Rozdział 11. ✓

564 53 0
                                    

Nigdy nie sądziłam, że doczekam się dnia w którym moja rodzicielka zobaczy prawdziwą twarz mojej siostry....A jednak.

Kiedy poszłam przeprosić kobietę za całą to sytuację na dworze, ona przeprosiła mnie pierwsza.

Mia Torres była wkurzona na swoją pierwotną córkę, a nie na mnie.

Poczułam się wtedy nieziemsko. Normalnie, aż kamień spadł mi z serca.

Na dodatek tego wszystkiego, gdy po godzinie wróciłam do Paxton'a, Carden'a przy nim już nie było.

Impreza, którą uważałam za totalny nie wypał, najgorszy dzień tego roku, nią wcale nie była.

- Na pewno nie chcesz u mnie zanocować? - zadaje ponownie pytanie, gdy kierujemy się w stronę zaparkowanych samochodów przed budynkiem.

- Na pewno. - odpiera, dotykając mnie za lewe ramię.

- Moglibyśmy włączyć jakiś film, zjeść popcorn. - nie daje za wygraną i zaczynam kusić mężczyzne - Naprzykład strażników galaktyki. Uwielbiasz strażników.

- Tak to prawda. - potwierdza, a ja automatycznie się uśmiecham - Jednak, przed wylotem zadzwoniłem do babcia i obiecałem jej, że po imprezie przyjadę do niej.

- No rozumiem, innym razem?

- Pewnie, zostaje jeszcze na kilka dni. A po za tym musimy jeszcze wkurzyć Carden'a. - odpowiada i uderza mnie biodrem o biodro. - To, że chciałem trochę zarobić z nim czas, nie oznacza, że tobie nie pomogę, przecież to po tu przyleciałem.

- Dziękuję. Jesteś najlepszy.

- Lepszy od Noeli? - droczy się ze mną.

- Jesteście na tym samym podium. - odpowiadam, nie dając mężczyźnie satysfakcji wygranej.

Nawet nie mogłabym.

- Do zobaczenia w takim razie.

Podchodzę jako pierwsza do swojego pojazdu i otwieram drzwi od kierowcy.

-Pozdrów babcie. - dodaje, po czym wchodzę do środka audi.

Zanim jednak zamknę drzwi, brunet podchodzi do nich. Lewą dłoń opiera się o górną ich część, prawą natomiast kładzie na dach pojazdu. I przechyla sylwetkę.

- Jedź ostrożnie. - mówi z troską. Znów się uśmiecham.

- Ja zawsze jadę ostrożnie. - zapewniam go.

Brunet pokiwuje głową, żegna się ze mną i zamyka mi drzwi z drugiej strony.

*

Po raz kolejny irytujący dźwięk rozbudza mnie ze snu.

Jednakże, ku mojemu zaskoczeniu nie jest to mój smartfon i jego dzwonek.

Zaspana, a raczej wkurzona wychodzę z łóżka i ruszam za poszukiwaniem skąd dochodzi ta melodia.

Na korytarzu, kierując się przez niego, błądzę spojrzeniem po otwartych pomieszczeniach, lecz dźwięk nie staje się głośniejszy w żadnych z nich.

Dopiero gdy schodzę na parter, zdaje sobie sprawę, skąd on się wydobywa.

- Kogo niesie o tej godzinie? - pytam samą siebie, idąc w stronę wejścia do budynku.

W drodze ziewam pod rząd i przecieram dłonią oczy.

Jest niedziela, mój dzień wolny w tygodniu. I jedyny dzień w którym śpię do dwunastej.

Installment wedding [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz