Otworzyłam oczy, rozejrzałam się i omal nie krzyknęłam. Znalazłam się na cmentarzu, jaki zobaczyłam przed chwilą, mając to złe przeczucie. Nieco dalej, zobaczyłam Harry'ego i Cedrika. Pomyślałam, by być bliżej niego i stanęłam tuż obok.
Harry? Harry widzisz mnie?!
Chłopak nie reagował, nie odezwał się. Dotknęłam go, ale moja dłoń jak ducha, przeszła przez niego, jednak zdaje się, że tego nie poczuł, więc wiedziałam, że nie jestem duchem, bo kontakt z nimi był nie przyjemny, czuło się chłód.
— Gdzie jesteśmy? — zapytał Harry.
Cedrik pokręcił głową. Podniósł się, pomógł wstać Harry'emu i obaj rozejrzeli się wokół siebie.
Nie ulegało wątpliwości, że byliśmy daleko — o wiele, może o setki mil — od Hogwartu — bo góry otaczające zamek zniknęły. Staliśmy na ciemnym, zarośniętym cmentarzu; na prawo, za wielkim cisem, widać było czarne zarysy małego kościoła. Na lewo wyrastało wzgórze, na którego zboczu majaczył jakiś piękny, stary dom.
Cedrik spojrzał na Puchar Trójmagiczny, a potem na Harry'ego.
— Czy ktoś ci mówił, że ten puchar jest Świstoklikiem? — zapytał.
— Nie — odrzekł Harry, rozglądając się po cmentarzu. Był cichy i budził grozę. — Myślisz, że to jakaś część trzeciego zadania?
— Nie mam pojęcia — odpowiedział Cedrik nieco wystraszonym głosem. — Lepiej wyjmijmy różdżki, co?
— Słusznie — zgodził się Harry, rad, że to Cedrik zaproponował, nie on.
Wyciągnęli różdżki. Harry nadal rozglądał się dookoła. Rozejrzałam się, czułam ciarki na ciele, byłam przerażona, ogarnęło mnie dziwne uczucie, że jesteśmy śledzeni. Ostrzegawcza czerwona lampka w mojej głowie, jaka towarzyszyła mi zwykle gdy miałam złe przeczucie, paliła się złowrogo.
— Ktoś idzie — powiedział nagle Harry.
Harry uciekajcie! Uciekajcie! — krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał.
Wbili wzrok w ciemność, mrużąc oczy. Jakaś postać zmierzała ku nim pomiędzy grobami. Nie mogłam dojrzeć twarzy, ale po kroku i po układzie rąk poznałam, że idący coś niesie. Niski, w płaszczu z kapturem osłaniającym twarz, zbliżał się coraz bardziej i wydało mi się, że to coś, co nieznajomy niesie w ramionach, to niemowlę... A może tylko tobołek z ubraniem?
Harry zniżył trochę różdżkę i zerknął na Cedrika. Cedrik też na niego spojrzał, po czym obaj skierowali wzrok na nieznajomego. Nieznajomy zatrzymał się obok marmurowej tablicy nagrobnej, zaledwie sześć stóp od nich. Przez krótką chwilę patrzyli na siebie. A potem, bez żadnego ostrzeżenia, blizna na czole Harry'ego eksplodowała bólem. Był to ból tak straszny, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie poczuł. Również to poczułam instynktownie chwyciłam się za czoło, a on zrobił to samo. Różdżka wyśliznęła mu się z rąk, kiedy podniósł je do twarzy, kolana ugięły się pod nim, osunął się na ziemie i przestał cokolwiek widzieć. Czuł, że za chwile pęknie mu czaszka.
Harry! — Krzyknęłam w pustkę!
Z daleka, gdzieś sponad jego głowy, napłynął piskliwy, zimny głos:
— Zabij niepotrzebnego.
Zanim zdążyłam odwrócić głowę, coś świsnęło i drugi głos zaskrzeczał w noc:
— Avada Kedavra!
Harry miał zaciśnięte powieki, ale ja wyraźnie widziałam, że błysnęło zielone światło godząc w pierś Cedrika, który tuż obok Harry'ego padł z rozpostartymi ramionami. Był martwy. Przez sekundę, która zdawała się wiecznością, patrzyłam w twarz chłopaka, w jego otwarte szare oczy, martwe, bez wyrazu, te same, które widziałam w wizji i krzyknęłam w rozpaczy.
Zanim zdążyłam coś zrobić, ktoś chwycił Harry'ego za ręce i postawił na nogi.
Niski człowieczek w kapturze odłożył tobołek, zapalił różdżkę i powlókł go ku marmurowej płycie nagrobnej. Próbowałam go bić i odsunąć od Harry'ego, ale nic to nie dało. Zanim został siłą odwrócony i pchnięty na zimny kamień, zdążyłam odczytać w migotliwym świetle różdżki wyryte na nim nazwisko:
TOM RIDDLE
Zakapturzony człowieczek wyczarował więzy, które oplotły Harry'ego od szyi po kostki u nóg, przytwierdzając do płyty. Słyszałam jego płytki, szybki oddech, dochodzący spod kaptura. Gryfon spróbował mu się oprzeć, a wówczas ów mężczyzna uderzył go — uderzył go dłonią, w której brakowało jednego palca. Poczułam ten ból i chwyciłam się za piekący policzek. I wtedy zrozumiałam, kto ukrywa się pod kapturem. Glizdogon.
— To ty! — wydyszał Harry.
CZYTASZ
Ślizgonka z wyboru 4
FanficCassandrę czeka bardzo szalony i trudny rok, czy miłość pokona wszystko, nawet klątwy i uroki?