" Powrót do domu"

9 0 0
                                    

Obudziłeś sie dość wcześnie bo o 9tej spojżałem przed siebie, a ten mały gumiś leżał na mojej klacie i sie patrzył.
SV: Stalkujesz mnie?
D: Nie poprostu patrze jak śpisz dziś wyjazd i tak poprostu.
Chłopak posmutniał, a ja przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem oraz otarłem nasze nocy na co się uśmiechnął.
SV: Będzie dobrze zobaczysz.
D: Nie zapomnisz omnie?
SV: Nigdy, pozatym chyba mnie odwiedzisz.
D: Taaak, będe przychodził i będe o Ciebie dbać tak jak tylko sie da.
SV: Dbać? Wsensie?
D: No np. przyniose Ci rosołek, albo szrlotke.
SV: Wole Ciebie w bitej śmnietanie.
D: Mmmm mówisz, to może jak kiśla nie będzie.
SV: Będe czekał.
Mnieliśmy sie pocałować, ale nagle przerwał nam mój telefon, zaśmniałem sie i odsunąłem.
D: Czekaj sprawdze kto to, może to coś ważnego. - wziołem telefon, spojżałem w ekran i zaczołem sie śmniać.
SV: Mema jakiegoś dostałeś?
D: Nie, to moja mama napisała że robi zakupy i jej nie będzie przez najblisze 3h.
SV: I co w tym śmniesznego?
D: Bo napisała "Synku wykożystajcie to dobrze xddddd bawcie sie"
SV: Uwielbiam Twoją mame! - śmniechnołem
D: Czasem jest za bardzo bezpośrednia.
SV: Może i tak, ale to nic złego.
D: Zależy dla kogo.
SV: Choć tu i nie maruć trzeba sie posłuchać mamy. - zawisłe nad chłopakiem chytrze ten tylko mnie obioł i zaczoł całować.
D: Mówiłeś, że nie chcesz tylko....
SV: Cicho! - musimy sie pożegnać przecierz.
- przycisnołem chłopaka rece za jego głowe i zaatakowałem szyje.
D: Mmmmmm Filip
SV: Coś nie tak?
D: Nie, znaczy wszytko wpożądu sle puść moje ręce chc ae sie przytulić.
No nie mogłem mu odmuwić i mocno go przytuliłem. Leżeliśmy tak chwilke poczym sie odchyliłem patrząc mu w oczy obdarowałem cudownym buziakiem.
Trzymając go w ramnionach napawałem sie jego zapachem, ustami przejechałem po szyji jednocześnie muskam i jakbym wąchał blondyna. Potem złapałem jego dłoń i zaczołem obcałowywać i wdychać jego zapach. Blondyn zauważył moje dziwne zachowanie i zapytał.
D: co robisz?
SV: Zapamnietuje te chwile, by niezapomnieć jak przech tą jedną chwile byłeś mój.
Blondynowi zaszkliły sie oczy, kolejny dowód jak bardzo kochał go brunet.
Nikt wcześniej nie obdarowywał go takimi słowami jak brozowo oki.
D: Filip, ja.... ( przyciągnoł do pocałunku)
- Kochaj sie zemną tak jakbyśmy byli tylko my!  Brunetowi zaświeciły sie wilgotne ze wzruszenia oczy, oplutł blondyna swoim obieciem, całowali sie i kochali, ale to nie było tak jak zawsze to było bardziej oddawanie uczuć przez dwa ciała złączone w jedbo. Brunet przybliżył usta do ucha jasno włosego i wyszeptał.
SV: Jesteś mój nie oddam Cie!
D: Na zawsze. - jęknoł blondyn bo był bliski szczytowania. Kochali sie długo ponad dwie godziny, nie spieszyli sie, kazdy róch był spokojny i oddający pieszczote i uczucia.
Wkońcu byli u granic wtedy brunet dodał mocniejsze ruchy, aż doszli w swoich objęciach.  Brązowo oki opadł na blondyna i mocno sie w niego w tulił mimo lepkości nie przeszkadzała im to. Chłopak objoł drugiego i lerzeli tak chwile skradając se małe casłuski. Po lekkim odpoczynku starszy wstał i przygotował kompiel, ku zdziwieniu drugi stał już zanim obejmował i całował po łopatkach. Na co brunet sie uśmniechnoł i odwracając złapał młodszego na panne młodą i weszli do wanny. Lerzeli wtuleni młodszy w starszego, a starszy splatał dłonie i całował piądteczki blodyna co i rusz.
SV: Serce skołatane bardzo pragnie kochać, lecz on jest jak zakazany owoc i choć go serce pragnie, to pragnieniem musi pozostać. - rzekł poczym ścisnoł dłoń blondyna i pocałował w rzuchwe.
D: Nie chce by to był koniec, odwiedze Cie zobaczysz. Odwrócił sie i położył sie przodem na kacie bruneta skradając buziaka.
SV: Domiii
D: Hmmm
SV: Zerwiesz z Florkiem? Tak bardzo chce, żebyś był mój.
D: To nie jest takie proste, ale obiecuje porozmawiam z nim.
SV: To mi wystarczy, wiem że mam szanse.
D: szanse? - na co?
SV: Byś był mój Kochanie.
D: Wariat, a powiesz mi coś jeszcze z Tych pięknych słów?
SV: Twoje serce gra melodią znaną tylko dlamnie, melodią którą kocham i pragne słuchać tak jak moje serce, które che być kochane.
D: Ooo Fifi - pocałowałem go ujmując ręką jego policzek, kocham to jak domnie mówił, te słowa. Czy to znaczy, że go kocham? A co z Florkiem on mnie kocha ja go kocham.
Kurwa Dominik w coś Ty sie wpakował!
SV: Hej nie myśl już tak trzeba wychodzić z tej wanny książe mój.
D: Ej nie jestem ksieciem!
SV: Jeteś delikatny, kruchy jak porcelana szlachetna, piekny i olśniewający jak najpiekniejszy kwiat. - Poprostu jesteś wyjątkowy.
D: Oh Fifi nie słoć mi tak bo sie rozpłyne.
SV: Poprostu jestem szczery.
D: Wiem otym choć ubieramy sie.
Poszliśmy do mojego pokoju za ręke i wybraliśmy se ubrania jak już byliśmy gotowi brunet wzioł swoją walizke i zeszliśmy na dól.
Zostawiłem walizke przy drzwiach i poszedłem z Domisiem do kuchni.
Chcieliśmy coś zjeść zanim wyjade i przy okazji blondyn sie przyklejał domnie.
Złapełem go i posadziłem na blacie, stanołem mniędzy jego nogami i skradłem buziaka.
D: Będe tęsknił za tym co tu było.
SV: Ja też, fajnie było sie wymknoć.
D: Prwda, może to powtużymy?
SV: Może.
D: Głodny jestem.
SV: Masz. - wsunołem mu do buzi kiełbaske, taką małą dla dzieci piratke.
D: No weś fifi.
SV: Cooo chciałbyś...
Niedokończyłem bo chłopak pociągnoł mnie za koszulke i wpił sie moje wargi.
Przysuniłem go do siebie i pogłębiłem pocałunek.
MD: Chłopaki?
SV: Yhh serio?!
D: Haha wyluzuj, mamo tutaj.
Chłopak zeskoczył z blatu i wtedy weszła jego mama.
MD: Zjedliście?
D: Tak mamo.
MD: Dobrze, to zbieraj sie Filipku czas jechać, w aucie nam siatke dla Ciebie.
SV: Ale nie trzeba było.
MD: Ojtam ojtam już nie ma tematu.
Popatrzałem sie na blondyna mniał łzy w oczach. Podeszłem do niego i otarłem je tłumacząc.
SV: Nie martw sie ten dzień musiał wkońcu nastąpić.
D: Wiem i to jest najgorsze.
SV: Choć pojedziesz znamni.
D: Okej.
Poszliśmy do Auta i jechaliśny w strone dworca, cały czas trzymając sie za ręce po około 15min byliśmy na mniejscu.
Mama blondyna popatrzyła na nas.
MD: Okej dam wam chwile, szyby są przyciemniane więc nie krępujcie sie.
D: Dzięki mamo.
- moja mama wysiadła, a ja przysałem sie do ust chłopaka. Całowaliśmy sie przez chwile, czułem jak mnie obioł.
SV: Pamniętak będe czekać i Kocham Cie!
- zawsze, na zawsze.
D: Wróce i obiecuje, że przyjde do Ciebie.
SV: Dobrze, musze już iść pa. - pocałowałem go jeszcze na pożegnanie i wszedłem z auta. Zabrałem rzeczy od jego mamy, pożegnałem sie znią i udałem sie na peron gdzie akurat podjechał pociąg.
Już chciałem wsiąść, gdy usłyszałem wołanie.
D: Fiiiilip! - podbiegłem i wbiłem sie w niego mocno.
SV: Nie martw sie będzie dobrze. - obiołem go mocno i staliśmy jeszcze chwile, gdy nagke zagwizdał konduktor.
D: Musisz iść.
SV: Tak, ale nie dłygo sie zobaczymy i znowu Cie przytuke okej.
D: Dobrze Pa.
SV: Dozobaczenia.
Wsiadłem do pociągu i odjechałem, a blondyn tam został, załuzawiony.
MD: Choć synku pojedziesz nastęonym nie martw sie.
D: Wiem poprostu czuje sie jakby coś wemnie pękło.
MD: Zakochałeś sie i chyba to do Ciebie dociera.

Gdy serce nie wie czego chceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz