzeć się przez zatłoczoną ulicę Vasagatan, przy której mieścił się dworzec może nie doszło by do sytuacji, w której stosunki międzynarodowe wiszą na włosku. Poczułem jak dopada mnie zmęczenie, które spowodowane było nie tylko tym pojedynczym incydentem, ale całokształtem. Od samego początku mojej pracy dla tutejszych służb strofowało mnie prawo, którego zobowiązany byłem przestrzegać. Wiele razy procedury stosowane przy śledztwach uniemożliwiały mi uchwycenie przestępcy. W świetle prawa dopóki nie posiada się niezbitych dowodów obciążających podejrzanego nie można przystąpić do aresztowania. I, pomimo iż byłem zwolennikiem porządku oraz wszystkiego, co prawe to uśmieszki, jakie posyłali mi kryminaliści, którzy dzięki doskonałej umiejętności tuszowania dowodów z łatwością odpierali wszystkie postawione im zarzuty były nie do zniesienia. Długo bym jeszcze trwał w tym stanie letargu, gdyby nie szorstki ochrypły głos Shulta mojego, tymczasowego przełożonego, po drugiej stronie samochodowej radiostacji. Philipp Shult był niezbyt lubianym podstarzałym policjantem trzymającym w ryzach cały oddział Bawarskiej policji. Pod jego skrzydła trafiłem tuż po tym, jak zostałem oddelegowany, by zająć się sprawą Löfflera Matthaüsa pseudonim szczur zamieszanego w wiele ciężkich przestępstw. Sposób w jaki działa Löffler jest nie lada zagadką, bo chociaż wszyscy doskonale znają jego twarz, a swoje zbrodnie zdaje się ogłaszać już dużo wcześniej pojawiając publicznie to nadal pozostaje nieuchwytny. W radiu na nowo zabrzmiał głos Shulta, a ja, nie zwlekając już dłużej zameldowałem swoją gotowość czekając, na dalsze wytyczne.
- Engelhardt, nasz wywiad donosi, że cztery godziny temu w Kiel widziano, jak człowiek pasujący do rysopisu szczura opuszcza port w towarzystwie dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn. Eksperci na razie nie posiadają pełnych informacji co do charakteru ich zatrudnienia oraz związku, jaki mają z poszukiwanym, ale pracujemy nad tym i, gdy tylko coś więcej będzie wiadomo powiadomimy was. Tymczasem stawcie się na komendzie w trybie natychmiastowym. Mam wam coś ważnego do przekazania.-
-Tak jest- odparłem krótko. Przekręcając kluczyki w stacyjce wozu. Jak owoż warunki drogowe okazały się sprzyjające we wskazanym miejscu byłem już po niespełna dwudziestu minutach. Zaparkowałem swój automobil niedaleko pobliskiego hotelu resztę trasy, pokonując pieszo. Spacer, choć niedługi to pozwolił ukoić moje zszargane pogonią za szczurem nerwy. Werner-Siemens-Straße  o tej porze roku oświetlona przez przydrożne latarnie wydała mi się na tyle bliskim widokiem, że z trudem powstrzymałem się od wspomnienia czasów, gdy jeszcze miałem okazję eksplorować uliczki tego miasta w towarzystwie pewnej, teraz już byłej Pani komisarz Birgit Kastner.  Była to kobieta niezłomna o stalowej woli i nerwach to właśnie ona poniekąd przyczyniła się do  pojmania Edmunda Kolanowskiego groźnego seryjnego mordercy i nekrofila będącego postrachem każdego kto tylko o nim choć  słyszał. Oprócz tej walecznej postawy spośród innych wyróżniało ją jeszcze coś szczególnego. Kobieta ta była istną świątynią trudno dostępnej wiedzy, a swoją biegłością językową zaskoczyła by nie jednego. Ale dość już o jej błyskotliwych wdziękach, gdybym miał po kolei wymieniać wszystkie przypisywane madame Kastner zalety nastała by mnie późna noc. A ku gwoli ścisłości dochodziła już godzina 7  i wręcz niewskazane było by ociąganie się. Przyspieszyłem więc znacząco  kroku. Nie minęła nawet chwila, gdy znalazłem się w biurze mojego pracodawcy.
-Jak dobrze wiecie Engrlhard sprawy nie układają się najlepiej, więc żeby zapobiec dalszym nieprawidłowościom wraz z cenionymi przeze mnie ludźmi z oddziału do zadań specjalnych  uzgodniliśmy iż najkorzystniejszym  wyjściem w tej sytuacji będzie przydzielić wam partnera. Wiem, że wkładacie w tą sprawę całe swoje serce, ale tu potrzeba czegoś więcej. Czas dowiódł, że do pojmania  szczura nie wystarczy stosować się do dotychczasowych metod, świat, nasze możliwości, wszystko się zmienia przestępcy również nie pozostają nam bierni. Ufam iż nie będziecie kwestionowali  moich decyzji i przystosujecie się do zaleceń. To już wszystko co chciałem wam przekazać, na zewnątrz będzie czekał transport, zawiezie was tuż pod nową siedzibę dowodzeniową tam czekać będzie Gray, on objaśni dalsze działania. Do zobaczenia.

Całą drogę przebyłem  w zupełnej ciszy, pogrążony w rozmyśleniach. Czy właśnie tak ma być? Najwyraźniej się starzeje. Wszystko co niegdyś jasne i klarowne pozbawione zostało sensu. Jestem nieudacznikiem, Shultz też musiał to dostrzec. Nie tego od życia oczekiwałem. Oh najświętszy Boże co mam począć. Z tymi właśnie myślami  wysiadłem z pojazdu, gdy nagle dostrzegłem, że ktoś  zbliża się w moją stronę. Niestety wszechobecny mrok skutecznie uniemożliwił mi rozpoznanie szczegółów twarzy nowo przybytego mężczyzny. Mężczyzny bowiem trudno było by pokusić się o chodź najmniejsze skojarzenie tego byka z niewiastą. Lecz nie z powodu jak to często bywa u rosłych rozmiarów ludzi  tłuszczu, a mięśni. Facet był doskonale zbudowany. Jednak nie na tyle, aby można było uznać to za przesadziste. Innymi słowy wymarzony typ sylwetki. Przeszło mi nawet przez myśl, że musi mieć niezłe  powodzenie u kobiet. Szybko jednak oprzytomniałem, gdy zdałem sobie sprawę z tego co tak właściwie robię w tym miejscu. Z powagą wymalowaną na twarzy przedstawiłem się mężczyźnie, bo jak mi intuicja podpowiadała musiał to być wspomniany wcześniej przez Shultza człowiek. Ten uśmiechnął się do mnie przymilnie tak, jakby myślał, że to coś  zmieni. Cicho westchnąłem na ten gest co najwyraźniej musiał wyłapać, bo już po chwili odrzekł-
oh..zdaje mi się iż nie wywarłem na Panu, Panie Engelhard najlepszego wrażenia, ale to nic jestem przekonany, że podczas naszego wspólnego dochodzenia uda nam się zatrzeć dotychczasowe urazy i znajdziemy wspólny język, a tymczasem proszę wybaczyć moje złe maniery niech Pan pozwoli że się przedstawię. Jestem Gray Langer stopniem równy Panu. Tak więc zbędne są większe uprzejmości, jeśli można będę mówić do Pana po imieniu co rzecz jasna działa w obie strony. Czy  może tak być?-
Przytakąłem mu głową na znak zgody. Coś było w jego osobie coś co sprawiało, że czułem się nieswojo. Ponownie przybrałem formalny wraz twarzy by  nie dać po sobie poznać ewentualnych wątpliwości. Również to nie umknęło jego uwadze lecz tym razem najwyraźniej nie miał ochoty tego komentować. Zacząłem się poważnie zastanawiać nad tym czy nie posiada on jakiś nadprzyrodzonych zdolności czytania ludziom w myślach, a z resztą co ja gadam jest cholernie dobry i tyle. Praca w policji do czegoś w końcu zobowiązuje. Ale dość tych jałowych dyrdymałów. Wyminąłem  Graya i ruszyłem w stronę nowej siedziby, ten zaś bez słowa podążył za mną. I jeśli wcześniej atmosferę panującą między nami można było nazwać niezręczną tak teraz czułem się jak na zlocie seryjniaków. Gray pochłonięty był pracą, czego nie można było powiedzieć o mnie. Spoglądałem powierzchownie na stosy zapisanych kartek usilnie próbując doszukać się czegoś pomocnego. Było już grubo po pierwszej w nocy, kiedy Gray oznajmił, że pora iść spać, bo jutro czeka nas dzień pełen pracy. Pomimo jego słów nie spieszno mi było jeszcze do łóżka. Długo się opierałem, ale ostatecznie zmęczenie wzięło nade mną górę i usnąłem.
_____________
Sprawa szczóra od wielu nocy spędzała mi sen z powiek. Podobnie było i tej. Nie cieszyłem się zbyt długim wypoczynkiem. Po przebudzeniu doznałem okropnego bólu chyba każdej z kończyn. Muszę pamiętać, aby następnym razem wybrać nieco wygodniejsze miejsce na drzemkę. Z niemrawym wyrazem twarzy pokierowałem się do łazienki by chodź trochę uporządkować swój wizerunek, ciekawe co by powiedział mój nowy partner, gdyby mnie takiego zobaczył. Najpewniej zbeształ by mnie jak jakąś burą sukę, a na koniec zrelacjonował by szefowi jak to poniewieram dobre imię policji. O wilku mowa Gray wyrósł przede mną niczym jakiś grzyb po deszczu. Po krótkim zlustrowaniu go wzrokiem doszedłem do wniosku, że on także nie miał zbyt dobrego nastroju. Zasmiałem się w duchu. By trochę ożywić atmosferę postanowiłem podjąć pierwszy lepszy temat, nie chciałem by nasze relacje nadal tak wyglądały. Nie jeśli mam z nim pracować.
-widzę, że noc nie należała do udanych, więc może na dobry początek dnia popijemy sobie kawki, a potem weźmiemy się za robotę. Co ty na to?
- chętnie, ale preferuję raczej herbatę, kawa niekorzystnie na mnie wpływa
- jak wolisz - odparłem będąc w lekkim szoku. Szczerze mówiąc to pierwszy raz spotkałem się z tym by pies odmawiał kawy z rana, ale nie drążyłem dalej tematu.
Po długich i jakże żmudnych poszukiwaniach w końcu udało się nam natrafić na jakiś trop, nie było to co prawda nic znaczącego, bo jedynie billingi z kart, które najpewniej leżą już w jakimś koszu, ale zawsze coś. Udaliśmy się więc w podróż, aby wybadać sytuację. Mieliśmy do przebycia ponad 30 kilometrów. Gray usiadł za kółkiem, a ja w dalszym ciągu  weryfikowałem tropy z nadzieją,że coś się jeszcze nawinie.

________

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz coś po sobie❤

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 19, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZATRACENIE BL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz