Rozdział 10

0 0 0
                                    

Stałam pod prysznicem rozmyślając o świecie przed tym gównem. Letnią wodą obmywała moje ciało z brudu i potu. Oddałam się tej chwili. Czułam się normalnie. Tak jakbym stała w kabinie a wkurwiająca matka waliła w drzwi, że siedzę tam już 2 godziny. Zaśmiałam się na tą myśl. Robiłam tak często. Specjalnie. Aby choć trochę pokazać jej, że jej nienawidzę... Nie zawsze była taka. Nie zawsze była zła i surowa.
Kiedyś była zupełnie inna. Do czasu. Zmieniła się gdy jeszcze była w szczęśliwym małżeństwie. Miałam od niedawna 10 lat a Ophelia żyła sobie wygodnie w brzuchu mamy.
  

Siedziałam z Magnolią i Rose na plaży.
Ubłagałam mamę aby pościła mnie z siostrą. Uważałam, że jestem już na tyle dojrzała by móc się nią samą zaopiekować. Elen nie chciała się zgodzić, bała się, ale w końcu zgodziła się na błagania swojej najstarszej córki. Jeszcze trochę i miała mieć 3 dziecko, dlatego pomysł, że będę mogła pomóc jej w wychowywaniu dwóch szkrabów, gdy Harry będzie w kolejnych podróżach, zachwycał ją.
Że też wtedy się mnie posłuchała. Nie mogła tego sobie wybaczyć.

Więc poszłam z Mag i Rose na tą jebaną plaże, by móc patrzeć na starszego o kilka miesięcy ukochanego. Silas przychodził nad jezioro w każdy piątek o 16. Więc przychodziłam i ja.
Razem z przyjaciółką leżałyśmy na kocu a Magnolia bawiła się w piasku. Po jakimś czasie, chłopacy zebrali się i poszli w swoją stronę a ja aby móc dłużej popatrzeć na bruneta, podeszłam z Rose do wózka Mag aby "wziąć cos".

Byłam tak zajęta obserwowaniem Silas'a, że nie spojrzałam na siostrę.
Usłyszałam plusk. Szybko odwróciłam się aby spojrzeć na Mag, ale jej nie było. Nigdzie. Wbiegłam na most tak szybko jak potrafiłam. Zauważyłam tylko bezwładne ciało na powierzchni wody.
Wskoczyłam, choć sama nie potrafiłam za bardzo pływać.
Udało mi się wyłowić siostrę i samej wypłynąć. Nie mogłam złapać oddechu a przed oczami miałam mroczki. Cała się trzęsłam, podczas gdy Rose wykonywała reanimację. A ja? Nie mogłam przypomnieć sobie nic z ćwiczeń z przed tygodnia. Siedziałam na ławce i nie słuchałam kompletnie co do mówi ratownik. Bo po co? Przecież raczej mi się to nie przyda.

Gdy przyjechała karetka a zaraz po niej moi rodzice... Nie mogłam na nich spojrzeć. Nie potrafiłam powiedzieć im, że zabiłam ich dziecko. Ich małą córeczkę.
Ratownicy zabrali siostrę a mama trzymając ją za rękę pojechała z nimi karetką. Ja siedziałam.
W domu na łóżku. Patrzyłam w przestrzeń za oknem. Rose siedziała obok. Zalana łzami. Nie miałam siły. Po prostu patrzyłam za okno.

W tamtym momencie zostałam znienawidzona przez mamę. Tata próbował mnie wesprzeć. Mówił że to nie moja wina. Mówił dokładnie to samo co Rose. Zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam. Poczucie winy zjadało mnie od środka. Nawet gdy urodziła się Ophelia, bałam się, że jej się coś stanie i to będzie moja wina. Gdy Ophelia miała ponad rok, rodzice się rozwiedli.
Matka przestała zwracać uwagę na Ophelie. Ja dla niej nie istniałam. Nie odzywała się do mnie. Nawet na mnie nie patrzyła. Zaczęłam opiekować się siostrą. Bałam się, ale musiałam jej pomóc. Matka nic nie robiła w sprawie swoich dzieci, tylko co jakich czas wysyłała mi na konto pieniądze. Tak zostało do dnia w którym zniknęła.
Na początku rozumiałam czemu mnie nienawidzi, lecz po jakimś czasie zrozumiałam, że musi się ogarnąć i zająć się dziećmi które są w pokoju obok. Samotne i nie kochane.
Wtedy to ja znienawidziłam ją, a Ophelia na tym cierpiała.

Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam spod prysznica. Chwyciłam ręcznik i krzyknęłam:
-Zaraz wyjdę!
Ubrałam piżamę, składająca się ze spodni od czarnych dresów i koszulki na ramiączka. Nie trwało to długo. Założyłam obuwie i wyszłam z na korytarz. Stała tam wielka kolejka. Jak wchodziłam nie było nikogo.

Wpuściłam kolejną osobę i ruszyłam na stołówkę.
Przeszłam przez korytarze i gdy został mi ostatni na końcu którego były drzwi do stołówki, zauważyłam Rose, która rozmawiała z Lily. A raczej kłóciła. Była wściekła. Nigdy jej takiej nie widziałam.
Ukryłam się za kolumną i choć nie powinnam, posłuchałam ich rozmowę. Nie słyszałam dużo.
Może Rose była zdenerwowana, ale mówiła cicho. Nie chciała aby ktoś usłyszał jej rozmowę.
-Wiedziałaś o tym!- powiedziała głośnym szeptem Rose.
-Posłuchaj..
-Nie Lily. To ty posłuchaj...
-Nic...Myślę że powinna..
-Nie, nie ma takiej opcji. Musi....- jak mówiłam, mało słyszałam. Próbowałam się przybliżyć ale nie miałam jak.

Po chwili Lily ruszyła w kierunku hali. Ukryłam się bardziej za kolumną i na szczęście mnie nie zauważyła.
Poczekałam jeszcze chwilę i poszłam na stołówkę, zastanawiałam się o czym rozmawiały. Rose na prawdę była zdenerwowana.
Podeszłam do drzwi kuchni.
-Hej dziewczyny!- powiedziałam gdy tylko otworzyłam drzwi.- Znajdzie się jeszcze coś dla mnie?
-Oczywiście, specjalnie odłożona- powiedział z uśmiechem Harry.

Spojrzałam w kierunku Rose. Stała bokiem do mnie nieźle zdenerwowana.
-Rose?- dziewczyna spojrzała na mnie po czym od razu się uśmiechnęła.
-Hej piękna, co tam?
-Chcesz pogadać? Wyglądasz na zdenerwowaną.
-Serio?- zapytała z udawanym zdziwieniem, znam ją tak długo, że wiem kiedy kłamie.- Nie wiem dlaczego. Nie masz się co martwić u mnie wszystko w porządku.

Pokiwałam głową udając, że jej wierzę, lecz ona też nie zna mnie od wczoraj. Na jej twarzy pojawił się grymas. Cicho westchnęła i machnęła głową abym szła za nią.
Wzięłam talerz z moim omletem i kubek z rozcieńczoną herbata i ruszyłam za Rose.
Usiadłyśmy przy stoliku najdalej położonym od kuchni.
-Gadaj, co jest?- powiedziałam i wzięłam pierwszy kęs omleta. Był..okej...jak na apokalipsę, oczywiście.

Popatrzyłam na Rose i zamieniłam się w słuch.
-Posłuchaj. Gdy leżałaś w "śpiączce" poszliśmy po Ivy- gdy usłyszałam to imię w gardle zrobiła mi się wielką gula. Nie mogłam przełknąć omleta ani nawet napić się wody o wyglądzie herbaty. Patrzyłam na Rose i czekałam na jej dalsze słowa.- Gdy weszliśmy do jej mieszkania...przykro mi..
-Czy ona..nie żyje?- zapytałam a do oczu zaczęły nalewać mi się łzy.
-Nie!...Nie wiem. Nie było jej tam.- powinnam odetchnąć z ulgą ale Ivy tu nie było. Nie wiem czy jest bezpieczna. Strasznie się o nią martwię.

Łza powoli zleciała mi po policzku. Nie mogłam już nawet patrzeć na jedzenie. Wstałam i ruszyłam powoli w stronę hali sportowej.
Myślę, że nie o to kłóciła się z Lily. Czyli kolejne zadanie do listy: Dowiedzieć się o co kłóciły się dziewczyny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Youngers WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz