8. ,, Liczę do trzech kruszynko,,

489 17 13
                                    

Czy moja decyzja była pochopna i bezmyślna? Ktoś patrzący na moje zachowanie z boku mógłby tak stwierdzić. Czy prosiłam się o śmierć? Nie, ale biegłam w otwartą paszczę lwa ze świadomością, że mogę stamtąd nie uciec. Czy postawiłam wszystko na jedną kartę? Tak i w chwili kiedy uświadomiłam sobie, że los dał mi jedyną szansę, aby zamknąć pewien rozdział w moim życiu, wstałam z łóżka i czym prędzej wyszłam z pokoju hotelowego. Zmierzając w jedno miejsce. Miejsce, które zapoczątkowało moją historię. 

Nie dbałam o to, abym ubrała się ciepło, czy przejmowała się tym, jak zareaguje obsługa kiedy zobaczy moją czerwoną, zapłakaną twarz. W tamtej chwili nie obchodziła mnie myśl o tym, że Gabriel może mnie tutaj zostawić i wyjechać sam do Bostonu. Podświadomie wiedziałam, że tego nie zrobi, lecz po słowach, które padły dziś z jego ust nie mogłam być niczego pewna. Ten dzień nie mógł zakończyć się rozmyślaniem o chłopaku, który wbija noże w moje poranione plecy. Ten dzień musiał zakończyć się tak jak ja chciałam. Tak jak planowałam przez całe pieprzone siedemnaście lat.

Wreszcie nadeszła moja chwila. W której moje dobro jest priorytetem samej siebie. Otwarte przeze mnie drzwi nie mogły zostać uchylone. Musiałam je domknąć, aby nigdy więcej przez nie, nie przejść. A klucz zagrzebać i pozostawić w zapomnieniu, żeby nie mieć możliwości powrotu. Musiałam zrobić to raz, a tak, aby nie mieć do siebie żalu, że mogłam zrobić coś więcej. 

Przez emocje, które cały czas mną targały całkiem szybko doszłam do miejsca, w którym parę godzin temu śmiałam się z Owen'a. Dopiero wtedy poczułam jak cholernie głupio postąpiłam wychodząc w same bluzie. Październikowe wieczory nie należały już do tych ciepłych. 

Podeszłam wolnym krokiem pod dom, tak aby w razie potrzeby mieć miejsce do ucieczki. Schowałam się za murkiem, kucając przy nim. Wychyliłam się zza brukowej ścianki w zamiarze zbadania terenu przed domem. Na podjeździe nie stał już żaden samochód, który wskazywałby na to, że ktoś przebywa w budynku. Najwidoczniej ochrona się już zwinęła. Przygarbiona podeszłam truchtem pod budynek. Stanęłam przed drzwiami wejściowymi drugi raz tego wieczoru. Dotknęłam metalowej klamki, lecz nie pociągnęłam za nią.

Bałam się, że mężczyzna którego postrzeliłam może być nadal w środku. Co jeżeli zastawili zasadzkę gdyby ktoś nieproszony znów wszedł do budynku? Co jeżeli założone zostały kamery przez ten czas, aby złapać sprawców? Gdybym zadręczała się tymi pytaniami, przez cały czas na pewno nie odważyłabym się wejść do środka. W mojej głowie krążyło jedno zdanie.

Prawda rozwieje wątpliwości, które siedzą w tobie od lat.

Kamera, która jest umieszczona tam, udowodni każdemu, że to co stało się tutaj kiedy ja byłam dzieckiem jest prawdą. Spojrzałam na złoty pierścionek z jaskółką. Uśmiechnęłam się, kiedy pomyślałam, że mama kiedyś musiała go nosić. Poczułam jej obecność, jakby stała obok mnie i wspierała w każdej decyzji, którą podejmę. Ta myśl sprawiła, że poczułam się pewniejsza i już po chwili poczułam zimny metal napierający na moją dłoń. Klamka zapadła. Drzwi się otworzyły, a ja postawiłam pierwszy krok w stronę holu.

Tej części domu nie dane mi było obejrzeć na spokojnie kiedy tu byliśmy. Tapeta na ścianach w niezapominajki zdobiły drewniane ramki z obrazami oraz zdjęciami moimi w młodszej wersji, czy całej rodziny. Nie były to sztuczne uśmiechy jak na tych z rodziną Johnson'ów. Te uśmiechy były po prostu szczerze, przepełnione dziecięcą radością i miłością. Uśmiechnęłam się na zdjęcie, gdzie tata trzymał mnie na barana, łaskocząc mnie. Pamiętałam ten dzień. Moje piąte urodziny. Jeszcze wtedy był normalnym człowiekiem. Był moim tatą z uczuciami. On kiedyś był moim bohaterem bez peleryny. Bawił się ze mną każdego popołudnia na osiedlowym placu zabaw, piekł ze mną babeczki i bawił się w super bohaterów po pracy. Po śmierci swojej matki stał się potworem. Kochałam babcie, była dla mnie jak druga mama. Każdemu jej brakowało. Każdy za nią wtedy tęsknił, lecz tata przeżył to najbardziej. Strata rodzica jest dla dziecka jak świat, który nauczył cię żyć tak nagle zniknął. 

Love is a monsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz