Tym, którzy nie zapominają swoich gwiazd.
— Madison była osobą, której nie dało się nie lubić — zacząłem wolno mówić, by nie wybuchnąć płaczem. — Zawsze była uśmiechnięta, emanowała radością. Wyciągała pomocną dłoń tym, którzy nie krzyczeli otwarcie o pomoc. Kochała zapobiegać, a jeszcze bardziej zwalczać. Mówiła mi, że jeśli kocha się kogoś, powinno się tę osobę puścić wolno. Ja nie chciałem jej puszczać. Odeszła mimo mojego błagania. Wiesz co, Madison? Nie wybaczę ci tego — spojrzałem na jej trumnę. — Wiem, że uwielbiałaś pomagać, ale powinnaś dać komuś innemu sobie pomóc. A ty po prostu mnie zostawiłaś. Zostawiłaś nas, Maddie.
Odszedłem od mównicy, zaraz po tym wrzucając do środka trumny jej naszyjnik w kształcie połowy słońca, który był symbolem naszej przyjaźni. Oddała mi go dwie godziny przed śmiercią.
Wtedy nie wiedziałem, że za godzinę będę widział początek jej końca, a nasze gwiazdy przestaną się błyszczeć.
Po pogrzebie wróciłem do domu wraz z moją matką. Byłem wściekły na los, twierdziłem, że chce zabrać mi wszystko, co miało być mi dane. Ojciec zmarł na nowotwór 3 lata temu. Nauczył mnie szacunku do kobiet, jak się golić, czy wiązania krawata. Moje życie to był jeden wielki, popieprzony rollercoaster, na który nie chciałem wsiadać.
— Byłeś dzielny, Luke — powiedziała rodzicielka, przerywając ciszę. — Będzie dobrze, obiecuję ci to.
— Miałaś jechać dziś do babci, prawda? Jedź, poradzę sobie.
— Na pewno? Luke, jeśli chcesz, to...
— Jedź.
Białe auto zatrzymało się na podjeździe pod średniej wielkości domem. Wyszedłem powoli z pojazdu, kierując się do drzwi, ale poczułem, że muszę spojrzeć na dom znajdujący się po prawej stronie. Był to dom Maddie. W ogródku były posadzone jej ulubione kwiaty, białe róże. Jej okna były zasłonięte. Obawiam się, że w jej pokoju nie została ani jedna oznaka tego, że tam znajdowała się Madison Elizabeth Cambridge. A to bolało najmocniej.
— W lodówce masz kolację. Zjedz, proszę — pocałowała mnie w czoło. — Wrócę pojutrze, kocham Cię — wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Pierwsze co zrobiłem, to odczytałem wiadomości od Michaela - przyjaciela mojego i Maddie.
Michael: Wow... Luke. Widać, że ją kochałeś.
Ja: Ja ją nadal kocham, Mike.
Ponownie włączyłem tryb samolotowy w telefonie, zerkając na tapetę. Była tam szczęśliwa Madison z opaską Myszki Miki na głowie.
Poszedłem schodami na piętro z celem wykąpania się. Przed lustrem rozpinałem czarną, przepoconą koszulę. Miałem na brzuchu strupa po zadrapaniu przez przyjaciółkę. Spędzała ze mną ostatnie dni, a ja o tym nie wiedziałem. Pod prysznicem oparłem się o ścianę i nieruchomo stałem czując zimne, spadające na moje ciało strugi wody. Cały czas myślałem o niej. Po wyjściu spod prysznica założyłem bokserki i koszulkę w czarnym kolorze.
Przechodząc przez kuchnię otworzyłem szafkę i wyjąłem whisky, po czym nalałem ją do szklanki i zmieszałem z zimną colą. Wszedłem do pokoju, oraz oparłem się o łóżko siadając na podłogę. Włączyłem komórkę, a w niej album zdjęć i filmów zatytułowanych literą "M", Madison.
— Luke! — śmiała się swoim perlistym uśmiechem, który był zdobiony przez aparat ortodontyczny. — Miałeś nie nagrywać!
— Miałem nie nagrywać tego, jak pięknie wyglądasz? — spytałem, a ona się uśmiechnęła.
— Słodki jesteś.
Na kolejnych urywkach były nasze, bądź jej zdjęcia. Na jednym staliśmy w strojach kąpielowych i uśmiechaliśmy się. Inne fotografie ukazywały kolejne radości mojej ukochanej przyjaciółki. Jej uśmiech był miodem na moje zgorzkniałe serce. Była gwiazdą wśród ciemnego nieba, które ją otaczało. Mimo tego, nadal błyszczała.
I błyszczeć będzie do końca świata. Nawet dzień dłużej, bo to jest przecież Madison Elizabeth Cambridge.
CZYTASZ
Najjaśniejsza|16+
Fiksi RemajaNajjaśniejsze gwiazdy odchodzą jako pierwsze. Co się dzieje z ludźmi, którzy są dla nas najbliżsi?