Spotkanie

189 11 1
                                    

Harry Potter chwycił teczkę z danymi następnej sprawy,gdy jego przełożony wyjął mu ją z rąk i spojrzał na niego poważnie.
- Zostałeś odsunięty od sprawy Potter- powiedział stanowczo.
- Dlaczego?- zdziwił się wybraniec.
- Konflikt interesów- odparł naczelny Auror i westchnął- Sprawa jest skomplikowana. Ktoś napadł na Lucjusza Malfoy'a chcąc porwać jego roczną córkę.
- On ma córkę? Wrócił do Anglii? - dopytywał Potter- Z tego co wiedziałem wyjechał z kraju po wojnie i po rozwodzie.
-Wrócił tydzień temu - usłyszał w odpowiedzi- Udało mu się ochronić córkę ,ale sam został trafiony klątwą i właśnie leży w śpiączce w Mungu.
- Ale nadal nie rozumiem czemu jestem odsunięty.
- Lubię cię Potter- westchnął naczelnik Smith- Dlatego idę na chwilę do swojego biura, zapomnę zabrać teczki na dosłownie minutę.
Harry zaskoczony spojrzał na oddalającego się przełożonego ,po czym nie tracąc czasu otworzył akta i aż usiadł z wrażenia.

Ron Weasley był zmęczony. Był zmęczony pracą u bliźniaków ,był zmęczony kłótniami z żoną,był zmęczony ciągłymi spojrzeniami rodziców.
Mieszkali z Levander w Norze by odłożyć na swój wymarzony dom, ale teraz wszystkie oszczędności oddają na jedną rzecz,która może pomóc im być wreszcie szczęśliwymi.
- Ron- usłyszał krzyk przyjaciela z kuchni.
- Co tu robisz? - zapytał schodząc na dół- Rodzice właśnie wybrali się do Billa więc możesz zapomnieć o śniadaniu - dodał ziewając.
- Ja już nawet kawy nie potrzebuje- powiedział Harry i odetchnął głęboko- Wybieramy się do Munga.

Draco  Malfoy chodził po sali szpitalnej nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Fakty były oczywiste. Ktoś zaatakował jego ojca oraz siostrę. Ojciec jest w śpiączce , Miranda jest bezpieczna u swoich dziadków więc teraz należy znaleźć sprawców i...
Jego myśli przerwało dwóch kretynów,którzy wbiegli do sali.
Nawet na niego nie spojrzeli. Wzrok utkwili w kobiecie siedzącej na łóżku Lucjusza, która wpatrywała się w blondyna mokrymi od łez oczami.
Podniosła głowę i westchnęła. Wiedziała co teraz się stanie.
- Ty!- krzyknął Ron nie mogąc uwierzyć w to co widzi- Z nim?! Oszalałaś?! Natychmiast od niego odejdź!
- Draco- odezwała się cicho Hermiona - Wyprowadź ich stąd.
- Z przyjemnością- warkął wyciągając różdżkę.
Harry stanął między blondynem a rudzielcem.
- Nie chcemy kłótni- powiedział- Chcieliśmy tylko porozmawiać z Hermioną.
- Właśnie, że chcemy się pokłócić!- krzyknął Ron- Zniknęła na pięć lat! I nagle wraca i...
- Możesz wreszcie dorosnąć?!- krzyknęła Hermiona tracąc cierpliwość i wstając z łóżka- Mój mąż został ranny ratując naszą roczną córeczkę przed porwaniem przez jakiś...- odetchnęła głęboko ocierając łzy- W tym momencie nie interesuje mnie co myślisz ,co czujesz, ani czego chcesz Ronaldzie Wealsey!
Więc z łaski swojej wyjdź!
Harry patrzył chwilę na przyjaciółkę. Tęsknił za nią. Wyjechała nie mogąc sobie poradzić z traumom wojny, kłótniami z Ronem... Zaczęła wszystko od nowa, bez nich. Ale to była tylko i wyłącznie ich wina. Nie potrafili jej zrozumieć. Nie potrafili zrobić tego czego potrzebowała. Ginny ciągle powtarzała,że Hermiona musi mieć czas, należy ją wspierac na odległość i zapewniać że w każdej chwili może na nich liczyć. I ona tak robiła. Zostały przyjaciółkami na odległość. Wiedział o tym, tak jak wiedział,że rudowłosa ma z nią kontakt, ponieważ właśnie wbiegła do sali i chwyciła ją w objęcia.
- Jestem tutaj- wyszeptała, a Hermiona zaczęła płakać wtulając się w przyjaciółkę.
- On musi się obudzić - łkała- Uratował Mirandę , ale oberwał klątwą której jeszcze nie zidentyfikowano.
- Będzie dobrze Miona- zapewniła ją rudowłosa- Wezwałam go.
- Jest tu?- Draco opuścił różdżkę , którą wciąż celował w Rona.
- Tak- przytaknąła- Jest u uzdrowicieli, zaraz tu przyjdzie by samemu zbadać twojego ojca.
- O kim wy mówicie? - zapytał Harry poprawiając okulary.
- O świętym Mikołaju Potter- usłyszał jadowity głos i zaskoczony zobaczył wchodzącego Severusa Snape'a, który w towarzystwie uzdrowiciela wszedł do sali i odrazu podszedł do łóżka i zaczął wykonywać skąplikowane ruchy różdżką nad Lucjuszem.
Gdy zaklął, Hermiona wyprostowała się i powoli podeszła do łóżka i chwyciła męża za rękę.
- Co to jest?- zapytała bojąc się usłyszeć odpowiedź.
-Gormlaith Gaunt- usłyszała i aż usiadła z wrażenia.
- Nie ma na nią eliksiru prawda?- to pytanie nie wyszło z ust gryfonki, lecz z wybrańca który przybliżył się do nich.
- Jeszcze nie- warknął Snape wychodząc.
- Znajdzie rozwiązanie - zapewniła przyjaciółkę Ginny- On jest uparty!
- Wiem- przytaknąła Hermiona i spojrzała na Draco- Możesz...
- Pomogę mu- przerwał wiedząc o co jej chodzi- Masz jeszcze godzinę Granger i Astoria po ciebie przyjdzie.
- Nie- zaprotestowała.
-Tak- powiedział stanowczo- Ojciec nie ucieknie, a może mnie zabić gdy dowie się,że pozwoliłem ci się wykończyć.
- Nie zostawię go!
- Miranda też cię potrzebuje- odparł wiedząc,że to zadziała i zadziałało.
- Wieczorem wrócę- zaznaczyła.
- Dobrze - westchnął- Idę porozmawiać z wujem, potem ci wszystko opowiem.
Spojrzał na Pottera i Weasley'a.
- Ruda jeżeli oni znów zaczną , to się ich pozbąć- poprosił.
Ginny przytaknąła i zamknęła drzwi za blondynem.
W sali zapadła cisza.

Nasze WyboryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz