"Blisko siebie"

7 1 0
                                    


Pov smav
Obudziłem sie przez niespokojne zachowanie Dominika, rzucał sie i płakał.
Ewidentnie mniał koszmar, więc postanowiłem go obudzić.
Zaczołem go szturchać i wołać.
SV: Hej Domi obudź sie, Domi obudź sie.
- za kturymś razem wołania obudził sie przerażony i gwałtownie domnie przyległ.
D: Filiiiiip! Eh ehe ehe - krztusiłem sie w panice.
SV: Ciiii spokojne to tylko sen, nie bój sie jestem przy Tobie skarbie. - trzymałem go w tulonego, przez chwile był w szoku i sie wyrywał, a już potem sie uspokajał.
D: Nie zostawiaj mnie.
SV: No co Ty skarbie, przecierz tu jestem, to był tylko zwykły koszmar.
D: Koszmar? Ale to było takie prawdziwe i ty mnie zostawiłeś, straciłem cie.
SV: Nie myśl otym, to głupi koszmar był, a ja  tu jestem i Cie nie zostawie! - Kocham Cie słodziaku.
D: Ja Ciebie też kocham i to bbbbbbbbbbb mocno, tak mocno, że wezme z tobą ślub, kupie psa i urodze syna!
SV: Już ty z takimi planami nie wyjeżdżaj, na wszytko przyjdzie pora w soim czasie.
A teraz choć na opa to zrelaksujemy sie w wannie. - wziełem go na ręce i udałem do łazienki.
D: Ale wejdziesz do wanny zemną.
SV: Tak obiecuje, ale najpierw posieć tu na pralce to wode napuszcze.
- Chciałem sie odsunoć, ale on mnie niechciał puścić. - Jak mnie nie puścisz to nie przygotuje kompieli.
D: Boje sie, że jak puszcze to uciekniesz.
SV: Popatrz namnie, ja nigdzie nie uciekne
będe tu z Tobą. - Wejdziemy do wanny i sie wemnie wtulisz, potem cie umyje i pujdziemy coś zjeść i pobyczymy sie na kanapie.
D: Okej - taki zrezygnowany puściłem chłopaka.
SV: Ale sie nie smutaj, patrze cały czas na ciebie. - zerkałem na niego cały czas ten sie na ten gest uśmniechał. Wkońcu woda była nalana i zaproponowałem by wybrał bombe do kompieli i wybrał ladnie pachnocą owocowo kwiatową.
- To co wskakujemy maluchu do wanny?
- stanołem mniedzy jego nogami i skradłem całusa.
D: Tak, zabierz mnie do wanny. - oplotłem go rękani wokół szyji, a ten mnie podniusł i wszedł zmną do wany.
SV: Musisz Stanąć bo tak nie usiądziem i zrobie Ci krzywde. - chłopak stanoł imie puscił, wtedy usiadłem i rozsunełem nogi by mógł sie wsunoć. Objołen go bawiąc sie jego palcami od ręki i cakowałem w obojczyk na co odchylił głowe pomrukując.
D: Mmmmm - mruknołem łapioc ręce bruneta.
SV: Lepiei Ci misiek?
D: Tak bo mam ciebie i jesteś tu.
SV: Aż tak bardzo ten koszmar ci ciaży?
D: Troche tak, bo był straszny.
SV: Kochanie to był tylko sen, ja tu zawsze z Tobą bede i Cie niezostawie. - chłopak sie odwrócił i usiadł namnie okrakiem ale nie nadział sie na moją męskość, zeresztą nie byliśmy jakoś nakręceni, chcieliśmy poprostu sie przytulać.
D: Chce z Tobą zamnieszkać.
SV: Wiem kotku ale musimy poczekać, aż skączy sie terecamp a to już niedługo.
D: Wiem, ale będe do Ciebie przychodził nawet jak wróci Florian.
SV: Oczywiście przychoć kiedy tylko będziesz chciał.
D: Chce teraz!
SV: Ale co? - przyjść domnie? - przecierz jesteśmy razem.
D: Wtakim razie chcoćmy już z tąnd wtedy bede mógł do Ciebie przyjść.
SV: Dobrze to choćmy zrobić śniadanie.
D: Dobrze ty ić pierwszy.
SV: Nie wiem o co Ci chodzi ale okej nie wnikam. - wstałem, osuszyłem sie i ogarnołem. Potem ubrałem sie w pokoju i poszedłem do kuchni zobaczyć co jest do jedzenia.  Lodówka była przepełniona jedzeniem i postanowiłem zrobić tortile.
Wyjołem potrzebne składniki i zaczołem przygotowywać kiedy układałem i przygotowałem wszytko do podgrzania poczułem ciepłe paluszki oplatające mnie.
D: Co robisz?
SV: Tortile, tak jakoś stwierdziłem, że coś innego zjemy.
D: No nie wiem czy mam na to ochote.
- usiadłem na blacie i droczyłem sie z brunetem.
SV: Wiec ja cie przekonam.
D: Tak, a jak to zrobisz?
SV: Patrz przekroiłem, nadziałem na nawidelec i leci samolocik. - zaśmniałem sie , a blondyn dał sie pokarmić.
D: Podoba mi sie to jakby smaczniejsze kiedy mnie karmisz.
SV: O ty leniuszku, to otwieraj hangar bo leci następny. - nakarmiłem blondyna, potem sam zjadłem i ogarnołem w kuchni, potem puściłem zmywarke. Jak wszytko posprzątałem to poszedłem do salonu, włączyłem tv rowalając sie na kanapie.
Nie mineło 5mim i przyszedł blondyn, postawił kubek na stoliku i sie namnie wdrapał siadając okrakiem sie wemnie wtulił. Złapałem go za poślaski obejmujac i zaczołem całować w zgiecie szyji.
D: Łaskoczesz mnie Fifi.
SV: Nie moja wina, że jesteś taki pyszny.
D: Kocham Cie Filip.
SV: Wiem ja Ciebie też kocham skarbku mój.
D: Mmmm daj tego pilota.
SV: No ej małpo co zabierasz.
D: Żeby cie nie rozpraszało.
SV: Tak co ma mi rozpraszać?
D: To że masz sie skupić na przytulaniu mnie bo bardzo chce sie poprzytulać.
SV: Mmmm tylko przytulać?
D: Tak tylko przytulać zboczuchu. - wtuliłem sie w niego bardzo mocno?
SV: A co jeśli Twoja mama nas przyłapie?
D: Nie przyłapie, wróci późno.
SV: Mmmm tak to choć tu. - pociągnołem blondyna, że leżał namnie, obejmowałem go i skradałem mu buziaka co jakiś czas.
I tak rozmawialiśmy wpewnym momencie chłopak zasnoł. Niech se pośpi po tym koszmarze zmęczony był i marudny.
Gładziłem go po plecach szukając coś na netflix do obejżenia i wybrałem jakiś triler.
Po jakimś czasie sam zasnołem.

Gdy serce nie wie czego chceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz