1

365 13 51
                                    

Zacisnęłam usta w wąską linię, co nie umknęło uwadze wieloletniego dyrektora. Nienawidziłam tematu mojego ojca, zwłaszcza kiedy się on powtarzał. Nie tak dawno przeprowadzałam tę rozmowę z Severusem. Jestem pewna, że dyrektor mu ją zlecił i dowiedział się o wszystkich szczegółach. 

— Zaledwie kilka miesięcy temu przeprowadzałam taką rozmowę z profesorem Snapem — oznajmiłam starając się trzymać emocje na wodzy. — jestem przekonana, że dyrektor o tym wie. 

Nie spuszczał ze mnie wzroku. Delikatnie pokiwał głową jakby o czymś myślał, ja sama czułam jakby prześwietlał moją głowę niczym rentgen za tych cholernych okularów połówek. 

— Naturalnie — potwierdził moje słowa po krótkiej chwili. — sam zleciłem Severusowi, żeby to zrobił. Wtedy jednak mogłaś być bardziej zdenerwowana, a teraz jestem pewny, że zdążyłaś się pogodzić z tą sytuacją. 

Złość w moim ciele narastała z każdą chwilą. Wbiłam więc spojrzenie za punkt za fotelem dyrektora i dostrzegłam postać mojego ojca chrzestnego. Wiedział jak dużo nerwów kosztowało mnie, żeby nie wybuchnąć. Widziałam, że starał się mnie uspokoić samym spojrzeniem, ale nawet zazwyczaj skuteczna metoda, nie pomogła. Wbiłam paznokcie w wewnętrzną część dłoni, aż dłonie mi całkiem zbielały. 

— Pogodzić z czym? — zapytałam najbardziej chłodnym możliwym tonem. — ze śmiercią matki? Z tym, że mój ojciec mnie zostawił? Czy może z tym, że nikt nie jest w stanie zrozumieć, że nie chcę o tym rozmawiać? 

Pilnowałam się, żeby nie wybuchnąć. To skończyłoby się źle, jednak świadomość, że ten człowiek specjalnie doprowadza mnie do takiego stanu nie pozwalała mi. Miałam się kontrolować. 

— Chcę mieć po prostu pewność że nic ci nie grozi — wyjaśnił spokojnie. — jak wiesz szkoła jest pod nadzorem Ministerstwa. 

Prychnęłam z kpiną kręcąc przy tym głową. On chyba nie mówił serio. 

— I to jest ten powód? — sarknęłam. — ta kobieta bardziej się mnie boi niż kogokolwiek innego. Wystarczyłaby chwila, żebym sprawiła, że straci stanowisko. Nie jest to pogróżka, ja nie rzucam słów na wiatr. Naprawdę nie musi się pan o mnie martwić, dyrektorze. 

Być może moje słowa były ostre i przepełnione złem, ale każdy wiedział że to prawda. Ród Devil ma nieograniczone wpływy, a ja mogłam bezkarnie z nich korzystać. Nie było sensu udawać, że jest inaczej. Każdy ród czystej krwi współpracował z Devilami, bo mieli po prostu z tego korzyści. 

— Zdaję sobie sprawę z twojej pozycji Crystal — mruknął. — ale bardziej mi tu chodzi o to, czy kontaktujesz się z ojcem lub masz styczność z jego współpracownikami. 

— Nie — odpowiedziałam bez namysłu. — nie utrzymuję kontaktu z ojcem. Mam styczność z niektórymi rodami czystej krwi, jednak są one czysto okolicznościowe. Nie rozmawiam z nikim o moim ojcu. 

Mój głos z każdą chwilą robił się coraz bardziej chłodny. To był znak, żeby odpuścił. Wiedział o tym, a jednak nie odpuszczał. Igrał z ogniem, którego ugasić się byle gaśnicą nie da. Pytanie jednak, które zaraz miał zadać przechyliło szalę. 

— Dlaczego? 

— Bo go nienawidzę, okej?! —krzyknęłam zrywając się ze swojego miejsca. — nienawidzę tego człowieka. Pozbawił mnie matki i zostawił dla jakiejś kurwy. Wybrał obcą kobietę, a nie własną córkę! Jak mogę chcieć o nim rozmawiać, po tym co mi zrobił? Co zrobił naszej rodzinie? Jestem wierna pamięci matki i byłabym wdzięczna, gdybyście to zrozumieli. 

Nie płakałam. Już dawno zdążyłam zrozumieć, że nie ma co płakać przez kogoś, kto ma na mnie całkiem wyjebane. Mimo to złość ogarniała mnie za każdym razem, gdy ktoś o nim wspominał. Moje życie byłoby o wiele bardziej kolorowe, gdybym mogła o moim ojcu zapomnieć. 

Czarnowłosa wila | Theodore NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz