Chapter 4

6 2 0
                                    

Miasto o tej porze tętniło życiem, na ulicach dochodził gwar mieszkańców, pojedynczych osób pijących w kawiarni, pracujących na straganach, całość w malowniczym porcie dodawała uroku, dosłownie wyjętym z przyrodniczego kanału.

- To nie Ameryka co?- Anthony wyrwał mnie z podziwiania widoków.

- Mieszkasz tu całe życie..to niesamowite wychowywać się..

- Miasta jak każde mają swoje minusy.- wzruszył ramionami.

- Co może być minusowego w tym miasteczku?

- Dlatego pokazuje ci najlepszą stronę zapamiętaj ją właśnie taką.. zgłodniałem, jadłaś już fish and chips?

- Tak to hotelowe nie najgorsze.

- To nie prawdziwe, pokaże ci gdzie dają najlepsze..- prowadził do smażalni gdzie tłuszcz było czuć z kilometra. - Cześć dwa razy to co zwykle..- powiedział do mężczyzny.

- Się robi, jak Loren  się miewa? - zapytał, przewracając ryby.

- Czuje się lepiej na szczęście.

- To prawdziwy cud, pozdrów no ją. - macie tu gotowe. Smacznego. 

Wyszliśmy na zewnętrz w środku nie było miejsca wskazał ławeczkę na wzniesieniu  z widokiem na morze.

- Przepraszam kim jest Loren?

- Moja matka...była chora na raka miewa się już lepiej chemia podziałała.

- Wybacz nie powinnam.

- Nic się nie stało. Jak ryba?

Wzięłam do ust kawałek, w życiu nic nie jadłam pyszniejszego od tego.

- Niebo w gębie.. - ugryzłam kolejny przygryzając frytki.

- Mówiłem.. właśnie zapomniałem musisz uważać na...

W momencie mewa podleciała nisko i porwała mi prawie cały kawełek ryby atakując mnie.

- Ej! Oddawaj! - odleciała. - I z czego się śmiejesz. - zobaczyłam że pada ze śmiechu. - Zapłaci mi za to głupie ptaszysko.

- Właśnie o tym zapomniałem ci powiedzieć.. uważaj na mewy złodziejki.

- Trochę nie w porę.- przewróciłam oczami i dałam mu lekkiego kuksańca. - Chciałam zjeść ten poemat.

- Zabiorę cię jeszcze do lokalnej cukierni, naszego specjału.. jest po drodze naszej wycieczki.

Nie czekając prowadził do piekarni, kiedy wspomniał o mewie nawet zaczęłam się z tego śmiać. Poczekałam chwilkę kupił ich specjał, podał mi jeszcze ciepłe.

- Iii..- ciekawy jak mi posmakuje.

- O moje słodkie istnienie..- Idealnie rozpływał się w ustach.
- Powiesz mi co to jest?

- Żeby zdradzić cały sekret? Jak myślisz.

- Czuje nutę sera waniliowego jakieś konfitury..nie zgadnę smakuje jak drożdżówka ale to jak...muszę wiedzieć..powiedz. W życiu nie zjem tak pysznego to wasz specjał.

- Może kiedyś... w Ameryce napewno tego nie zajdziesz może w jakimś supermarkecie się trafi.

- Musisz ty pojechać do Ameryki i spróbować naszych potraw.

- Hamburgery i cola jest na całym świcie.- odparł.

- Ale u Marona najlepsze.. - zamyśliłam chwilę.

- Chodź zostało nam parę miejsc..

- Jeśli chodzi o jedzenie to do wieczora będę szersza niż wyższa.

On a summer night Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz