16. Jesteś mi potrzebna

32 5 0
                                    

Draco i Zabini położyli Cassie do łóżka, Pansy nie wiedząc co robić, usiadła bezradnie na swoim łóżku i patrzyła na nią, Blaise usiadł obok niej, objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
Draco siedział na łóżku Cassie, trzymając ją za dłoń, w końcu po kwadransie powiedział:

— Słuchajcie, nie ma sensu tak siedzieć tu razem, może Pansy, będziemy się zmieniać co dwie godziny, do dwudziestej drugiej, a później pomyślimy co dalej?

Pansy pokiwała głową i wyszła razem z Zabinim. Draco położył się obok dziewczyny i szeptał jej do ucha.

— Cassie, jestem przy Tobie, jestem. Wyjdziesz z tego, musisz... jesteś mi potrzebna, tak cholernie potrzebna.

Z szarych smutnych oczu blondyna pociekły łzy. Minuty mijały, Draco bacznie obserwował Cassie, sprawdzał dokładnie jej ręce i brzuch czy nie ma bąbli, niestety ze względu na spodnie nie miał jak sprawdzić nóg, ale uznał, że skoro tu nic nie ma to i nogi są w porządku. Po dwóch godzinach do pokoju przyszła Pansy a za nią Zabini.

— Malfoy, za półgodziny kolacja skoczymy i przyniesiemy coś dla Pansy, chodź ze mną.

— Nie jestem głodny, mogę jeszcze zostać, idźcie spokojnie sami — powiedział, nie odrywając wzroku od dziewczyny.

Pansy spojrzała na Zabiniego, na Draco i znów na Zabiniego z wymowną miną. Blaise jednak wzruszył bezradnie ramionami.

— Draco — Pansy położyła mu dłoń na ramieniu, poruszył się nieznacznie — Idź, proszę, ale najpierw doprowadź się do porządku, jesteś nadal cały w jej krwi.

Draco pochylił głowę na swoją szatę, była nasiąknięta krwią Ślizgonki, jego dłonie także były całe w zaschniętej krwi. Wstał.

— Znacie jakieś zaklęcie? Nie chcę paradować tak przez salon. — Pansy niestety nic nie znała, Zabini również.

— Ona na pewno zna — westchnął i pochylił się nad Cassie całując ją czule w czoło.

— To ja skocze Ci po jakieś ciuchy i tu się umyjesz, nikt nie wie, że tu jesteś, przebierzesz się, a to wieczorem, jak wszyscy pójdą spać, zostawisz jak zwykle do prania, na rano będzie gotowe.

Draco pokiwał przytakująco głową. Pansy wyjęła z szafy czysty, nieużywany ręcznik szkolny, który zawsze miały na zapasie, bo obie miały swoje własne, ona czarny w srebrne gwiazdy, Cassie zielony z wielkim wężem.

— Trzymaj — podała go chłopakowi — ja wezmę i ją przebiorę, obmyję trochę z krwi.

Draco znów pokiwał głową i usiadł na łóżku Pansy. Parkinson przyniosła miskę z ciepłą wodą i mały ręcznik do twarzy.

— Draco. Draco!

— Co?

— No, odwróć się, muszę ją rozebrać do bielizny.

— A, jasne, tak — usiadł tyłem, a Pansy zaczęła obmywać przyjaciółkę. Gdy już skończyła wszedł Zabini.

— Trzymaj stary — podał mu czyste ubrania.

Draco zabrał je, spojrzał jeszcze na Cassie, która leżała pod kocem i poszedł do łazienki. Gdy brał prysznic, a woda zabarwiła się krwią dziewczyny, po jego policzkach znów pociekły łzy. To także moja wina — pomyślał — wiedziałem, że się przemęcza, spała mało, ćwiczyła ponad siły... a wszystko po to, by być gotową, by móc pomóc pokonać... ech... przecież to głupie, jego nie da się pokonać, nie jedni już próbowali, sam Dumbledore nie dał mu rady, gdy ten był w pełni sił, więc co może ona, nawet po tak katorżniczych wysiłkach i treningach. W końcu wyszedł z łazienki, był już czysty, jego twarz znów przybrała naturalny jak dla niego kolor.

— Draco idźcie na kolacje, brak naszej czwórki zauważą, dwie osoby to nic, ale czwórka... a poza tym, trzeba powiedzieć Gryfonom, że z Cassie bez zmian i w ogóle, że jest bezpieczna i umyta pewnie myślą, że odprawiamy nad nią jakieś czarnomagiczne rytuały. — próbowała rozluźnić atmosferę Pansy, jednak nikt się nie zaśmiał.

Draco zrezygnowany poszedł w końcu z Zabinim a Pansy siedziała na łóżku przyjaciółki i co chwilę bacznie sprawdzała, czy wszystko z nią ok. Ślizgoni nie zaszli za daleko, tuż za obrazem pod ich pokojem wspólnym czekali na nich Harry, Ron, Hermiona i ku niezadowoleniu Draco, jeden z bliźniaków Weasley, obstawiał, że George.

— Co z nią, co z Cassie? — Zapytał Harry, gdy jeszcze Draco nie zdołał w pełni wyjść zza obrazu.

— Bez zmian nadal nieprzytomna, ale Moody przecież wspominał, że tak będzie. Leży obmyta z krwi w swoim łóżku, nie ma siniaków, bąbli ani nic, nawet podwyższonej temperatury.

— Obmyta? Sugerujesz, że rozebrałeś ją i umyłeś? — spytał Harry i rzucił się na Draco przyciskając go do ściany, tuż za nim stanął równie wściekły George Weasley.

Draco odrzucił rękę Pottera, którą ten przytrzymywał go pod gardłem opartego o ścianę. Odetchnął głęboko.

— Nie powiedziałem tego, Pansy ją umyła, gdy nas nie było w pokoju. Jakaś paranoja Potter? To Twoja kuzynka, dość bliska, a to nieco chore, nie sądzisz?

— Zamknij się Malfoy — zagrzmiał George — bo nie ręczę za siebie.

Draco obrzucił spojrzeniem pozostałą dwójkę Gryfonów, Ron był zły, Hermiona przerażona.

— Ciebie Weasley w ogóle nie powinno tu być, Cassie dała Ci chyba jasno znać, żebyś się od niej odwalił.

— A my obiecaliśmy, że będziemy informować was, waszą trójkę — powiedział milczący dotąd Zabini i wskazał dłonią — na nie wszystkich Gryfonów.

Ślizgoni odeszli a Harry chciał ruszyć za nimi z pięściami, jednak Ron i Hermiona zdołali go utrzymać.

— Malfoy ma rację — powiedział George — nie powinno mnie tu być — i odszedł w stronę Wielkiej Sali.

— Żal mi go — powiedziała Hermiona, gdy był już poza zasięgiem jej głosu — on chyba faktycznie coś do niej czuł.

— Ciekawe, skąd się dowiedział — powiedział Ron.

— Nie mam pojęcia — pokręciła głową Hermiona.

Cała trójka ruszyła za Georgeem do Wielkiej Sali na kolację. Posiłek trwał w najlepsze, gdy Harry z przyjaciółmi zasiadł za stołem Gryfonów. Nałożył sobie porcję pieczonych ziemniaków, grillowane mięso i ze złością dziabał w jedzenie, wyobrażając sobie, że to Malfoy.

— Czy nie wydaje wam się, że profesor Moody dziwnie się zachowuje?

— Hermiono, rozwiń myśl, bo nie wiem, co uważasz za dziwnie, on sam jest dziwny, więc wytłumacz — odpowiedział jej Ron między kęsami.

— No sami zobaczcie, niby słucha co mówi do niego profesor Flitwick, ale mimo to, mało porusza ustami, jakby wcale go nie słuchał i tylko przytakiwał zdawkowo. — Hermiona odwróciła wzrok — a jego oczy, spójrzcie, są rozbiegane pomiędzy stołem naszym i Ślizgonów, nie zauważa nikogo więcej to dość podejrzane.

— Myślę, że przesadzasz, to przez to jego magiczne oko — odpowiedział Ron.

— Harry a Ty co myślisz?

— Nie wiem, może macie oboje rację.

Ślizgonka z wyboru 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz