Rozdział 35

6.6K 171 373
                                    

Gdy tylko wyszliśmy przez szerokie wyjście, uważnie oglądnęłam się wokół, a później łypnęłam w stronę swojej małej kopertówki, z której w końcu udało mi się wyciągnąć chusteczkę.

Rozejrzałam się wokół, a gdy dojrzałam niedaleko ławkę, która była rozświetlona latarnią uliczną, zaczęłam kierować się w jej stronę. W dalszym ciągu trzymałam dłoń chłopaka.

Oddychałam głębiej i powolniej. Próbowałam się uspokoić na różnorodne sposoby.

Nie potrafiłam.

- Usiądź. - Szepnęłam niełatwo do blondyna.

Mina chłopaka była kompletnie zdezorientowana i zmarkotniała, mimo wszystko zrobił to, o co go poprosiłam. Demir w dalszym ciągu milczał, bo ewidentnie obawiał się puścić choćby pary z ust.

W pewnej chwili kucnęłam naprzeciwko chłopaka, a swoją sukienkę obciągnęłam w dół.

Uniosłam dłoń z chusteczką i delikatnie przyłożyłam ją pod nos chłopaka. Brązowooki cały czas obserwował moje ruchy. Gdy przetarłam część krwi, która uleciała z nosa chłopaka, moja ręka intensywnie drgnęła. Nie panowałam nad tym.

- Przepraszam. - Odetchnęłam tkliwie, a dłoń spuściłam w dół.

- Za co, Vic? - Zapytał delikatnie, ale z ogłupieniem.

- Za Alana. - Zacisnęłam dłoń na końcówce chusteczki, a oczy przymknęłam na krótki moment.

Chłopak pokręcił głową, a później westchnął głębiej.

- To ja przepraszam. To, co się wydarzyło, nie powinno się wydarzyć. - Ściszył swój ton głosu. Blondyn uważnie spojrzał na moje zgnębione rysy twarzy.

Ale to ja zaczęłam.

Zrobiłam to celowo i tylko z jednego powodu.

Z
Jednego
Pieprzonego
Powodu.

- Po prostu nas poniosło. - Odparłam. Te słowa kojarzyły mi się tylko z jedną osobą, która wypowiedziała do mnie identyczne zdanie.

Cały czas tkwiło mi w głowie.

- Wiem. - Odetchnął pod nosem.

Oboje zachowywaliśmy się całkowicie trzeźwo. Przez całą sytuację wydawało się, jakby cały alkohol z nas wyparował.

Blondyn patrzył się na mnie, prześwietlał moje wszystkie emocje.

- To Alan zostawił cię w tamtym lesie? - Po tym pytaniu wszystko we mnie zadrgało.

Przełknęłam ślinę z utrudnieniem, a później nieco uchyliłam swój kącik ust.

- Tak, on. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. W tamtej chwili łypnęłam na rysy twarzy Demir'a.

Chłopak w nagłej chwili odwrócił spojrzenie w losową stronę. Ewidentnie zaczął nad czymś rozmyślać.

- Pierwszy raz zobaczyłem, jak Alan stawia się w ten sposób za kobietą. - Wymamrotał z kontemplacją na twarzy.

Kuknęłam na skupione tęczówki blondyna, które wpatrywały się w pustą przestrzeń.

Do czego on właściwie zmierza?

Reakcja Alana była dla mnie jasna.

To jest jego pieprzona zabawa, którą ciągnie od dawna.

Dla mnie nie była to zabawa.

- Demir, ścigałeś się z nim pod przezwiskiem Dahmer? - Zmieniłam temat, bo nawet nie zamierzałam dalej tego drążyć.

- Tak. - Odparł bez zbędnego zastanowienia. - Ale nie byliśmy wrogami poza wyścigami. Zawsze się szanowaliśmy i byliśmy kolegami. - Zaszemrał pod nosem i ponownie skierował wzrok na moją osobę.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz