PovSmav:
Był poranek, obudziłem sie cały obolały po ciężkiej nocy na ciasnym szpitalnym łóżku obok blondyna.
Chłopak dalej spał, więc postanowiłem sie jakoby ile sie da odświeżyć i zajść do szpitalnego barku po coś do jedzenia.
Zeszłem na dół i przeglądam menu w tutejszym bufecie no i nic zaspecjalnego nie mają, no ale wybrałem herbate i jakieś wmniare zjadliwe kanapki.
Z całym wyposażeniem wróciłem do chłopaka i odziwo już nie spał.D: Jesteś, gdzie byłeś?
SV: Byłem w barze na dole i kupiłem jakieś kanapki i herbate dla nas.
D: Ooo dziękuje.
SV: Jak sie czujesz?
D: Troche lepiej, ale jeszcze troche boli.
SV: Mój Ty biedny słodziaku.
- odgarnołem mu włosy.
D: Dziękuje, że zostałeś zemną.
SV: Daj spokój to była przyjemność, znaczy wolałbym cie mnieć mnieć w swoim łóżku, ale itak nie zostawił bym cie.
D: Jesteś najlepszy wiesz.
SV: mmm.... , tak? - cmoknełem go w usta.
D: Tak! - obiołem go wokół szyji.
SV: Wiesz ja musze iść do domu, powinienem sie przebrać.
D: Ale odwiedzisz mnie jeszcze?
SV: Oczywiście! - pocałowałem go czule w czoło.
D: będe czekał. - odp. smutnie.
SV: Eeej, ale sie nie smutkaj.
D: Nie to nie przez ciebie, tylko florian napisał że przyjdzie.
SV: Musicie pogadać.
D: Wiem, ale nie wiem czy chce.
SV: Przemyśl to na spokojnie, a ja już pójde nie chce znowu spodkać sie z jego pięścią.
D: Dobrze leć!
SV: PaaaaPovDominik:
Chłopak poszedł, a ja sie odwróciłem tyłem do drzwi. Po jakiś 15minutach piguła podpieła mi kroplówkę, ja sie przypatrywałem jak sie skapuje.
Byłem mocno zamyślony, jednak nagle postanowił mnie wyrwać z myśli czyjś dotyk, to był Florek.F: Miniś przepraszam cie za to wszytko.
D: Nie dotykaj mnie! - odtrąciłem go.
F: Kotek prosze porozmawiajmy, ja naprawde żałuje.
D: Niechce tego słuchać, mam dość rozumniesz nie jestem rzeczą!
F: Ja wiem Domiś, zachowałem sie jak kretyn i chciałem przeprosić wybacz mi. - chciałem go przytulić, ale on dostał jakiegoś ataku paniki, zaczoł płakać i krzyczeć.
D: Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj!
Wtedy weszła mama blondyna.
MD: Synku co sie dzieje?
D: Mamo, mamusiu aaaaa - rozpłakał sie i krzyczał.
MD: Ciiiiiii już dobrze, już jestem. - obiełam go szczelnie i spojrzałam na chłopaka obok.
F: Dzień Dobry jestem Florian.
MD: To Ty tak skrzywdziłeś mojego synka?!
F: Ja niechciałem przepraszam.
MD: Wyjdź!
F: Ale...
MD: Wyjdź z tąnd ale już, bo wezme torebkę i nie ręczę za siebie!
F: Dobrze, przepraszam Domiś. - przeprosiłem jeszcze raz i wyszedłem.PovMamaDominika:
Tulałam i kołysałam mojego synka tak długo, aż sie uspokoił.
Kiedy już było dobrze odsunęłam go od siebie i odgarnęłam grzywkę.
MD: Lepiej Ci?
D: Tak dziękuje mamo.
MD: Już dobrze, nie martw sie będe teraz przy Tobie.
D: Mamo ja niechce tu być, zabierzesz mnie z tąnd?
MD: Kochanie, oczywiście moge jeśli tego chcesz, ale lekarze mogą sie nie zgodzić.
D: Mam prawo do wypisu na żądanie.
MD: No dobrze, porozmawiam z lekarzem i zobacze co da sie zrobić.
D: Dzięki jesteś najlepsza.
MD: Już mi tak nie słoć urwisie.
D: Poprostu jestem Ci wdzięczny.
MD: Wiem, ale na to przyjdzie czas skarbie, a teraz zaczekaj tu zaraz wróce. - wstałam i poszłam poszukać lekarza, naszczeście nie mniał obchodu i był w gabinecie do którego zapukałam.
L: Prosze.
MD: Dzień dobry chciałabym zabrać syna do domu, wiem że mniał jeszcze zostać, ale mu zależy więc byłby to wypis na żądanie.
L: Rozumniem, a o jakiego pacjęta chodzi?
MD: O Dominika Rupińskiego.
L: Ooo niespodziewałem sie, cóż trafił w nienajlepszym stanie i niebardzo chciałbym go wypuszczać.
MD: Rozumniem, ale syn sie uparł i nieukrywam troche sie boi swojego byłego.
L: Rozumniem, czyli nachodził go tutaj?
MD: Tak właśnie przed chwilą był i mój biedny syn mniał atak paniki.
L: No dobrze wyniki ma przystepne więc przeszkud nie widze, ale musi przestrzegać zasad rekowalescecji i przyjść na kontrol za trzy dni.
MD: Dobrze dopilnuje tego.
L: Wtakim razie przygotuje wypis i tak za cztery godziny będzie mógł wyjść.
MD: Świetnie, dziękuje Panu bardzo.
- podałam lekarzowi ręke i wróciłam do Dominisia.
D: I co powiedział lekarz?
MD: Przygotuje wypis.
D: Naprawde? - Dziekuje mamusiu.
MD: Posuchaj przypilnują Cie pielegniarki, a ja pojade po Twoje rzeczy.
D: Dobrze bo niechciałbym tam iść.
MD: Wiem syneczku dlatego ja to załatwie. - dałam mu buziaka i wyszłam udając sie do auta, ruszając z szpitala prosto pod jego dom, gdzie otworzył mi ten nicpoń.
CZYTASZ
Gdy serce nie wie czego chce
FanfictionHejka jednak postanowiłam wstawić, tą książke jest to książka o Dominiku Rupińskim i jego początkach jak jeszcze prawdopodobnie był z skkefem. Przynajmniej w tej książce jest, jak Wam sie spodoba dajcie znać. Ps. Nie wiem co i jak było, więc treść...