Pov smav.
Obudziłem sie z ogromnym bólem głowy jakbym wypił niewiadomo ile.
Totalnie nic nie pamnietałem, chyba nasze randki w makowie to nie jest dobry pomysł. Myślałem, że bedzie lepiej, a tu urwany film i o tyle dobrze, że jestem obok Dominika. Chciałem sie podnieść, ale ból był nie do wytrzymania i wbiłem sie znowu w blondyna. Czułem jak mnieźwi moje włosy.D: Co jest źle sie czujesz?
SV: Bardzo mnie boli głowa.
D: Wcale mnie to nie dziwi, choć tu.
Przyciągnełem chłopaka do siebie i zanużyłem rękę w jego włosy masując. Ten leżał na moim brzuchu i pomrukiwał.
SV: Mmmm jak dobrze.
D: Lepiej Ci?
SV: Troche, ale nie przerywaj.
D: Jeszcze 5min masz bo trzeba sie zgarnoć.
SV: Dokond?
D: Chciałbym wrócić do wawy.
SV: Niepodoba Ci sie tu?
D: Niezbyt.
SV: No nasze randki tutaj to jakiś nie wypał.
D: To prawda, ale powiem Ci, że jestem z ciebie dumny.
SV: Coo? Czemu? - oderwałem sie i spojżałem na chłopaka.
D: Bo chociaż byłeś naćpany to byłeś wierny i niechciałeś dać sie przelecieć.
SV: No nie gadaj, że było tak grubo ja nic niepamniętam.
D: Wiesz Gabi chciała cie wyleczyć z gejostwa.
SV: Co za typiara, a jak poszłem do kibla to mnie przepraszała.
D: A potem?
SV: Yyy no zagadywała mnie iiiiii
D: napiłeś sie znią czegoś by utcić jej przeprosiny?
SV: Co to to nie, ja poszłem z piciem swoim do kibla, aleeee acha.
D: No i wszytko jasne.
SV: Oj no przepraszam, ale na swoje usprawiedliwienie to nie był alkochol tylko sok.
D: Głupi jesteś wiesz. zaśmniałem sie mocno, na co oberwałem poduszką.
SV: Nie jestem głupi nie mów tak!
D: Jak sobie chcesz ja ide sie kompać.
SV: Zostawisz mnie tu?
D: Jesteś dużym chłopcem poradzisz sobie.
SV: Tak, a jak przyjdzie Gabi?
D: To dzwoń na 997.
SV: Domik wracaj tu! - Domnik...
Moje wołania na marne bo chłopak sobie poszedł. Tak gramy dobra to teraz ja puszcze focha.
Chłopaka nie było z jakieś trzydzieści minut, ja sobie urzędowałem w kuchni i robiłem jedzenie, gdy wytrąciło mnie pukanie do drzwi. Wcale nie byłem ździwiony kto to jak otworzyłem.M: Hej stary chciałem sprawdzić jak sie czujesz?
SV: Jak widzisz żyje.
M: To dobrze, ja Cie przepraszam za Gabi nie wiem co w nią wstąpiło.
SV: Zakochała sie, więc trudno ją winić.
M: Wiem ale powinna rozumnieć takie rzeczy i że nie wszytko jest tak jakbyśmy chcieli.
SV: Tu akurat sie zgodze, chcesz coś do picia?
M: A poprosze soku.
Gdy sięgałem po sok do lodówki zauważyłem jak mat na coś tak intesywnie patrzy. Jak sie odwróciłem zobaczyłem blondyna na spodenkach z ręcznikiem na szyji i kapiącą delikatnie wodą z jego włosów i to było wszytko takie seksowne.
Dobra dość ogar Filip, odmroczyłem sie i zwróciłem sie do mata.
SV: Trzymaj.
M: Dzięki, a jak wam sie układa?
SV: Co?
M: No wiesz niezłe ciacho z tego Dominika.
SV: Może i tak, ale troche taka z niego księżniczka.
M: Tacy są najsłodsi.
SV: Tiaaa.
D: Co jest? - spytałem wchodząć do kuchni i zobaczyłem gościa.
SV: Nic, łazienka wolna?
D: Tak.
SV: Okej ide skożystać.
Poszedłem do łazienki, ale drzwi zostawiłem nie domnięte by nadsłuchiwać co sie dzieje w kuchni.M: To jak tam? - Filip doszedł do siebie.
D: Jak widać.
M: Rozmawiałem znim i mówiłem, że go przepraszam za Gabi.
D: Fajnie i co?
M: No wiesz wpożądku, a Ty jesteś bardzo zły?
D: A jak myślisz? - Mnie nie naćpałeś więc wszytko pamnietam.
M: Oj tam jesteś taki pociągający
Poczułem jak mat położył mi ręce w pasie i jego przyjaciela nabrzmniałego przyległego zamną. Położył swoje obleśne usta na moim karku, zacząwszy mnie macać. Trąciłem go lekko i burknołem.
D: Jak sie zaraz nie odsuniesz to zrobie Ci krzywde.
M: Nie sądze byś był mi wstanie cokolwiek zrobić.
SV:On może nie, ale ja owszem!
znalazłem sie zanim i złapałem go za ramnie.
M: Stary no weś my sie tak wygłupiamy.
SV: Ach tak, dobra odsuń sie odniego.
M: No weś nie bądź taki dla kumpla, może chociaż jakiś trójkocik?
SV: Nie, wypad mi z tąnd!
M: Już dobra, dobra nie wściekaj sie ale jak coś...
SV: Sio! - trzasłem mu drzwiami.
Podeszłem do chłopaka i spojżałem mu w oczy.
D: Co?
SV: O czym mi nie powiedziałeś?
D: To nie istotne bo nic sie nie wydarzyło.
SV: Nie kłam! Byłem w łazience, ale wszystko słyszałem.
D: Jesteś namnie zły choć nic nie zrobiłe, to ten Typ chciał mnie pocałować!
SV: A jednak!
D: Spodkał sie z drzwiami jeśli Cie to uspokoi!
SV: Uspokoje sie jak z tąnd wyjedziemy, te Twoje makowo mi nie służy!
D: Sam chciałeś tu przyjechać!
SV: Teraz żałuje!
D: Fajnie, ja też!
SV: Przynajmniej jesteśmy zgodni wiec zbierz swój negliż i wracamy!
D: Nie rozkazuj mi!
SV: Nie rozkazuje tylko informuje i jak tak bardzo nie chcesz to zostań z swoim mateuszkiem. - trzasłem drzwiami od pokoju.
D: Filip... - nie rozumniałem jego zachowania, przecierz nie zrobiłem niczego złego. Weszłem do pokoju i on sie pakował, więc zrobiłem to samo. Było mi mega przykro, ale niechciałem sie kłucić.
SV: Wziołeś wszytko?
D: Tak, Filip poczekaj.
SV: Nie teraz uber przyjechał. - wyszedłem na zewnotrz i dałem kierowcy walizki do bagażnika w tym samym czasie chłopak zamykał dom.
Ja chciałem wsiąść już do auta, ale zatrzymał mnie znajomy głos.
G: Filpku zaczekaj chce cie przeprosić.
SV: Nie chce już tego słuchać, daj mi spokój! - spojżałem na blondyna ten przyszedł i dosiadł sie domnie w aucie i pojechaliśmy po reszte rzeczy do jego rodzinego domu.
Podrodze chłopak próbował złapać mnie za ręke ale go odpychałem.
Niechciałem by mnie dotykał, byłem wkurzony że mi nie powiedział otym co stało sie z Matim.
Po około godzinie dojechaliśmy do domu chłopaka, zaplaciłem za ubera i poszliśmy do góry zabrać rzeczy, a właściwie poszłem, a jego zawołała mama.
CZYTASZ
Gdy serce nie wie czego chce
FanfictionHejka jednak postanowiłam wstawić, tą książke jest to książka o Dominiku Rupińskim i jego początkach jak jeszcze prawdopodobnie był z skkefem. Przynajmniej w tej książce jest, jak Wam sie spodoba dajcie znać. Ps. Nie wiem co i jak było, więc treść...