"Z ostatniej chwili! Jeden z pacjentów przebywających na zamkniętym oddziale w psychiatryku położonym w mieście El Vigia w stanie Mexico uciekł. Mężczyzna posiada włosy w kolorze ciemnego blondu, brązowe oczy, charakterystyczną brodę, jest wychudzony i ma ok. 180cm wzrostu. Jeżeli ktokolwiek z państwa widział mężczyznę pasującego do podanego opisu prosimy o jak najszybsze zawiadomienie służb porządkowych, ponieważ mężczyzna może stanowić zagrożenie. Szczegółowych informacji nie możemy ujawnić ze względu na obowiązującą tajemnicę medyczną."
Najświeższe wydarzenia ze stanu Mexico! Ofiara mężczyzny pasującego do opisu zaginionego pacjenta psychiatryka z El Vigii. Ofiara mówi: "Była późna noc. Uczyłam się na kolokwium, kiedy usłyszałam pukanie do moich drzwi. Otworzyłam je, jednak zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, mężczyzna rzucił się na mnie i zaczął gryźć moje udo. Cudem udało mi się wyswobodzić i uciec do sąsiada. Zadzwoniliśmy na policję, jednak mężczyzna uciekł. Dowodem moich słów jest zakrwawiony bandaż na moim udzie."
W roku 2012 w miasteczku Venado w stanie Mexico mieszkał razem z rodzicami i młodszą siostrą pewien piętnastoletni chłopiec o imieniu Martin. Był on pasjonatą gier komputerowych i fascynował się horrorami, w szczególności zjawiskami paranormalnymi. Razem ze swoimi kolegami długie jesienne wieczory spędzał na graniu w przeróżne tytuły gier o przerażającej tematyce. Martin nie wiedział jednak, że pewien wieczór zmieni jego życie o 180 stopni.
- Martin, obiad! - usłyszałem krzyk swojej mamy z dołu.
- Już idę! - odkrzyknąłem włączając komputer. Razem z chłopakami mieliśmy zagrać w najnowszą część naszej ulubionej gry, na którą bardzo długo czekaliśmy. Niechętnie zszedłem do kuchni i usiadłem do stołu. Mama przygotowała moją - jak i mojej siostry - ulubioną potrawę - burito. Nie chciałem żeby koledzy zaczęli rozgrywkę beze mnie, ale nie zmusiło mnie to do pośpiechu. Cieszyłem się, że mogę spędzić czas z rodziną rozkoszując się smakiem tego kultowego meksykańskiego przysmaku. Minęły 23 minuty, kiedy odszedłem najedzony od stołu. Pobiegłem szybko na górę, gdzie na komunikatorze czekali już Diego i Carlos.
- Martin, na reszcie jesteś! - zawołał Carlos. - Co Ci tyle zajęło? Nie gadaj, że odrabiałeś pracę domową z fizyki.
- Nie, pogrzało Cię? W życiu. Miałem pyszne burito na obiad. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Burito?! Zazdroszczę! - odkrzyknął Diego, jak zwykle najgłośniejszy z naszej paczki. Naprawdę go lubiłem, ale zawsze kiedy odpalaliśmy straszniejszy tytuł darł się w niebogłosy
pozostawiając nieprzyjemny pisk w moich bębenkach usznych.
- Włączaj tą grę, nie będziemy czekać godzinami. - oznajmij Carlos już lekko podirytowany i podekscytowany jednocześnie.
- Już, już włączam. - odparłem i odpaliłem grę.
Po paru minutach moim oczom ukazał się ekran wczytywania. Coś zaniepokoiło mnie w pustej czerni monitora, ale nie przykułem do tego większej uwagi. Chwilę później gra się załadowała i ujrzałem nowe, ulepszone menu. Carlos stworzył lobby, a ja z Diego do niego dołączyliśmy. Byliśmy pełni entuzjazmu. Nasze postacie pojawiły się na pustym polu.
Gra polegała na tym, żeby znajdować puste, opuszczone domy na mapie, a w nich znajdywać skrzynki z wyposażeniem potrzebnym do odnalezienia konkretnych typów duchów. Ruszyliśmy przed siebie, kiedy przeszył nas krzyk Diego:
- CHŁOPAKI? WIDZIELIŚCIE TO?!
- Co? - zapytaliśmy niemalże jednocześnie.
- Nie wiem jak to opisać. Coś wpatrywało się we mnie z oddali białymi oczyma.