7.

22 3 1
                                    

Patrzyłam pustym wzrokiem przed siebie, patrząc na podobnie zmęczoną Kirian. Obie ledwo stałyśmy na nogach, jednak ja czułam zmęczenie z innego powodu. Gdy tylko usłyszałam przezwisko 'Osa' wiedziałam, że problemy wracają ze zdwojoną siłą, zawsze wracał po więcej, silniejszy i nigdy nie cofał się przed niczym. Znałam go i żałuję każdej minuty spędzonej z nim w piaskownicy, domu czy na naszych spacerach, gdy to on wyrywał mnie z nudnego domu i brał za mnie odpowiedzialność. Jest o osiem lat starszy i zawsze pokazywał, że góruje nade mną. Zbyt dobrze wiem do czego jest zdolny i właśnie to najbardziej niepokoiło mnie, choć nie pokazywałam tego po sobie, nie mogłam teraz martwić wszystkich własnymi zmorami z 'poprzedniego' życia. Teraz byłam Akirą, Spider-woman, która nie cofnęłaby się przed niczym, dokładnie jak Osa. Zrobiłabym wszystko by dotrzeć do celu, jak on.

Byłam zbyt podobna do niego nie tylko z charakteru, ale i wyglądu, jako jego rodzina potrafiłam brać tylko z niego przykład i wywijać z nim różne, często głupie akcje. A to tylko dlatego, że myślałam jaki on to jest genialny, ponieważ to on pierwszy wwinął się w bójkę, stanął w mojej obronie, gdy jakiś chłopak z mojego rocznika próbował wplątać mnie w niezłe gówno.

Teraz gdy myślę o nim Viv nie wydawał się taki zły. Do momentu, gdy nie dorósł i nie zaczął odsuwać się od własnej rodziny, coraz częściej znikał z niewiadomego powodu, wracał do swojego domu z siniakami, a jego źrenice znacznie powiększyły się. Stał się agresywny, groźny dla mnie. Zostawił mnie.

Mój kuzyn zniknął ledwo pół roku później od jego początku dziwnych odlotów, nie wrócił do domu na swoje dziewiętnaste urodziny, które miały odbyć się na następny dzień. Jego rodzice byli załamani, na początku i próbowali jakkolwiek go odnaleźć, jednak ja już wtedy zdawałam sobie sprawę z jednej rzeczy:

On nie wróci.

I nie myliłam się. Nigdy nie wrócił, dopiero później, dokładnie dwa lata później zjawił się po raz pierwszy po jego długiej przerwie od życia na swojej prawdziwej planecie. Nie wiedziałam, że to on. Był zakryty maską, ale wszedł do mojego pokoju. Miałam wtedy trzynaście lat, może nie tak mało, jednak byłam zdezorientowana i wystraszona, a zarazem cieszyłam się, że wrócił do mnie.

Wrócił po mnie.

Jak bardzo myliłam się wtedy, jednak mój młody mózg nie mógł przyjąć do wiadomości, że to wszystko to tylko kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa. Wcale nie przyszedł by wziąć mnie ze sobą, by wrócić do rodziny, do mnie. Wrócił by dać mi płonną nadzieję, że żyje, że to ta sama osoba.

Jednak to nie był on, zmienił siebie, swoje życie.

Po raz ostatni widziałam go, gdy to ja zostałam ugryziona przez pająka, gdy to ja zaczęłam swoje życie od nowa, eliminując wszystkie złe wspomnienia. Rok temu znów dał mi nadzieję, jednak tym razem nie uwierzyłam mu. Nie powiedziałam nikomu, że potajemnie rozmawiałam z nim przez następny tydzień od tego spotkania, ponieważ nadal czułam pewną więź z nim.

Dalej ją czuję, nie umiem uciec od niego, to tak jakby część niego była we mnie, każąc myśleć, że wróci, że zmieni się. Jednak staram się to ignorować, ponieważ wiem, że próbuję okłamać siebie, dać sobie nadzieję, że moje i jego życie wróci do normy.

Jednak oboje zmieniliśmy się, nasze życie zaczęło się od nowa po pewnych wspomnieniach, przeżyciach.

A teraz? Teraz znowu wraca. Znowu daje mi nadzieje, które wydają się rozszarpywać serce na miliony kawałeczków, jak kiedyś.

- Co on w ogóle chce? – Nagle zapytałam, przerywając ciszę, która panowała w pomieszczeniu, gdzie najczęściej przebywał Miguel. Jego oczy świdrowały po wszystkich w pomieszczeniu, zaczynając od Jess, później Hobim, mną, Pavitrim i kończąc na Kirian, która zdawała się całkowicie ignorować całą tą sytuację, chociaż to ona najbardziej ucierpi na tej sytuacji, to jej świat postanowił odwiedzić, a jeśli chce coś stamtąd, to na pewno to dostanie, siłą.

- Próbujemy do tego dojść, jednak Kirian nas ignoruje nie odpowiadając na pytania. – Odburknął w nienajlepszym humorze. Ta kobieta zdawała się jak dziecko, choć z tego co słyszałam była starsza ode mnie o kilka dobrych lat. – Masz zamiar tak milczeć, czy może zaczniesz współpracować?

Ta nawet nie podniosła wzroku z podłogi, w którą się wgapiała przez dobre pół godziny, zamyślona nad czymś. Całkowicie odpłynęła, zostawiając nas wgapiających się w nią, chociaż nie wyglądała na najbardziej przejętą tym. Jej noga podskakiwała w monotonnych ruchach, w górę i dół.

Oderwałam od niej wzrok i zastanowiłam się nad jej podobieństwem do Osy.

Nie. Nie do Osy.

Do Viv'a.

Jego miodowe włosy wyglądały jak te jej w ciemnym świetle, w którym siedziała, miała nawet ciemne pasemka, podobne do tych jego, choć ten miał je białe. Lekkie cienie pod oczami i jasna karnacja. Złośliwy uśmiech przeskakiwał mi w myślach, dokładnie taki sam jak ten jego, gdy ta próbowała zrzucić mnie z jej ciała. Także ich chód wyglądał podobnie, oboje lekko poruszali biodrami i rękami, chodząc prosto.

Usta zaczęły mi drżeć, gdy chciałam podejść do niej, chociaż na chwilę. Kolana ugięły się pod moim ciężarem, gdy moje oczy wlepiły się w jej twarz.

„Dlaczego wyglądają tak podobnie?" Pytanie wżerało się w moją głowę, tworząc nieprzyjemne mrowienia, które przechodziły raz po raz po moim kręgosłupie. Moje ręce zaciskały się i otwierały raz po raz, gdy zaczęło mi brakować tchu.

Chciałam podejść do niej, zrobić coś czego żałowałabym za to jak wygląda, ale w tym samym momencie móc poczuć, czy przypomina go nawet gdyby trzymała mnie w ramionach. Byłam zazdrosna.

Zazdrosna o to, że ona nie wiedziała jak bardzo wygląda jak ktoś kogo nienawidzę i kocham zarazem.

Zazdrosna, że nie tylko ja wyglądam jak on.

Zacisnęłam dłonie w pięści, paznokcie wbijały się w moją skórę, jednak ignorowałam ból, poczułam, jak wciągam duży oddech nosem, powstrzymując się by nie uderzyć jej.

Wtem poczułam dłoń na swoim ramieniu, tą lekko szorstką, długie palce zacisnęły się delikatnie na mojej skórze ukrytej za materiałem biało-niebieskiego stroju. Spojrzałam na Hobiego, który wpatrywał się w Miguela, ale kątem oka posyłał mi małe uśmiechy, które nie wyglądały złośliwie, jak zawsze. Zauważył, że coś się dzieje.

Wzięłam kolejny głęboki oddech i opanowałam swoje emocje, wtedy jego ręka zsunęła się z mojego ramienia, jednak stanął tak, żeby kawałkiem skóry dotykać tej mojej, w tym wypadku nasze dłonie lekko stykały się małymi palcami.

Uśmiechnęłam się lekko i moje oczy znowu powędrowały w stronę blondyni, która wbijała wzrok we mnie. Jak długo patrzyła na mnie? Co widziała? Dlaczego nie odzywała się?

- Może jednak wróćmy do kogoś innego, póki co Osa niczego nie zepsuł, prawda? – Zapytałam, kompletnie ignorując sytuację, gdzie blada kobieta została nieźle pobita, tylko, że... Mój ton nie był jakkolwiek połączony we współczuciem, cieszyłam się tym co zaszło, choć nie chciała tego przyznać. – Powinniśmy zająć się czymś... Ważniejszym. Nowy dzieciak, przecież to drugi Spider-man na jednej ziemi, tym powinniśmy zająć się. – Kto jak kto, ale ja wiedziałam jak niebezpieczny był mój kuzyn, jednak w sercu ściskała mnie nadzieja, że zobaczę go lub przynajmniej Kirian skonfrontuje się z nim.

Nie musi wychodzić z tego cała...

„Cholera! O czym ja myślę i co ja mówię?!" Zapytałam siebie samej po chwili ciszy w pomieszczeniu, jej wzrok wciąż świdrował we mnie dziury, czyżby wiedziała, że jestem zdenerwowana?

- To znaczy... Nie możemy ignorować kolejnego pojawienia się Osy, jednak, póki co nie zrobił tak dużej rozpierduchy, nie? – Zapytałam, udając zrelaksowany ton.

- Racja. Zignorujmy go, z chęcią posłucham o tym dzieciaku. – Odezwała się Kirian po raz pierwszy od pół godziny, był miły, kobiecy, choć ja czułam, że wie co w tej chwili pomyślałam. Dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie.

Niezły początek, Kirian. Powinnyśmy zaprzyjaźnić się. 

_____

To ten...

Polsat? 

<3

Słów: 1250

Pajęczyna WspomnieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz