Rozdział 4

32 5 0
                                    

Nic nie powiedziałam, nie chce o tym rozmawiać, nie z nim i nie w tej chwili.

- Okej, rozumiem. - powiedział po jakimś czasie, gdy jedynie, co było słychać to jak oddychamy. - Jedziemy do Chicago mała. - dopowiedział i odpalił auto. Wiedziałam, że nic nie zmieni moje gadanie i tak i tak muszę tam jechać. Ucieczka chyba nic nie da, ale ja po prostu nie widzę potrzeby tam jechać, ale okej spróbuje naprawić coś w swoim życiu. Jestem młoda i mogę wiele, może to czas, aby dorosnąć? Ten Malik nie jest, aż taki straszny, jak myślałam. Widać, że lubi pomagać innym, ale on musi mieć coś w tym dobrego dla siebie.

- Czemu chcesz mi pomóc? Nie znamy się, ani nic, a Ty okazujesz mi tyle pomocy, o co w tym wszystkim chodzi?- zapytałam patrząc na niego, on zatrzymał się na parkingu pod pewną kawiarnią.

- Musimy chyba porozmawiać, mamy trochę jeszcze czasu, wiec choć.- odpiął pas i wysiadł z auta, a ja zaraz za nim. W ciszy szliśmy do kawiarni i zajęliśmy miejsce koło okna.

- Dzień dobry, coś podać państwu? - zapytała szczupła blondynka.

- Poprosimy dwie kawy i jakieś dwa kawałki ciasta. - odpowiedział mulat z uśmiechem na twarzy.

- No to od czego zaczniemy? Może zróbmy tak, ja opowiem coś o sobie, a gdy Ciebie odbiore z Chicago to Ty mi odpowiesz swoją historie, okej? Zaufanie za zaufanie? - obdarzył mnie uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową. Po chwili dostaliśmy zamówienie i brunet kaszlnął i zaczął mówić. - Kiedyś byłem inny... całkiem inny, ale mniejsza z tym. Miałem dziewczynę i zginęła ona w wypadku samochodowym, jakiś idiota jechał i ją potrącił. Od tamtej pory moją jedyną motywacją i chęcią do życia była praca. W sumie na dobre mi to wyszło, jestem cenionym gliną... Zmieniłem podejście do życia, kiedyś lubiłem po pracy imprezować, no jak normalny nastolatek. Czasami przesadzałem, ale Kim mnie ogarnęła i gdyby nie ona mógłbym się stoczyć. Miałem tą pieprzoną myśl, że ktoś chce mi pomóc i zależy jej na mnie, dlatego wyszedłem na prostą, choć też mi się zdarzało imprezować, rzadziej, ale jednak. Po jej śmierci byłem już przykładnym człowiekiem, nie zawalałem nic. Wiem, że ludzie gadali dużo o mnie, ale nie obchodzi mnie zdanie innych. Jeżeli chodzi o Ciebie... jesteś zbyt młoda, żebyś zmarnowała sobie życie. Możesz dużo osiągnąć, a alkohol, używki nie pomaga w tym, a wręcz przeciwnie. Samej by było Ci ciężko z tego wyjść, dlatego chce Ci pomóc, ktoś kiedyś mi pomógł, wiec teraz czas, żebym ja Tobie pomógł. Będę starał Ci się pomóc, ale musisz dać z siebie wszystko. Zakończ dobrze odwyk, potem ogarniemy Tobie pracę. Musisz wyjść na prostą.

Kolejną sprawą, która zachęciła mnie do pomocy dla Ciebie, to to,że przyjrzałem Ci się, twojemu życiu oraz aktom policyjnym. Bardzo przypominałaś mi moją młodszą siostrę Alex. Tak, jak Ty pogubiłaś się w życiu.. Miała osiemnaście lat,piła, ćpała i była chyba winna jakaś kasę, jacyś skurwiele o trzy lata starsi napadli na nią, omacywali, dobierali się do niej i gdyby nie jej przyjaciel, który szedł za nią, bo się pokłócili i chciał porozmawiać to zrobiliby jej krzywdę, jej nie zdąrzyli zrobić nic, bo pobiegła wezwać pomoc, a on niestety umarł przez nóż który wbili mu w narządy wewnętrzne. Załamała się, obwiniała się... przez jej długi zmarł jej przyjaciel. Podcieła sobie żyły.... - powiedział i zamknął oczy.

- Nie musisz już więcej opowiadać, widać, że Cię to boli. Powiedziałeś już bardzo dużo i miło mi, że mi zaufałeś. I dziękuje, że wyjaśniłeś mi to wszystko.


***

Zostało tylko jakieś pare minut drogi i będziemy na miejscu, boję się tego miejsca... dam radę, muszę. Nie chcę tam być, ale jak mus to mus.

Malik opowiedział mi swoje najważniejsze i bolesne rzeczy z życia.. doceniam to, ale nie wiem czy będę dała rade opowiedzieć CAŁĄ swoją historie.

On na prawdę dużo przeżył w życiu... śmierć dwóch najważniejszych mu osób umarła, nie wiem, jak on sobie z tym poradził, ale podziwiam.

- Jesteśmy już młoda.- uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu.

- Nie dam rady Zayn... nie dam rady tam wejść i siedzieć przez kilka miesięcy. - zaczęłam panikować.

- Co Ty wygadujesz Backer!? Dasz radę i nie ma, że nie! - powiedział entuzjastycznie, ja tylko patrzyłam na niego przerażona. Odpiął pas i przytulił mnie. - Zrób to dla siebie, rodziny i dla mnie. Ja wierzę, że dasz radę.

No to idziemy... od dziś zaczynam NOWE ŻYCIE.

Drink, fuck, talk, cry.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz