Otwieram oczy i odruchowo kładę dłoń obok siebie. Saba leży obok mnie. Czując jej sierść pod palcami czuję się jakbym obudził się ze snu. Przez pierwsze kilka dni moja towarzyszka się denerwowała. Z mojego powodu. Od kiedy wróciła zawsze po przebudzeniu sprawdzam czy jest obok mnie. Na początku jej nie było lecz zawsze wchodziła na dźwięk mojego histerycznego krzyku. W końcu nauczona bądź znudzona ciągłym przybywaniem na ratunek, którego oczywiście nie potrzebowałem, postanowiła zająć sporą część łóżka. Nie przeszkadza mi to. Pomimo tego, że śpię na skraju. Liczy się to, że Saba jest tutaj. Nigdzie indziej. Nie tam, gdzie mnie nie ma. Jest na miejscu. Samą obecnością uspokaja mnie. Nie potrafię powstrzymać łez, które co poranek zlizuje ze mnie mokry jęzor Saby. Jestem jej za to wdzięczny. Przez ten dość obleśny sposób dodaje mi otuchy. Na sam dotyk tego ciepłego skrawka jej ciała czuję się dobrze z myślą, że jestem niedorajdą. Nie powinienem tak siebie nazywać, przynajmniej tak twierdzi tata. Uważa, że takie myśli doprowadzają mnie do głupich pomysłów. Tylko, że łatwo mówić komuś tak z boku. Gdyby wiedział co się dzieje w moje głowie. Ciężko mi myśleć o sobie w samych pozytywnych określeniach. Gdybym jeszcze umiał coś zrobić, to by było łatwe. Niestety ja jestem do niczego. Nie potrafię nic zapamiętać na zbyt długo. Zawodzę w kółko rodziców. Nawet zabić się nie potrafię. Nie mogę też zgodzić się z ojciec na temat moich odczuć. On uważa, że jestem mega odważnym chłopcem. Zaś ja patrząc w lustro dostrzegam jedynie tchórza, którym jestem. Nie zmieni tego nic. Widzę to w oczach matki. Ona nie rozumie, że nie wiem skąd się wzięły martwe sowy. Chciałaby też, abym wytłumaczył jej po co chciałem się zabić. Nie było ich przecież tylko kilka godzin. Ja natomiast zdążyłem narobić tylu rzeczy. Oczywiście dalej uważam, że nie było ich znacznie i to bardzo, długo. Nie rozumiem dlaczego chcą mi wmówić swoją wersję. Zarzucają mi kłamstwa. Z moją wzajemnością. Nie potrafię im zaufać. Brakuje mi odwagi, aby powiedzieć to głośno. Nie chcę ich stracić po raz kolejny. Obawiam się, że już mogliby nie wrócić. Dlatego też muszę się mieć na baczności. Każde słowo wypływające wraz ze śliną staram się ważyć jakby kosztowały majątek. Chociaż mam do tego mało sposobności. Rodzice nie są skorzy do rozmów przez ostatnie dni. Jak już to ojciec rzuci jakimś frazesem. Matka tuż po mojej próbie samobójczej powiedziała co wiedziała, po czym zamilkła. Już myślałem, że coś w niej się zmieniło. Niestety mój osąd był błędny. Dalej jest taka jak była. Niezbyt ją interesuje. Raczej bym powiedział, że mnie nienawidzi. Nie wiem tylko za co. Mogę jedynie się domyślać. Domysły, to chyba jedyne co mi zostało. Na odpowiedzi nie mam co liczyć. Powoli się zaczynam przyzwyczajać, że na pytanie o cokolwiek dostanę jedno. Kłamstwo. Chociaż raczej ich cały rój. Wylatują jak pszczoły. Tylko, że żądlą mocniej, bo w samo serce.
CZYTASZ
Kim jestem?
Mystery / ThrillerOn przesiaduje całymi dniami w domu. Musi zachowywać ciszę. Nie wolno mu wychodzić na zewnątrz. Jego jedynym towarzyszem jest pies, Saba. Z każdym dniem bohater popada w głębszą paranoje. Zaczyna podejrzewać rodziców o różne rzeczy. Jego stan pogars...