Rozdział 1.

102 9 0
                                    

Hejjjj
Wpadłam na pomysł, aby pozmieniać trochę rozdziały. Nic według mnie nie trzymało się kupy, a nie lubię niedokładnej pracy. Także przesyłam poprawione i obiecuje w najbliższym czasie kolejny, 10 rozdział:)
sennikoszmarow

~~~

- To wszystko, jeśli o mnie chodzi. Czy ktoś ma jakieś pytania? - zakończył swoją przydługą przemowę czarnowłosy mężczyzna, patrząc po znudzonym gronie pedagogicznym, które całkowicie straciło zainteresowanie zmianami jakie zaszły wśród jego członków. Jedynie Minerva McGonagall wciąż siedziała sztywno na swoim krześle, posyłając dyrektorowi zimne jak lód spojrzenie.

- Pani wicedyrektor - odezwał się po chwili ciszy mężczyzna, wyrywając z zamyślenia profesorów, włączając w nich wspomnianą wcześniej kobietę.

- Ma pani coś do powiedzenia?

- Myślę, że wszystko co powinno zostać powiedziane było chociaż wspomniane. Pozostaje jedynie kwestia... dyżurów nocnych - powiedziała, a profesorowie spojrzeli na nią z pełną determinacją.

- Myślę... - odezwała się profesor McGonagall, czując się zobowiązana zabrać głos ponaglana spojrzeniem reszty ciała pedagogicznego.

- ... że wszyscy powinniśmy odbywać patrole - dokończyła, widząc, że obecni w pomieszczeniu przyglądali jej się z zainteresowaniem.

- Nie ma opcji - odparła zaraz Alecto, zdobywając tym samym zainteresowanie profesorów. Minerva McGonagall wyglądała jakby miała ochotę zamordować śmierciożerczynię, a jej policzku zarumieniły się ze złości. Blondwłosa kobieta spojrzała na siedząca po drugiej stronie Carrow, unosząc brew upewniona w poziomie inteligencji kobiety.

- Taki zapis widnieje w statucie szkoły, pani profesor - wysyczała przez zaciśnięte zęby była wicedyrektorka.

- Patrolami zajmiemy się ja i mój brat. I nie tylko patrolami - uśmiechnęła się, obnażając zęby w złowieszczym uśmiechu. Vinda westchnęła cicho i w końcu postanowiłam zabrać głos, bo sprawy poszły zdecydowanie za daleko.

- Żeby szkoła mogła funkcjonować potrzebni są uczniowie, Alecto. A żeby uczniowie dotrwali chociaż do świąt wszyscy będziemy sprawować dyżury.

- Chyba sobie żartujesz! Chcesz ustąpić tym belfrom?! - wykrzyknęła oburzona kobieta.

- Hamuj się, Carrow. Chyba nie chcesz, żeby Czarny Pan dowiedział się o twojej niesubordynacji? - odparła niewzruszona krzykami śmierciożerczyni, która skrzywiła się i zamilkła, słysząc słowa, które wypłynęły z ust niebieskookiej.

- Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości? - zapytała, patrząc po kolei na każdego z profesorów. Ci, gdy tylko poczuli na sobie lodowate spojrzenie, odwracali wzrok, a po ich ciele przeskakiwały dreszcze.

- Rozumiem - odparła w końcu po chwili ciszy.

- Rozkład dyżurów zostanie dostarczony do was do końca tygodnia - powiedziała po czym narzuciła na ramiona płaszcz wcześniej przewieszony przez oparcie krzesła. Reszta profesorów również zaczęła wychodzić, nie czując potrzeby, aby dotrzymywać towarzystwa piekielnemu rodzeństwo i dyrektorom. Vinda wykorzystując panujący w pomieszczeniu szum, odwróciła się w stronę czarnowłosego mężczyzny i odezwała, unosząc złośliwie kącik ust.

- Do zobaczenie, dyrektorze - po czym złapała za klamkę i wyszła z pomieszczenia.

~~~

Kobieta westchnęła pod nosem, zakładając opadające jej na twarz włosy. Gramofon w oddali wydał z siebie ciche skrzypienie, jednak już po chwili wydobyła się że niego melodia doskonale jej znana i przez nią lubiana. Walc Shostakovicha rozbrzmiał w pomieszczeniu przy akompaniamencie drewna trzaskającego w rozpalonym kominku. Vinda odchyliła głowę i sięgnęła po kieliszek do połowy wypełniony czerwonym winem. Zanurzyła usta w ciemnym płynie, rozkoszując się lekko gorzkawym smakiem napoju. Spojrzała na leżący przed nią pergamin. Widniała na nim niedokończona rozpiska dyżurów nocnych.

Armes de la mort || Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz