Prolog

9 0 0
                                    

Czy można zacząć od nowa?

Cały czas powtarzałam sobie to jedno banalne zdanie. Było tak oczywiste, retoryczne. Miałam go tak serdecznie dosyć, ponieważ w środku, gdzieś bardzo głęboko znałam na nie odpowiedź - nie.

Mój każdy dzień, wyglądał tak samo. Każdy, z wyjątkiem niedzieli, ponieważ właśnie tego dnia cały mój czas wolny poświęcałam na leżenie w łóżku, odsypianiu całego tygodnia i rozmyślaniu. Czasami marzyłam, aby niedziela była dniem pracującym, gdyż przez ten cały czas wolny męczyły mnie moje własne myśli. Moje własne, cholerne myśli.
Od poniedziałku do piątku, a czasem nawet w soboty robiłam to co zawsze. Wstawałam rano, zwykle o godzinie 6:30. Zawsze budził mnie ten sam, okropny dźwięk budzika. Brałam zimny prysznic, którego również nienawidziłam, jednak tylko on w połączeniu z kubkiem kawy (która przyprawiała mnie o mdłości) potrafił mnie rozbudzić. Ubierałam stonowane, eleganckie ubrania, które były obowiązkowe w moim zawodzie. Następnie witałam się z moją mamą w kuchni, która już od piątej była na nogach - zawsze ją za to podziwiałam, bo ja nigdy nie potrafiłam wstawać tak wcześnie, zwłaszcza w tak dobrym humorze jak ona. Zmuszałam się do jakiegokolwiek śniadania mimo, że nie miałam na nie ochoty, jednak bez niego nie miałabym siły do pracy.

Kiedy byłam już przygotowana miałam nieco ponad godzinę na dojazd do mojego miejsca pracy. Nie mam pojęcia jak ja to robiłam, jednak zawsze byłam gotowa o mniej więcej tej samej porze.
Może nie miałam daleko do budynku firmy, jednak korki w Chicago powodowały, iż moja podróż za każdym razem wydłużała się o przynajmniej pół godziny. A ja, żyjąc w ciągłej rutynie nie mogłam pozwolić sobie na spóźnienie. Mogę być o wiele za wcześnie, ale nigdy za późno. Ten nawyk został mi nawet do teraz.

Niektórym może się wydawać, że praca w korporacji nie jest trudna. Przecież siedzenie przy biurku to nic trudnego, racja?
Błąd.
Nie wiem, czy w tamtym momencie mojego życia było coś, co męczyło mnie bardziej psychicznie jak i fizycznie, niż moja posada. Właściwie, to nie wiem czy moje życie miało jakikolwiek inny sens, niż aby wstać rano i jechać do pracy. Wiem, brzmi przerażająco, jednak zanim podjęłam tę jedną, znaczącą decyzję - czułam się jak w klatce. Nie taką przyszłość wyobrażałam sobie jako dziecko. Od zawsze czułam, że moim powołaniem są podróże. Rodzice zabierali mnie na wakacje każdego lata w przeróżne zakątki świata. Dumnie mogę przyznać, że byłam na wielu kontynentach, za co jestem ogromnie wdzięczna. Kiedy tylko wsiadałam na pokład samolotu, pływałam w oceanie czy wspinałam się na szczyty gór czułam się wyjątkowo. Przede wszystkim, byłam wolna i nikt nie mógł mi niczego nakazać. Byłam sobą w stu procentach.

Dlatego podjęłam decyzję, która zmieniła moje życie o 180°. W przeciągu kilku godzin zdążyłam rzucić pracę, wrócić do domu, spakować się w jedną walizkę i podręczny plecak, aby za chwilę być na lotnisku po bilet na najbliższy lot, który okazał się lotem do Honolulu. Nie zawahałam się ani chwili, bo przecież co ja miałam do stracenia? Równe nic. Dlatego zostawiłam za sobą wszystko, łącznie z tą okropną pracą, nieznośnym budzikiem i gorzką, paskudną kawą. Wsiadłam na pokład samolotu i wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

Honolulu, nadchodzę!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 30, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A flight to HawaiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz