Rozdział 1

11.6K 917 259
                                    

Hej, zaczynamy? 🤗

Jak zawsze będę wdzięczna za waszą aktywność w komentarzach i pod # na Twitterze!

#rodzinacarmodyap

Głośna muzyka dudni w całym lokalu, a smród fajek i jakichś czarodziejskich ziół drażni mój nos. Mimo to uśmiecham się szeroko, unosząc kolejny kieliszek tequili, który opróżniam, gdy rozlega się odpowiednia komenda. Stukot szkła odkładanego na bar ginie w hałasie, za to mój zwycięski okrzyk słyszą pewnie wszyscy goście. Jeśli istnieje coś, co lubię bardziej od spania, używania mocy i jedzenia, to zdecydowanie jest to wygrywanie.

– Jasna cholera – mamrocze Caspian.

– Co mówisz? – Nadstawiam ostentacyjnie ucha. – Nie dosłyszałam.

– Wygrałaś, Carmody. – Przyjaciel wzdycha. – Opróżniłaś te kieliszki szybciej niż wampiry ludzkie żyły. A one mają nadnaturalną szybkość.

Przewracam oczami.

– A ja mam nadnaturalny talent – oznajmiam, przytrzymując się baru.

Nieco kręci mi się w głowie. Lubię ten krótki moment, nim mój organizm w ekspresowym tempie pozbywa się procentów przez magiczny metabolizm. Mogę wtedy na chwilę udawać, że wszystko jest super, mam normalne życie, spędzam zwyczajnie czas. To miłe tak czasem się oszukiwać.

– To co, jeszcze po jednej? – bełkocze Jackie siedząca po mojej lewej.

Jej jasne włosy są już tak rozczochrane przez ciągłe odganianie ich sprzed twarzy, że przypominają poplątaną końcówkę mopa. Ale jej tego nie powiem. Tak samo jak nie nazwę jej pełnym imieniem na głos. Nienawidzi go. Rodzice chyba próbowali przekazać jej, w jakim kierunku ma iść z karierą, skoro dali jej na imię Justice, tymczasem wybrała inną ścieżkę. I każe mówić do siebie Jackie, od jej nazwiska – Jackson.

– Ja mam dość – odpowiadam. – Udowodniłam, że wygram z Casem we wszystkim, nawet w piciu na czas, więc niczego więcej mi nie trzeba.

Przyjaciel parska i koncentruje na mnie spojrzenie niebieskich oczu, jednak nim odwdzięcza się jakąś ripostą, odzywa się znów Jackie:

– Możemy się założyć o to, kto pierwszy będzie leżał pod barem!

Śmieję się.

– Przecież wiadomo, że też Cas.

Caspian mruży oczy, sięga po butelkę i dolewa nam alkoholu. Barmanka kręcąca się kawałek dalej jedynie uśmiecha się z rozbawieniem na ten widok. Zna nas bardzo dobrze, bo jesteśmy stałymi klientami, więc możemy się czasem sami obsłużyć.

– Dobra, trzy shoty, znowu na czas, jeden po drugim – oznajmia przyjaciel.

– A później wychodzimy za bar i kręcimy się w kółko, kto pierwszy padnie – podchwytuje Jackie.

To nasza ulubiona zabawa z nastoletnich czasów. Chociaż mamy je za sobą – od paru lat, ale mamy – to nadal czasem lubimy zachowywać się jak dzieci. Zresztą takie proste rozrywki są naprawdę potrzebne, gdy wykonuje się pracę taką jak my.

– Dobra – zgadzam się. – Ale trzymajcie dystans.

Cas posyła mi kpiący uśmiech.

– Spoko, paralizatorze. Pamiętamy, co się dzieje, gdy odpływasz.

– Raczej nigdy nie zapomnimy, jak prawie usmażyłaś nam kiedyś mózgi – dodaje Jackie.

Krzywię się.

Pierwsza faza zaćmienia (RC #1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz