Rozdział 31

2 0 0
                                    


 Chciałbym móc z kimś porozmawiać. Rozwiać wątpliwości. Choć przez moment poczuć się normalnie. Mam już dość grania roli pionka. Chcę poczuć, że jestem dzieckiem. Przecież jestem synem moich rodziców. Oni chyba też mają kogoś. Nie jestem do końca pewien. Nigdy nie poznałem dziadków. Jedynie mogę się domyślać, że ktoś wychował moich rodziców. Mogę też oceniać, że chyba to zadanie przerosło wszystkich. Przez ostatnie dnia wiele czasu miałem na rozmyślania i zdałem sobie sprawę, że kompletnie nic nie potrafię. Ojciec mnie nauczał lecz ja nie pamiętam żadnych szczegółów. Dotarło do mnie też, że matka chyba się nie garnęła, aby choć raz zastąpić męża. To jest dość zastanawiające. Dlaczego bardziej pamiętam ojca od kobiety, która mnie urodziła. Powinienem ją kojarzyć. Przecież nie na darmo nosiła mnie przy sercu. Zaczyna być mi głupio. Ona tyle wycierpiała, abym się zjawił na tym świecie. Ja zaś zaczynam mieć mgliste pojęcie o niej. Powoli zaczyna zanikać obraz jej twarzy w mojej głowie. Co się ze mną dzieje? Nie wiem. Mogę jedynie się domyślać. Obstawiam teorię, że po prostu jestem durnym bachorem. Nie potrafię docenić tego co mam i co inni robią dla mnie. Teraz rozumiem. Nie powinienem mieć pretensji do ojca, ani do matki. Tylko dla siebie. Niestety obawiam się, że jest już za późno, aby cokolwiek zmienić. Muszę żyć z tym, że straciłem jedyną nadzieję na w miarę normalne życie. To wszystko przez moją pychę i chciwość. Za wszelką cenę chciałem poczuć wiatr na ciele. Pragnąłem wdychać wszelakie zapachy. Oczyma wyobraźni widziałem jak do mych uszy dochodzą najróżniejsze odgłosy. To mnie zgubiło. Wszystko naraz. Chciałem doprowadzić do chaosu. Teraz to wiem. Rozumiem. Muszę się poprawić. Stać się synem doskonałym. To mój cel. Może i rodzice nie wrócą lecz muszę coś robić. Inaczej zwariuje. Stanę się pustelnikiem.Zamykam oczy. Choć przez chwilę nie chcę się wpatrywać w sufit. Muszę zmienić otoczenie. Tego teraz potrzebuje. Ocieram wpierw łzę, która zapędziła się pod lewę ucho. Zjawiła się, bo zapomniałem o zamruganiu. Teraz, gdy jej nie ma mogę się skupić na innych aspektach swojego istnienia. W tym celu zagłębiam się w mroki umysłu. Robię to w próbie odnalezienia sensu bądź planu. Jakiegokolwiek. Może być słaby, mieć wady. To mi nie przeszkadza. Po prostu chcę, aby nadszedł. Niespodziewanie jak woda pod prysznicem. Zaakceptuje go jakim będzie. Tak samo jak moi rodzice zrobili ze mną. Jestem im za to wdzięczny. Choć raczej powinienem powiedzieć, że będę zawsze. Chyba w końcu udało mi się wejść do ich głów. Powoli zaczynam rozumieć co ich nakręca. Wieżę, że to samo może mnie zmotywować do działania. Czuję, że jestem gotów. Choć nie do końca wiem na co.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz