Rozdział 3 | Chrzest(pt2)

459 18 4
                                    

Wstałam jak codzień rano(I SIĘ OKAZAŁO ZE ŚWIAT POJEBAŁO przepraszam XD ~ Autorka)o wczesnej porze, wnioskowałam, że wczesna gdyż nie było słychać nikogo i nic oprócz ćwierkania ptaków zza okna. Wzięłam swój telefon, który leżał obok Odpaliłam urządzenie, 6:32. Odłożyłam telefon na bok i próbowałam usnąć, nie udało się. Spowrotem wzięłam swój telefon i weszłam na instagrama, miałam pełno wiadomości od mojej przyjaciółki i mojego chłopaka. Obydwoje się pytali dlaczego nam nie powiedziałaś odpisałam im, że to miała być taka niespodzianka. Oglądałam relacje osób, które mi się wyswietlały, a pierwszy się wyświetlił Bartek. Weszłam w jego relacje i zobaczyłam filmik z wczorajszego wieczoru, kącikiem ust się uśmiechnęłam. Obejrzałam wszytkie relacje i weszłam w TikToka, całe moje dc było zapelnione editami z moim i Patryka tańcem, ludzie w komentarzach pisali, że jesteśmy słodcy i byłaby z nas słodka para. Nie ubyło się bez komentarzy hejtujących mnie, że jestem randomem i suką bo mam chłopaka a tańczę z innym. Wyłączyłam aplikacje po kilku filmikach i weszłam na najnowszy film u Genzie z mojego chrztu. Pierwsze co to weszłam w komentarze, większość komentarzy było moim hejtem, ale zawsze się znajdzie chodź jedna osoba, która mnie obroni. Również wyłączyłam aplikacje. Chwilę poleżałam w łóżku i wstałam, udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic i zrobilam cały swój skin care.

Półtorej godziny później

Wyszłam z łazienki cała już gotowa na część drugą swojego chrztu. Poszłam do kuchni zjeść coś na śniadanie, by mieć siły. Postawiłam na zwykłe płatki z mlekiem,(PIERWSZE PŁATKI ~ Autorka) nasypałam płatki do miski po czym zalałam mlekiem. Poszłam z miską do stołu i zjadłam.

                   15 minut później

Skończyłam swoje śniadanie, wstałam od stołu, wzięłam pustą miskę i zanioslam do kuchni, wsadziłam puste naczynie do zmywarki. Chciało mi się pić, więc zrobiłam sobie moje ulubione picie czyli malinową zieloną herbatę. Wracając do pokoju spotkałam Pole idąca do kuchni, szybko się przywitałam z dziewczyną i weszłam do swojego pokoju. Sprawdziłam godzinę na swoim telefonie 8:21. Usiadłam przy biurku, wzięłam swojego laptopa i chwilę pograłam, no może nie taką chwilę... Była 9:43 jak skończyłam, wyszłam z pokoju i zobaczyłam, że każdy z Genziaków już jest. Zaczynaliśmy nagrywać o 10:00, więc dobrze, że skończyłam grać.

                  15 minut później

Każdy był już ustawiony przy kole fortuny, czy też kole tortury. Byłam świadoma, że czeka mnie dzisiaj ciężki dzień pełen wyzwań. Zaczynamy.

- hejka kochani, dzisiaj macie część drugą z chrztu Zuzy. - zaczęła Faustyna do kamery. - dzisiaj będą trochę cięższe zadania niż wczoraj, ale Zuza nic się nie bój.

- dobra zaczynamy. - powiedział Świeży. - twoim szóstym zadaniem jest pomieszczenie z karaluchami, taki malutki pokoik z dużą ilością karaluchów.

- mam dużą klaustrofobie. - powiedziałam bez emocji.

- to masz problem. - rzekł Bartek patrząc na mnie z sztucznym uśmiechem. - chcesz dołączyć do Genzie to się wysil.
Nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam złośliwe na chłopaka, spojrzałam na Hanie i ona tak samo patrzyła na Bartka.
Wyszliśmy na taras i zobaczyłam małe pomieszczenie, w którym jeszcze mogłam się ruszać. Weszłam do środka i zostałam zamknięta, od góry Genziaki zaczęli zrzucać karaczany. Zaczęłam krzyczeć jak zaczęły po mnie chodzić. Karaluchy zaczęły syczeć a ja się popłakałam.

- ILE CZASU MAM TU SIEDZIEĆ? - wykrzyczałam przez płacz.

- jeszcze dwie minuty. - odpowiedziała mi Hania.
Próbowałam zachować spokój, ale się nie dało, jak zobaczyłam ile ich chodzi po moich nogach dostałam ataku paniki, zaczęłam się cała trzęść, krzyczeć i płakać. Miałam tak bardzo zapłakane oczy, że nie wiedziałam, kto gdzie stoi, jedyne co zobaczyłam to postać stojącą za kamerą, która się uśmiecha, gdzie reszta nie miała uśmiechu na buzi. Domyśliłam się, że to Bartek się śmieje. Zaczęło mi się kręcić w głowie, aż w końcu czułam, że oczy powoli mi się same zamykają, i że upadam. W oddali słyszałam krzyki innych, zemdlałam. Obudziłam się leżąc na ziemi a dookoła mnie klęczeli inni. Zauważyłam każdego z wyjątkiem Bartka, mało się nim przejęłam.

Trudne do pojęcia | Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz