Pov smav
Obudziłem sie koło 9tej i zorientowałem się że przytulam poduszke bo chłopaka nie ma.
Co jest? Pomyślałem i usiadłem przecierając oczy, ale faktycznie chłopaka nie było. Postanowiłem wstać, odsunołem koudre poprawiłem bokserki i poszłem go poszukać.
Usłyszałem chrząkanie sie i uderzanie naczyń, więc zgodnie za dźwiękiem udałem sie do kuchni.
Bingo! Znalazłem go robił coś przy blacie na samych bokserkach i koszulce więc może go zaskoczę.
Podeszłem po cichu do niego od tyłu i oplotem w pasie, przegryzając jego ucho szepnołem.
SV: Tu jesteś misiaczku!
D: Ale mnie wystraszyłeś, nie wiesz że nie wolno skradać sie do osoby, która ma w ręce ostre narzędzie?
SV: A co zabił byś mnie?
D: Nigdy nie wiadomo tak sie skradasz.
SV: Acha to ja sobie lepiej wróce do siebie. - udałem wystraszonego.
D: Filip stój. - rzuciłem nóż na deskę i odwróciłem sie łapiąc chłopaka.
SV: Coo?
D: Kocham cie i nic bym Ci nie zrobił.
SV: Teraz tak tylko mówisz, żebym sie ciebie nie bał. - postanowiłem sie znim podroczyć.
D: Boisz sie mnie Fifi?
SV: A nie widzisz zobacz jak sie trzęse? - zaczołem udawać strach i dobrze mi to szło.
D: Jejku ja przepraszam nie chciałem cie wystraszyć. - posadziłem chłopaka na kanapie i usiadłem mu na kolanach okrakiem, obiołem na co sie wtulił wemnie.
SV: Czemu mnie straszysz? - pociągnołem nosem teatralnie, a on to łykał.
D: Nie chciałem, to taki żart mniał być i nie myślałem że sie wystraszysz nie chciałem. Wtuliłem go mocniej bo czułem, że sie uspokaja i wtedy poczułem jego ręce na moim tyłku.
- Filiip!
SV: No co? - odstresowuje sie o co ci chodzi?
D: O To że mój tyłek to nie antystreser zboku.
SV: Mnie odprerza. -śmnieje sie głupio.
D: A ić ty! - podniosłem sie by iść spowrotem do kuchni.
SV: Domiś jeszcze sie do końca nie odstresowałem choć tu.
- złapałem go za ręke i nie chciałem puścić.
D: Przytul misia i ci przejdzie.
SV: Ciebie?
D: Nie pluszowego! - przewróciłem oczami.
SV: Nie mam.
D: To przytul podużke! - wyrwałem mu ręke i wróciłem do kuchni, ten tak jak myślałem przybiegł zamną.
SV: Dziubek no weś nie bądź taki.
- objołem go od tyłu i położyłem głowe na jego ramnie.
D: Spadaj i mnie nie wkurzaj.
SV: Uuuu kocurek ma pazurki lubie to.
D: Głupi jesteś. - odepchnołem chłopaka i przeszedłem do lodówki.
SV: ogłupiałem z miłości.
D: Nie ty już taki byłeś.
SV: Jak sobie tam chcesz. zaśmniałem sie poczym podeszłem do niego jak szperał w lodówce i złapałem go za tyłek, a on podskoczył.
D: Filiiip kurde no! - możesz sie zboku uspoić.
SV: Ale to Twoja wina.
D: Tak, a czemu moja?
SV: Bo masz taką seksowną krągłą dupcie i sama przyciąga. - poruszyłem sugestywnie brwiami.
D: Jesteś nie nornalny, masz lepiej sie czymś zajmi. - wepchnełem mu do ręki szmate.
SV: co to jest?
D: ściera nie widzisz?
SV: Widze, ale po co mi.
D: Opróżnij zmywarke i wytrzyj talerze.
SV: To ona sama tego nie zrobi?
D: No jak widzisz nie. - odwróciłem sie tyłem i kontynułowałem robienie jedzenia.
SV: A ty co robisz? - stanołem zanim i obejmując zaglądałem przez ramnie.
D: Jedzenie i mniałeś dostać do łóżka, ale wkurzyłeś mnie więc robie tylko dla siebie.
SV: Chcesz, żeby mężulek był głodny?
D: Nie jesteś moim mężem. - szturchnołem go by sie odsunoł.
SV: Ach tak to ta obrączka mi nie potrzebna - wskazałem na pierścień, który dostałem od chłopaka i chciałem zsunoć, ale tem złapał mnie za ręke i uniemożliwił mi, poczym poprawił.
D: To jest Twój podpis z diabłem, że należysz domnie! - spojżałem mu prowokacyjnie w oczy.
SV: Ach tak! - bilismy sie na zwrok.
D: Właśnie tak!
SV: To choć tu! - złapałem go za koszulke i przyciągnełem gwałtownie do siebie tak, że upadł namnie, a ja wbiłem sie w jego usta. Myślałem, że na ten ruch chlopak sie wyrwie, a on położył ręke na moim karku i pogłebił pocałunek. Przyparłem go do blatu ręką zjeżdżają na jego udo złapałem pod tyłkiem i wsunołem na blat.
Chłopak odsunoł swoje usta i zaczoł mi marudzić, a ja przysałem sie do jego szyji.
D: Mmm... Fifi przestań jedzenie.
SV: Potem teraz konsumuje mojego słodziaka. - nieodrywałem sie od jego szyji, jedną reke trzynałem na jego tyłku, drugą powędrowałem na jego meskość. Smyrałem go ręką przez cieki materiał bokserek.
D: Filip aaach przestań. - zatrzymałem jego ręke, ale ten nie dawał za wygraną.
SV: Przecierz widze, że tego chcesz nie powstrzymój mnie.
D: Słońce prosze cie.
SV: O co mnie prosisz? - przegryzłem warge patrząc mu w oczy.
D: Byś dał mi zjeść bo jestem głodny.
SV: No nie wiem czy wytrzymam.
- niespodziewanie ham mnie odsunoł i zeskoczył z lady odburkując.
D: To ić se zwal!
SV: Ale ty jesteś dzisiaj dlamnie hamski noo. - chłopak sie domnie odwrucił i wcisnoł mi tależ.
D: Masz i sieć cicho.
SV: Co to jest?
D: Jedzenie, żebyś sie zapchał.
SV: Jak sobie chcesz, też taki będe jak będziesz mnieć problem.
D: Jaa...? - Ty 5min bez seksu nie wytrzygmasz.
SV: Tak uważasz?
D: Tak!
SV: Dobra zakład?
D: O co?
SV: Jak przegram bede spełniał Twoje zachcianki do końca weekendu.
D: A jak ja przegram?
SV: Ty spełnisz moje najskrytsze fantazje.
D: O napewno nie! - Predzej mi dupa odpadnie.
SV: Cykasz sie?
D: Nie podpuścisz mnie.
SV: thórz kokoko kokoko
D: Dobra przestań, zgadzam sie.
SV: No i to sie rozumnie. - podaliśmy sobie ręke, ja przeciołem teraz tylko wygrać. Więc wdranżam plan przy jedzeniu, starając sie seksownie urzywać sztućców.
D: Możesz jeść normalnie, a nie jak małpa.
SV: A co tak bardzo cie to kręci?
D: Raczej wykręca.
SV: Ja tam swoje wiem haha.
D: Kretyn. - burknołem i komtynułowałem jedzenie w ciszy myśląc co tu zrobić.
SV: Oczym myślisz słodziaku.
D: Otym, że ja pójde pod prysznic, a Ty poszukasz nam mnieszkania.
SV: Ocho no dobrze znajde najlepszy apartament, w którym moje fatazje będe odbierał po zwyciestwie jak pyszne lody.
D: Ale Ty masz wyobraźnie.
SV: To nie wyobraźna tylko fakt.
D: Raczej wyobraźnia i to bujna.
SV: No ale Domiś wyobraś sobie jak.....
D: Bla bla bla nie słucham cie, ide sie kompać nara. - włożyłem tależ do zmywarki i poszedłem do łazienki.
SV: I tak zemną nie wygrasz! - krzyknołem.
D: Tak tak pomarzyć se możesz.
- Odkrzyknołem i wlazłem pod prysznic. A co by tak jakby zrobić powtórke z ostatniego prysznica, oj coś czuje Filpku że przegrasz.
Skończyłem sie myć, wyszedłem z kabiny naciągając bokserki i spodenki.
Na szyje narzucilem ręcznk i tak wyszedłem.
D: Jak ci idzie szukanie mnieszkania?
SV: Całkiem d.. dobrze. - oty skubany chcesz mnie załatwić nie dam sie.
D: Mmm tak pokaż. - nachyliłem sie nadnim i spojżałem w ekran laptopa.
- Nice, podoba mi sie.
SV: Czy mógłbyś pójść sie ubrać, a nie w takim negliżu paradujesz?
D: O Co Ci chodzi?
SV: O nic, nie ważne. - odwróciłem sie by na niego nie patrzeć.
D: Wiesz tak se myśle, że jak razem zamnieszkamy będzie cudownie.
- usiadłem mu na kolanach.
SV: Też tak sądze, ale obok jest wolne krzesło więc siadaj se obok, nie musisz namnie.
D: Kiedy ja cie tak kocham i chciałem sie przytulić. - chciałem go obiąć, ale ten wstał i zsunoł mnie na krzesło.
SV: Później, teraz ja pójde sie umyć bo coś zaśmnierdłem. - wystrzeliłem do łazienki.
D: Fifi wszytko wpożądku? - zapytałem pukając do drzwi łazienki.
SV: Nic mi nie jest, kompie sie.
CZYTASZ
Gdy serce nie wie czego chce
FanfictionHejka jednak postanowiłam wstawić, tą książke jest to książka o Dominiku Rupińskim i jego początkach jak jeszcze prawdopodobnie był z skkefem. Przynajmniej w tej książce jest, jak Wam sie spodoba dajcie znać. Ps. Nie wiem co i jak było, więc treść...