III.5.

216 44 17
                                    

 Młody Cardwell odwiózł Eleanor do domu dopiero wieczorem, ale jeszcze przed kolacją, żeby nie prowokować plotek.

– Dziękuję ci za przemiłe popołudnie, Ellie – powiedział, kiedy odprowadził ją pod bramę.

– To ja dziękuję. Świetnie się bawiłam.

– Zaprosiłbym cię na kolację, ale obawiam się, że jeszcze mi nie wypada.

– Obawiam się, że nasza pierwsza wspólna kolacja i tak będzie miała miejsce na przyjęciu twoich rodziców za tydzień.

– Rzeczywiście.

– Spotkamy się jeszcze przed przyjęciem? – Spojrzał na nią prosząco.

– Możemy się jeszcze umówić na lunch we wtorek lub środę. Zadzwonisz?

– Ach, przypomniałem sobie, że miałem cię poprosić o numer telefonu.

Ellie spojrzała na Chestera z rozbawieniem.

– Nie musisz udawać, wiem, że moja mama już ci go dała.

Cardwell się zawstydził.

– Rzeczywiście, ale nie ośmieliłbym się go użyć bez twojej zgody, a nie potrafiłem odmówić lady Bethell i go nie zapisać. Kazała mi nawet powtarzać.

Eleanor parsknęła i przewróciła oczami na to wyobrażenie. To było tak podobne do jej matki.

– Skoro już wiemy, że masz mój numer, wyślij mi, proszę, swój.

– Zrobię to, kiedy tylko przyjadę do domu, Ellie. Mam jeszcze jedno pytanie...

– Tak?

– O której kładziesz się spać?

– To zbyt poufałe pytanie, panie Cardwell. – Uśmiechnęła się szelmowsko.

– Chciałbym ci zadać bardziej poufałe, ale obawiam się, że lord Bethell poszczułby mnie psami – zażartował.

– Psy myśliwskie trzymamy tylko w letniej rezydencji.

– Myślę, że dla mnie specjalnie by je sprowadził – zachichotał Chester.

– Dobranoc, Chesterze. – Ellie wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek.

– Dobranoc, Ellie. – Ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek, a po chwili wahania cmoknął ją jeszcze w usta.

Chester odjechał, a Eleanor wróciła do domu. O dziwo, nikt jej nie zatrzymywał w holu. Wszyscy byli już na kolacji. Ellie umyła więc ręce i dołączyła do rodziny w jadalni.

– Ty tutaj, El? – zdziwiła się Camilla. – Myślałam, że Chester zaprosi cię na kolację ze śniadaniem.

– Camillo! Zachowuj się! – zareagowała natychmiast lady Bethell.

– Tylko by spróbował. – Richard pogroził palcem niewidzialnemu wrogowi. – Psy bym za nim puścił.

– Przestańcie, proszę. – Zawstydzona Eleanor spuściła wzrok na stół. – Naprawdę nie mam ochoty być sensacją dnia za każdym razem, jak się spotkam z Chesterem. Zacznijcie to traktować jak normalny element naszego życia. Wszystkim nam będzie łatwiej – poprosiła.

Rodzice spojrzeli po sobie, a Camilla wbiła wzrok w swój talerz.

– Smacznego, córeczko – odezwała się w końcu mama.

– Dziękuję.

Po kolacji Ellie chciała jeszcze poczytać, bo przecież porzuciła książkę z niedokończonym rozdziałem w południe, kiedy przyjechał po nią Chester. Słowa jednak nie kleiły jej się w zdania i rozpraszała się po przeczytaniu zaledwie kilku wyrazów.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz